Poray Poray
54
BLOG

Schetyna miał lecieć do Smoleńska jeszcze w piątek 9 kwietnia

Poray Poray Polityka Obserwuj notkę 1

/ Niniejsze opublikowane dwa posty są wyjątkiem od reguły. Zatem nie jest to powrót do blogowania. Będzie jeszcze trzeci i na tym koniec. Chyba, że Mistrz zadecyduje inaczej, ale na pewno będzie to sporadyczne.  Łatwo "mnie " znaleźć na blogu z Orędziami. Tylko, że tutaj nie chodzi o mnie, ale o kogoś nieskończenie ważniejszego./


O Smoleńsku Pan Jezus mówił dużo od października 2016 w Orędziach i podał wersję mieszaną, to znaczy zostali zabici w Polsce i w Rosji, kilku agentów rosyjskich nie zostało zabitych znajdujących się w okultystycznej liczbie 96.
A także, że Pan Jezus chciał i chce Centrum Smoleńskiego, obywatelskiej placówki badawczej.

/ / Zostawiony mniej więcej zapis tak jak było to 4,5 roku temu/

Ja Krzysztof Michałowski (w przestrzeni internetowej występujący zwykle pod pseudonimem Cyprian Polak, ale i pod własnym imieniem i nazwiskiem), wnuk Tadeusza Michałowskiego, przedwojennego podpułkownika 24 pal z siedzibą w Jarosławiu pochodzącego ze szlacheckiej rodziny herbu Poraj spisałem to w tej formie w lutym 2016.

Było to w lipcu 2010 r.
Postanowiłem sprawdzić jakie może być zainteresowanie scenariuszem, opowieścią o Powstaniu Warszawskim przed planowanym przeze mnie wydaniem go jako ebook, bądź książka papierowa.
W związku z tym w Opolu, w niektórych dzielnicach, gdzie były domy jednorodzinne rozprowadzałem swój scenariusz o Powstaniu Warszawskim jako e-book nagrany na płycie kompaktowej.

Bywało, że wdawałem się w pogawędkę z osobami, które były zainteresowane moją pracą. Tak i było w przypadku mężczyzny, który wyjawił mi ważną rzecz dotyczącą 10.04.2010, czyli tak zwanego Smoleńska.

Miało to miejsce, jak pamiętam, w dzielnicy Grudzice. Zapamiętałem to miejsce i być może wtedy gdzieś zapisałem na papierze. Wydawało mi się, że to miejsce pamiętam dokładnie i znajdę bez problemu, miejsce tj dom , w którym mieszkał mężczyzna, który zdradził mi tę tajemnicę. Zdradził, to znaczy wygadał się, czego zaraz chyba pożałował.

Dom w którym mieszkał nie był zbyt wyszukany. Taki dom inteligenta uczelnianego, który wprawdzie wybuduje ten swój dom i na to go stać, ale nie stać go na zbyt wiele. Dom był z tarasem, prosty, mocno oszklony , o płaskim dachu. Na podwórzu chyba był lekki nieporządek, ale nie raził. Widać było , że tu nie mieszkał cham ani prymityw, nie mieszkały takie osoby. Widać było, że gospodarz domu nie wysadza się na żadne fircyfuszki. Ale był to dom, w którym się można dobrze czuć, wraz z obejściem. Dzisiaj, czyli po pięciu i pół roku dom ten się mógł zmienić. Być może dlatego go nie poznałem około dwa miesiące temu. Ale nie sądzę, inne szczegóły topografii nie zgadzały się. Raczej na pewno nie jest to ten dom i ta ulica. Ale po kolei.

