artur olędzki artur olędzki
154
BLOG

„Bogurodzica“ - 2013

artur olędzki artur olędzki Kultura Obserwuj notkę 0

„Matko, która nas znasz/z dziećmi Twymi bądź/na drogach nam nadzieją świeć/z Synem Twym, z nami idź“ -  głosi pewna pieśń maryjna, którą ludzie głębiej zalogowani w Katolandzie poznali, słyszeli wiele razy, a to na pieszych pielgrzymkach, a to na oazowych zlotach, zazwyczaj przy akompaniamencie gitarowym. Wspominam o tej rzewnej kompozycji, według zasady luźnych skojarzeń, wspominając z kolei pewną audycję w „lewicowo-liberalnym“ radiu, podczas której to prowadzący ją jegomość zadał bardzo „kontrowersyjne“ pytanie, kto dzisiaj będzie śpiewał „Bogurodzicę“ z tymi wszystkimi staropolskimi „zyszczy nam, spuści nam“ (cytuję go tylko wedle swej ułomnej pamięci). Otóż, problem w tym, że zdaniem piszącego w kulturze polskiej nie wymyślono nic bardziej pięknego, dostojnego, odsłaniającego tajemnicę tej, która dała Boga światu, niż owy śpiewany w czasach dawnych, także i przez polskie rycerstwo, hołd dla Miriam; no, może jeszcze „Godzinki“ się dzisiaj bronią „w starciu“ z nią, ale już na pewno nie ta wspomniana na początku „oazowa“ pieśń.

Sumując: „Bogurodzica“ wydaje się miażdżyć wszystko to, co w języku polskim się współcześnie o Maryi śpiewa, swoim potencjałem artystycznym, duchowym, intelektualnym. Stopionym w jedno, w tych kilku nam znanych strofach, które do nas dotarły, a o których napisano wiele mądrych, badawczych rozpraw. W jakimś sensie to konstatacja smutna dla czasów dzisiejszych, a zarazem pełna szacunku dla naszej tradycji. Może i nasi przodkowie nie śmigali po tabletach, może i mieli większe problemy stomatologiczne, jednak w pewnych obszarach nas zdecydowanie wyprzedzali, i to nie tylko w męstwie, gotowości na przyjęcie śmierci.

Czasem odnosi się wrażenie, kiedy obserwuje się kulturę „nowej ewangelizacji“, że piesń ta i z niej wyparowała. Tu można by zacząć – ku uciesze braci „tradsów“ – szerszą refleksję o tym, na ile owa kultura pod względem formy wierna jest „hermeneutyce ciągłości“ postulowanej przez Benedykta XVI, bo że na poziomie deklaratywnym wszystko tam „ortodoksyjne“, że hej!, to raczej nie ma sporu. Kto jednak myśli, że do kultu maryjnego bardziej przekona współczesnego człowieka przy pomocy gitary niż „Bogurodzicy“, ten chyba jednak błądzi. Przez to spostrzeżenie nie zgłaszamy akcesu do obozu "tradsów", a jednocześnie pozwalamy sobie zastrzec: "nowa ewangelizacja"? Tak, a i owszem, ale bez podskoków, oklasków i "wielbienia" na komendę. Bardzo prosimy...

Śpiewać dziś te "zyszczy nam, spuści nam", to powracać do ciszy średniowiecznych świątyń, których w kraju Polan nie ma tak wiele, a w których modlili się ludzie, którzy żyli przed nami na tej ziemi. A teraz sami posłuchajmy, dreszcze przez duszę przechodzą; choć też sądzę, że dzisiaj lepiej broniłaby się wersja bardziej chorałowa niż żołnierska..

http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=MP6atcBlO_w#!

O autorze: zalogowany w korporacji The Roman Catholic Church, tropiący człowieka zwanego Mesjaszem, w stanach nagłych "łowca androidów"... ; mail: pozamatrixem.pl@gmail.com; Laureat nagrody Feniks 2011 w kategorii publicystyka religijna za książkę:"Ksiądz Jerzy Popiełuszko. Spotkania po latach.Wywiady." Cały blog „źródłowy“ - pod linkiem: www.pozamatrixem.pl strona na facebook.com: Poza Matrixem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura