Kiedy „Polak-katolik“ spaceruje sobie Żydowskim Kazimierzem w Krakowie, ze św. Edytą Stein, skrytą w pliku zdjęciowym w iPhonie 4S, dochodzi do jego „patriotycznej“ duszy jakoś tak wyraźniej, że bardzo jest on - może nie do szpiku kości, ale od szpiku kości - ... żydowski. Po takim jak ten spacerze, i wielu innych podobnych, które ma jeszcze do przejścia, winien się chyba raczej nazywać: „katolikiem-Polakiem“. To chyba odpowiednie spostrzeżenie w Tygodniu, kiedy przeżywał będzie w kościele Jego Paschę. I jeżeli w tym Kazimierzu nie zostanie on teraz na dłużej, inaczej: nie zajmie się poważniej gordyjskim węzłem „relacji polsko-żydowskich“, to nie tylko dlatego że za małą ma o nich wiedzę, nawet nie ze względu jedynie na ten Tydzień, ale dlatego że zdaje mu się, iż za słabe ma do tego jeszcze serce. Bo żeby zająć się tym węzłem w koniunkcji prawdy i dobra, to trzeba mieć chyba do tego serce silne jak dzwon. Serce jak Wojtyła... (w razie potrzeby kliknij na zdjęcie, aby powiększyć).