Zaczęliśmy rozmawiać o różnych sprawach, nie od razu o polityce, ale szybko na nią zeszło. Wydaje mi się, że rozmawialiśmy dość długo, to znaczy około 45 minut. Czyli jemu i mi dobrze się ze sobą rozmawiało. Choć tutaj do pełnego obrazu jedna uwaga dotycząca wyjawionej informacji. Ale o tym później.
Mężczyzna ten zrobił na mnie dobre wrażenie, to znaczy spodobał mi się.
Jego fizjonomia i typ. Pamiętam nawet, że przez chwilę zastanawiałem się czy to nie jest podróżnik Ryszard Czajkowski którego zapamiętałem z programów telewizji Edusat. W pierwszej chwili wydał mi się, jak się rzekło, bardzo podobny, ale po chwili zorientowałem się, że podobieństwo nie jest bliźniacze. I w trakcie chyba początku rozmowy zorientowałem się, że to nie może być on, także z tego co ludzie z początku takiej rozmowy o sobie wzajemnie mówią. Zatem miał całkiem siwą brodę i wąsy i włosy, podobnie jak Czajkowski na jednym ze zdjęć na którym byli najbardziej do siebie podobni. Ale to takie podobieństwo do złudzenia. Cera była czerstwa i powiedziałbym różowa. Facet był szczupły, wzrostu chyba około 175 cm, miał dobrą postawę, sympatyczny, szczera twarz. Powiedział o sobie, że jest emerytowanym pracownikiem uczelni, to znaczy naukowym pracownikiem uczelni. Prawie na pewno Politechniki Opolskiej, czyli dawnej Wyższej Szkoły Inżynieryjnej.  Pamiętajmy , że jego wygląd od tej pory mógł ulec zmianie, bo to prawie 6 lat. Mam wrażenie, że nie postarzał się bardzo, ale różnie może być.

Zaraz przejdę do informacji co wyjawił, proszę o cierpliwość. Informacja ta jest wytłuszczonym drukiem, więc jak ktoś chce to może zajrzeć już teraz, albo zauważył ją wcześniej.

Więc rozmawialiśmy o tym i owym. Nić jednak rozmowy poszła dzięki temu, że przyszedłem doń z wartościowym dla niego materiałem i niejako w sprzedaży bezpośredniej, a więc konkluzja, coś nie tak jest z krajem, z sytuacja młodych ludzi.  Myślał zapewne, że jestem trochę młodszy niż byłem, bo tak często wyglądałem, często dawano mi mniej, nawet dziesięć lat. W związku z tym też dlatego, a trochę, że nabrał zaufania do mnie zaczął mówić o swoim synu, narzekać na niego. Było mi trochę głupio i starałem się o tym rozmawiać dyplomatycznie. Piszę o tym wszystkim z dwóch powodów: są to i informację, które mogą pomóc zidentyfikować rozmówcę, ponadto daję kontekst sytuacji w której zdradził mi ważną rzecz o 10.04.2010, dzięki czemu będzie zrozumiałe jak to się stało, że powiedział to nieznajomemu i że nie było to tak ni z gruszki ni z pietruszki. Chodziło o to, że syn nie ma pracy – skończył kierunek artystyczny – malarstwo przy Uniwersytecie, bo w Opolu nie ma ASP, ale jest jakieś ichni odpowiednik ASP przy Uniwersytecie. I minęło już kilka lat, a on siedzi  w domu (chyba chodziło o czas od 3 do 5 lat) i nic nie robi. Czasami wpadnie mu jakiś grosz za obrazy, a przeważnie nie ma dochodów. Ojciec, czyli mój rozmówca zwracał się do niego nawet bezpośrednio przy mnie z podwórza aby zamknął drzwi od tarasu, balkonu, bo jest przeciąg.  Nawet podniósł głos, ochrzaniał go niemal przy mnie. Niemal bo syn był w głębi domu, może wyszedł przez taras, ale do nas nie schodził. Potem chyba mówił, że mógłby posprzątać. Wyszło więc , że synowi się nic nie chce, taki był kontekst. Ogólnie był niezadowolony z syna i w konflikcie z nim jak widać.
Zeszło na  sprawy patriotyczne, zapewne stąd, że  ja z opowieścią o Powstaniu i potem na sprawy polityczne.
Ten mężczyzna pierwszy poruszył sprawę Smoleńska.  Ja ponieważ zajmowałem się tym mocno w kwietniu i maju zwłaszcza, miałem dość dużą wiedzę jak na ten czas. To też go chyba nastawiło pozytywnie w tym kierunku, że młody człowiek z pasją i wiedzą na ten temat. Ja wtedy zresztą nie byłem przekonany o teorii inscenizacji. Doszły mnie słuchy jak i o mgle okęckiej. Jednak przez pierwszy miesiąc, a właściwie do końca maja chciałem się przekonać niezbicie, wyrobić sobie zdanie czy to był zamach – oczywiście tam na Siewierny, czy też nie. Byłem przekonany o zamachu, ale dalej nie szedłem mając jednak dość dużą wiedzę o wszystkim co nie grało wtedy, o pytaniach bez odpowiedzi. Toteż tak rozmawialiśmy. Było chyba i o info na serwerze tvp info , czyli przemówienie Komorowskiego trzy godziny przed zamachem. Czyli wiedzy, o tym jak to rozumieliśmy, o zamachu przed zamachem.
W tym kontekście powiedział mi:

Że jego żona przyjaźni się z mamą Schetyny (Danuta Schetyna). Było to powiedziane w ten sposób, że są mocno zaprzyjaźnione, nie pamiętam dokładnie słów, w każdym razie nie było to nawet, że są tylko koleżankami, ale że jest zaprzyjaźniona ,czy mocno zaprzyjaźniona. Chyba powiedział, ze bardzo przyjaźni się z Danutą Schetyną.
I Jej syn, czyli Grzegorz Schetyna, obecnie szef Platformy Obywatelskiej wyznał swojej mamie, że Donald Tusk odwołał go, czyli Grzegorza Schetynę,  w piątek wieczorem z ustalonego wyjazdu, wylotu do Smoleńska.
Ta zaś zdradziła to swojej przyjaciółce
W piątek wieczorem!.
Jak wiemy narracja oficjalna, przywoływana kilka razy przez Schetynę we wspomnieniach gdy wszyscy bardzo wspominali..  była taka, że miał lecieć w sobotę, z delegacją prezydenta nazwijmy to. Ale premier Tusk poprosił go aby leciał z nim w środę, co zrobił i co niby oficjalnie jest potwierdzone. (Może jest, ale z tym środowym wylotem jest też wiele dziwnych rzeczy, ale to nie temat tego zapisu).
Więc miał lecieć w sobotę, ale poleciał w środę i w związku z tym nie mógł już polecieć w sobotę, wedle publicznego informowania.

Przypomnijmy, że były osoby, które dwukrotnie udały się w podróż. Co jest przez nie relacjonowane. Nie pamiętam dokładnie, bo już dawno do tego nie sięgałem (ale to oczywiście informacja publiczna), ale taką była m. in. chyba Zuba z PiS. W tym kontekście, to że Schetyna mimo iż poleciał w środę z Tuskiem miał także lecieć w sobotę i było to ustalone, choćby w kręgu rządowym , czy między nim a Tuskiem, nie jest wcale dziwne, nie jest nieprawdopodobne. Nie byłby jedyną taką osobą.
Powtarzam: Grzegorz Schetyna zdradził swojej mamie, że miał lecieć w sobotę i jeszcze do piątku wieczorem, było to ustalone, przynajmniej między nim a Tuskiem, a Tusk odwołał go dopiero z tej wizyty w piątek wieczorem, czyli 9 kwietnia. Czyli powiedzmy Tusk dowiedział się czegoś, co wiedział, że zagrozi , czy może zagrozić życiu Schetyny, czy jego przymusowym zniknięciu na pewno nie wcześniej niż w piątek, można przypuszczam, ze możliwie najszybciej jak się dowiedział to go odwołał z tej wizyty. Przypuszczam, że zrobił to zaraz jak się dowiedział czyli dowiedział się wieczorem w piątek i odwołał go zaraz z tej wizyty. Ale to rzecz druga.
W każdym razie informacja – Tusk odwołuje Schetynę z sobotniej wizyty w Katyniu w piątek wieczorem 9 kwietnia. Nie zaś jak mówi się, że miało to miejsce z chwilą decyzji, czy już lotu samego w środę.

Ta ważna informacja została ukryta i przekłamana. Przekłamana bowiem przedstawiono ją jako informację, że Schetyna zrezygnował z pierwotnego planu lotu w sobotę bo poleciał w środę z Tuskiem.
Ukryta – Tusk miał, czy dostał wiedzę, że coś niedobrego może zdarzyć się 10.04.2010 i odwołał Schetynę w piątek wieczorem. Czyli coś ukrywa, bo ta wiedza nie może dotyczyć tylko Schetyny, że on akurat ma nie lecieć.
I Schetyna ukrywa i kłamie przedstawiając  to inaczej i nie mówić o tym, że miał lecieć w sobotę i odwołał go Tusk w piątek wieczorem.


Był to czas, zaraz po 10 kwietnia, gdy różni ludzie publiczni mówili różne rzeczy na początku, które potem musieli korygować. To co padło, zostało powiedziane, najważniejsze było na początku. Jak widzimy i powiedziane niepublicznie, w kręgu rodzinnym. Zatem Schetyna wygadał się mamie zaraz na początku, a ta zdradziła to swojej przyjaciółce, ta powiedziała mężowi. I nie wyszło by to dalej gdyby nie przypadek, Opatrzność właściwie, że się dowiedziałem, bo jeszcze druga informacja dotycząca 10.04.2010 zupełnie innego rodzaju i w innym czasie trafiła do moich uszu.

Co do Danuty Schetyny, wiadomo, że jeszcze żyje. Nie wiem jednak czy żyje żona tego naukowca, który zdradził mi sekret i czy żyje on sam. Ze względu na wiek i możliwe choroby. Zakładam, że tak, ale tego nie wiem. Założyć można – skoro żyje starsza od nich Danuta Schetyna
Nie wydaje mi się trudne znalezienie tego człowieka i jego żony. Ona nie mogłaby odmówić zeznania przed prokuraturą, Schetyna z racji pokrewieństwa mogłaby odmówić.

Dokładniejszych szczegółów nie znam. Wszystko co wiem napisałem. Nie wiem w jaki sposób Tusk odwoływał z wizyty Schetynę. Czy telefonicznie, czy przez wysłannika, czy spotkali się i gdzie? Co robił w tym czasie Schetyna i co Tusk. Tego nie wiem. Te informacje nie są najważniejsze w tej sytuacji, ale oczywiście byłyby bardzo przydatne.

Muszę jeszcze uzupełnić. Gdy mi powiedział o tym ów sympatyczny emerytowany naukowiec inżynier to wypaliłem : Trzeba to wrzucić w internet! Na to on się nieco zasępił i powiedział, że lepiej nie wrzucać. Ja mu przyznałem rację, żeby go nie spłoszyć. Atmosfera się jednak od tego momentu popsuła. Jeszcze rozmawialiśmy, ale to już nie było to. Podałem mu też adres mailowy, bo chciałem z nim powymieniać uwagi na tematy techniczne tej absurdalnej katastrofy, przede wszystkim związane z podstawowymi prawami fizyki, które wtedy zdały się ulec zawieszeniu. Jednak, jak wtedy wyczułem, nie napisał do mnie i raczej było to z powodu tego iż od momentu, gdy powiedziałem co powiedziałem, popsuła się atmosfera między nami.
Od tej pory go nie spotkałem (ani wcześniej) i nie widziałem.
Informacji też w rzeczy samej nigdy nie upubliczniłem, nie mówiłem też  o niej, w prywatnych kontaktach z blogerami, osobami zainteresowanymi, ani także prywatnie osobom, które znałem przed 10.04., ani z dalszej rodziny.




                                                                 Krzysztof Michałowski


Poray
O mnie Poray

święta chimera moja

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka