porucznik zubek porucznik zubek
232
BLOG

Szkolny błąd Contadora

porucznik zubek porucznik zubek Rozmaitości Obserwuj notkę 2

Gdy w 2009 roku Lance Armstrong wrócił na chwilę do zawodowego ścigania, zaliczył jeden sezon w barwach Astany. Pewnie każdy, kto śledził wtedy Tour de France pamięta dziwną i nieprzyjemną atmosferę w ekipie, której oficjalnym liderem był Alberto Contador. Astanę na długo przed Wielką Pętlą drylowała wewnętrzna wojna o przywództwo. Bo Lance oficjalnie deklarował, że będzie pomagał Contadorowi na górskich etapach, a prywatnie umacniał w sile grupę zaufanych żołnierzy, którzy mieli mu ułatwić po raz kolejny wygrać Wielki Tour.

W tej atmosferze wystartowali wtedy w wyścigu dookoła Francji. O ile mnie pamieć nie myli, to były pozornie łatwe i nudne pierwsze płaskie etapy w Monako i na południu Francji. Na jednym z nich powiał mocny, boczny wiatr. Peleton błyskawicznie popękał. Na mecie zameldowało się kilka grup. W pierwszej był Lance Armstrong. Contador przyjechał w następnej, z kilkudziesięciosekundową stratą, którą w tym wyścigu co prawda odrobił, ale nie bez problemów. Wtedy na Polach Elizejskich Alberto stanął na najwyższym stopniu podium, a Lance zajął trzecie miejsce.

Na pierwszym etapie tegorocznej Wielkiej Pętli Contador popełnił ten sam szkolny błąd, który trzy lata temu kosztował go kilka etapów nerwów. Jego koledzy nie postarali się, aby lider grupy na ostatnich 20 kilometrach zajmował bezpieczną pozycję w szpicy peletonu. Dziesięć kilometrów przed metą jeden z kolarzy Astany zahaczył o stojącego na krawędzi jezdni kibica, powodując gigantyczną kraksę, która zatrzymała ponad połowę zasadniczej grupy kolarzy. To kosztowało Contadora na mecie 80 sekund straty do Cadela Evansa, najgroźniejszego w tej sytuacji rywala sklasyfikowanego na drugim miejscu.

Patrząc na skład czołowej grupy na pierwszym etapie widać kto dzisiaj ma w tym sporcie i w tym wyścigu nosa, głowę na karku i trochę szczęścia. I prawdę mówiąc nie ma tu nazwisk przypadkowych: Evans, Hushovd, Kloden, Horner, Gerdemann, Frank Schleck,  Voeckler, Cunego, Vinokourov, Cancellara, Bonnen, Gilbert, Millar. I jest też Maciej Paterski, jeden z trzech Polaków startujących w tegorocznym TdF. Realnie patrząc, tylko kilku z nich w tak wielkiej imprezie ma szansę na dobrą pozycję lub zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Ale wyścig w tej sytuacji zapowiada się bardzo ciekawie, bo faworyci narobili sobie kłopotów już na starcie.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości