Prawica Prawica
30
BLOG

Marian Piłka: W PiS liczy się władza, nie ludzie

Prawica Prawica Polityka Obserwuj notkę 11

Wydaje się, że PiS wreszcie znalazł metodę na odbicie się od sondażowego dna i sposób na przejście do politycznej ofensywy. Tą metodą ma być program gospodarczy, który oficjalnie zostanie ogłoszony na najbliższym zjeździe.

Już dziś jest on przedmiotem kontrolowanych przecieków i medialnych spekulacji. A w miarę zbliżania się zjazdu zainteresowanie nowym programem będzie umiejętnie wzmagane. Propozycja programu gospodarczego w sytuacji kryzysu i niewytłumaczalnej bierności rządu wydaje się trafnym wyborem.

Obawa przed spowolnieniem gospodarczym, wzrostem rat kredytów walutowych i większym bezrobociem może odwrócić dotychczasowe poparcie dla obozu rządowego. Stwarza szansę dla największej partii opozycyjnej. W tym kryzysie PiS dostrzegł szansę na uniknięcie dalszej marginalizacji swojej partii.

Czy jednak ta kontrofensywa się uda? Wiele wskazuje, że tak być może. Zmiana charakteru zjazdu z medialno--propagandowego pokazu siły na dyskusje programowe ma nie tylko odpowiedzieć na społeczne znużenie pisowskim efekciarstwem, lecz także zapewnić odpowiednią oprawę medialną dla nowego przesłania programowego i w ten sposób stworzyć nowy wizerunek PiS jako partii nie tylko zdolnej do intelektualnej refleksji nad sytuacją gospodarczą, a także odnowić nadszarpnięty wizerunek partii zdolnej do troski nad losem "zwykłych ludzi" (jak to ujmują stratedzy tej partii od spraw wizerunkowych).

W sytuacji dalszej bierności rządu w kwestii kryzysu gospodarczego PiS może się wykreować na pragmatyczną partię zdolną odpowiedzieć na najbardziej odczuwane społecznie problemy gospodarcze. Tym bardziej że z dotychczasowych przecieków rysuje się w miarę koherentny i zdroworozsądkowy, acz nieoryginalny zestaw postulatów. O różnych bowiem pomysłach zawartych w tym programie wiele już pisano w gospodarczej publicystyce. Były one także zawarte w mojej publikacji na łamach "Przewodnika Katolickiego", Marka Jurka - na łamach "Niedzieli", a zwłaszcza w wielu publikacjach i wypowiedziach Cezarego Mecha. Także zawarte są wysuwane przez ekonomistów związanych z obozem rządowym pomysły takie jak zmniejszenie rezerwy bankowej.

Jednak siła programu gospodarczego nie tkwi w jego oryginalności, ale w adekwatności do istniejących wyzwań i zagrożeń. W części jest to program pokrywający się z działaniami rządowymi, w części zaś wyraźnie poza nie wykracza. W tym sensie te propozycje są dobrą, choć mocno spóźnioną podstawą zarówno społecznej debaty, jak i działań. Sądzę też, że powinien je bez politycznych uprzedzeń przeanalizować rząd.

Jednak mimo swych atutów program ten kryje także pewne niebezpieczeństwo dla PiS. Jego istota nie leży w słuszności propozycji, ale w jego wiarygodności. Bowiem pisowscy liderzy z trudem ukrywali radość z nadciągającego kryzysu, widząc w nim szansę na odwrócenie niekorzystnego dla siebie trendu degradacji własnej partii i szansę na odbicie się od sondażowego dna oraz przejście do politycznej kontrofensywy. Ta schadenfreude z gospodarczego kryzysu już sama w sobie podważa moralne kwalifikacje działaczy PiS do sprawowania przywództwa narodowego. Już bowiem sam sposób prezentacji tego programu wskazuje, że jego głównym celem nie jest poprawa polskiej gospodarki, a zmiany wizerunkowe i pozyskanie społecznego poparcia.

Co więcej wiarygodność tego programu podważa dwuletnie doświadczenie pisowskich rządów. Były one czasem realizacji zupełnie innego programu niż ten głoszony w wyborczych deklaracjach. I tak w zakresie polityki europejskiej program "Silna Polska w Europie" został przekreślony w każdym punkcie przez Lecha Kaczyńskiego wyrażającego zgodę w negocjacjach na traktat lizboński.

Najważniejszy postulat Polski katolickiej zawarty w opracowaniu "Polska katolicka w chrześcijańskiej Europie", czyli konstytucyjna ochrona życia dzieci nienarodzonych, został osobiście storpedowany przez Jarosława Kaczyńskiego. Program polityki zdrowotnej współfinansowanej z budżetu państwa został odrzucony za zgodą lidera PiS już w momencie tworzenia rządu Marcinkiewicza, gdy ministrem zdrowia został Zbigniew Religa, który propagował inną wizję polityki zdrowotnej. Program budowy trzech milionów mieszkań został porzucony nawet bez prób jego realizacji. Wreszcie program polityki gospodarczej przygotowany przez Cezarego Mecha był realizowany tylko kilka miesięcy do czasu odwołania jego autora z funkcji wiceministra finansów. Natomiast Zyta Gilowska w swej polityce realizowała pomysły rodem z programu Platformy, w tym ten dotyczący obniżenia stawek podatkowych dla najzamożniejszych, co obniżyło dochody budżetowe państwa o 8 mld zł, tak potrzebnych w proponowanym obecnie programie PiS na wzmocnienie państwowych inwestycji.

Zaś sens ówczesnego pisowskiego sprzeciwu wobec prywatyzacji odsłoniło niedawno Ministerstwo Skarbu, ujawniając, że koszt odpraw pisowskich nominatów w spółkach państwowych wynosi około 100 mln zł. Milionowe uposażenia i odprawy, w tym dla Mirosława Kochalskiego, byłego komisarza Warszawy, i Piotra Kownackiego, byłego szefa Orlenu, a obecnie szefa Kancelarii Prezydenta, na którego odprawę zrzucamy się wszyscy, płacąc wyższe ceny na stacjach benzynowych, ujawniły rzeczywisty, a nie propagandowy charakter polityki gospodarczej rządu Jarosława Kaczyńskiego.

I właśnie ta wysokość uposażeń i odpraw pisowskich nominatów najbardziej podważa wiarygodność programu, który w swych propagandowych deklaracjach pochyla się nad losem "zwykłych ludzi". Narastająca świadomość zakłamania i zupełnie instrumentalnego podejścia do deklarowanych przez siebie postulatów w zakresie polityki społecznej i gospodarczej powodują, że cała ta misterna konstrukcja medialno-PR-owska związana z przygotowaniem i rozpropagowaniem nowego programu i nowego wizerunku tej partii może się zupełnie załamać. Bowiem w świetle dotychczasowych doświadczeń pokazujących zupełnie instrumentalny stosunek tej partii - nie tylko do własnego programu, lecz także, co ważniejsze, do własnych wyborców - nie ma żadnych powodów, by sądzić, że tym razem będzie inaczej. PiS bowiem deklaracje programowe traktuje nie jako zobowiązanie społeczne, a jedynie jako hasła mające przyciągnąć zdezorientowany elektorat. Świadomość tego faktu staje się powszechna. Spoza zgrabnie sformułowanych haseł i postulatów coraz bardziej zaczyna wyzierać prawdziwe oblicze zarówno braci Kaczyńskich, jak i ich partii, dla której nie deklarowane cele, ale jedynie władza jest dobrem najwyższym.

artykuł z stycznia 2009 roku z dziennika "Polska"

artykuł ze strony Prawicy Rzeczypospolitej

Prawica
O mnie Prawica

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka