Salonowym zwycięzcą dzisiejszego nudnego spotania przy szklance wody zorganizowanego i transmitowanego przez TVP jest... Waldemar Pawlak. Nie dlatego, że był najlepszy. W mojej ocenie wszyscy byli równie miałcy. Ten sympatyczny skądinąd polityk i i jeden z niewielu odpowiadających na posty "zielony" (bez urazy) bloger mówił to co zwykle i w ten sam sposób. Nie rozczarował i nie zachwycił.
Salon na debatę zareagował czujnie. Jest czujny zresztą nie od dzisiaj. Już od kilkunastu dni propisowscy blogerzy zacieśniają krąg wokół wicepremiera. Teksty w rodzaju "nasz przyszły koalicjant", "koalicyjna nielojalność jest po stronie PO" pojawiają się coraz częściej. Miłość do nielubianego kiedyś koalicjanta PO rozkwita.
Waldemar Pawlak jest na tyle doświadczonym politykiem, że jak sądzę nie ma złudzeń co do przebiegu kampanii wyborczej. Zna siłę swojego elektoratu i wie, na jakie poparcie może liczyć. Ale doskonale zdaje sobie również sprawę, że przez te kilka tygodni PSL będzie - sorry za porównanie - panną na wydaniu, o którą co roku starają się najlepsi kawalerowie. Panna może pogrymasić, ma ten komfort.
Kuszenie premiera Pawlaka proponuję zostawić politykom. W wydaniu salonowym przypomina to raczej wazeliniarstwo.
Inne tematy w dziale Polityka