porucznik zubek porucznik zubek
207
BLOG

Dominator Alberto. Podsumowanie Giro

porucznik zubek porucznik zubek Rozmaitości Obserwuj notkę 2

Tegoroczny wyścig Giro d'Italia całkowicie zdominował jego zwycięzca Alberto Contador. Na mecie w Mediolanie "El Pistolero" zameldował się z ponad sześciominutową przewagą nad kolejnym w klasyfikacji generalnej Michele Scarponim, co jak na jedną z najważniejszych imprez kolarskich na świecie jest nokautem. Tym bardziej, że styl w jakim Hiszpan wygrał był porywający. To on rozdawał karty w peletonie, dzielił zwycięstwa na ciężkich górskich etapach, a co najważniejsze nie jechał kunktatorsko. A nie ma nic bardziej irytującego w kolarstwie, niż górskie etapy, w których liderzy jadą na remis, odkładając rozstrzygnięcia na ostatni tydzień. Stąd już w połowie wyścigu było wiadomo, że tylko słabszy dzień może zagrozić Contadorowi w zwycięstwie. Tyle że, jak przyznał Hiszpan, taki dzień mu się tym razem nie przytrafił. To jego szósta wygrana w wielkich tourach, a druga w Giro.

W porównaniu z arcyciekawą ubiegłoroczną edycją, tym razem wyścig dookoła Włoch aż tak nie elektryzował. Ale i nie rozczarował. Giro ugruntowało sobie markę najtrudniejszego i najbardziej widowiskowego z trzech wielkich tourów. Ciężkie podjazdy i ekstremalnie trudne zjazdy są solą kolarstwa. Organizatorzy wyścigu od dwóch lat dołożyli do tego odcinki szutrowe dziesiątkujące peleton. W efekcie niemal każdy etap Giro jest nieprzewidywalny. Nic dziwnego, Włosi kochają ten sport i czują go jak nikt inny na świecie.

Śmierć Woutera Weylandta z ekipy Leopard Trek podczas trzeciego etapu Giro była jedną z największych tragedii w historii tego sportu. Ten nieszczęśliwy, dramatyczny w skutkach wypadek, nie był jednak winą organizatorów. Kolarstwo jest niebezpieczne, ale każdy zawodowiec podpisując kontrakt ma tego świadomość. Kolarze zawsze będą zjeżdżać szybko nawet na najtrudniejszych odcinkach, bo w tym sporcie o sukcesie decyduje wytrzymałość, umiejętności techniczne, ale i odwaga. Dlatego wprowadzanie naprędce zmian w trasie Giro już po śmierci Belga trudno racjonalnie wytłumaczyć. O bezpieczeństwie warto rozmawiać zawsze, ale w trakcie wyścigu jest na to zdecydowanie za późno. To duży minus dla dyrektora Giro, który zresztą prawdopodobnie pożegna się z tą funkcją.

W Giro pojechało trzech Polaków. Pecha mieli Sylwester Szmyd i Przemysław Niemiec, którzy zachorowali. Dla Szmyda był to już dziesiąty wyścig dookoła Włoch. Swoją siłę pokazał dopiero na przedostatnim etapie, gdy zmęczył własnego lidera. Przemysław Niemiec przez pierwsze dwa tygodnie często był widoczny w czołówce peletonu. W dużej mierze to dzięki jego pracy Scarponi stanął w Mediolanie na drugim stopniu podium. Polak z Lampre jest w dobrej formie i być może powalczy w rozpoczynającym się w niedzielę Dauphine, w którym będzie mógł jechać "na siebie". Michał Gołaś, widoczny w pierwszej części Giro, wycofał się ze względów rodzinnych. W sobotę wziął ślub.

Z żalem żegnam się z Giro, ale już za miesiąc Wielka Pętla. Jest nadzieja, że jednak pojedzie w niej Contador. A to może wróżyć ciekawy rewanżowy pojedynek z Andy Schleckiem. Po tym, co pokazał w Giro, Alberto i we Francji będzie zdeecydowanym faworytem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości