xiazeluka xiazeluka
154
BLOG

Bohaterstwo über alles

xiazeluka xiazeluka Rozmaitości Obserwuj notkę 48

Kolega Rolex zamieścił ripostę wobec mojego tekstu o powstaniu (dziękuję). Zawarł w nim pewne stwierdzenia, które warto sobie wyjaśnić, doprecyzować lub sprostować. Niniejszym zatem odpowiadam:

 Zacznę od końca – lektura większości komentarzy („Och! Jakież cudo ten Twój text, Rolexie! Dzięki Ci zań”) dowodzi, że hagiografowie czynów szaleńczych nigdy się z krytykami nie dogadają z powodu używania różnych aparatów pojęciowych. Hagiografowie wyznają wiarę, krytycy analizują i wyciągają wnioski.
 
Pół biedy, gdy chodzi o różnice w ocenie gry ulubionej drużyny futbolowej. Ot, jedni zaśpiewają po kolejnej klęsce „Nic się nie stało, kochany klubie, nic się nie stało”, drudzy przestaną na mecze przychodzić, bo to strata pieniędzy (sympatia mimo wszystko pozostanie).
 
Niestety – nie chodzi tutaj o ekipę piłki kopanej. Mowa jest o wartościach cennych dla Narodu. Cennych, a więc wpływających na zachowanie jego substancji, ożywczych i inspirujących, godnych naśladowania.
 
Pytanie zatem brzmi: cóż powstanie w Warszawie dało Narodowi, jakie godne uwagi wzorce? Standardowa odpowiedź jest następująca: bohaterstwo, męstwo, walka do końca i takie tam. Z jednej strony są to czynniki wysoce nieokreślone, a z drugiej wtórne i powtarzalne.
 
Nieokreślone, ponieważ puste – bohaterstwo i zdolność do poświęcenia nie powinny być treścią i sensem działań, podstawowe są cele, metody i sposoby realizacji. Samo bohaterstwo niczego nie załatwia, bohaterstwo może być wsparciem realizacji, ale nie może zastępować samego działania. Wyobraźmy sobie gromadę kabotynów, którzy postanowili zdobyć frontalnym natarciem nieprzyjacielska pozycję: dodali sobie animuszu poklepaniem się nawzajem po plecach i hajda do przodu, na wprost, bez żadnych uników. Wyginęli co do jednego w ogniu wrażych cekaemów. No i ich hagiografowie się zachwycają: „Cóż za męstwo! Jakaż wspaniałość! Życie oddali za Polskę! Na pomniki z nimi, świętujmy rocznicę ich wyczynu!”
 
Krytycy pukają się w głowy – zamiast iść na ubój, wystarczyło obejść skrycie nieprzyjacielską pozycję i uderzyć od tyłu. Albo wysadzić most, odcinając wrogą placówkę od zaopatrzenia – sami nam wpadną w ręce, kiedy zgłodnieją. To kwestia postawienia sobie celów, określenia sposobu ich realizacji oraz oczekiwanych rezultatów. Do zaplanowania akcji bohaterstwo nie jest nam do niczego potrzebne. Jeśli zatem w ocenie akcji post fatum jesteśmy w stanie wykazać jedynie nieustraszone męstwo, to jest to czytelny znak, że przedsięwzięcie było po prostu głupie. Bohaterskie, lecz głupie. Czyli bohaterstwo było zbędne, ponieważ z powodu głupich założeń prowadziło na manowce.
I to mamy świętować???
 
Zarzut drugi – powtarzalność. Aż za dużo w dziejach naszego Narodu wydarzeń, które oświetla jedynie bohaterstwo. Oznacza to, że heroizm tak dobrze zamaskował głupotę owych przedsięwzięć, że nikt nie zadaje sobie pytania „A po co to wszystko”? No właśnie – po co to bohaterstwo, skoro prowadzi do ciągłych porażek? Nie sposób odnieść wrażenia, że wszystko sprowadza się do jednego: „Jak by tu efektownie umrzeć”, a nie – „Jak osiągnąć sukces”. CELE! Celem walki nie może być li tylko okazywanie swojej nieustraszoności i pogardy dla śmierci! Toż taka samobójcza taktyka stanowi prezent dla naszych wrogów, którzy nie muszą obawiać się finezyjnych zasadzek, lecz chamskiego natarcia bezładną gromadą po otwartym polu.
 
Dygresja dla mało spostrzegawczych: to, co napisałem powyżej, NIE JEST potępieniem bohaterstwa. To jest potępienie pustego bohaterstwa, bohaterstwa dla samego bohaterstwa.
 
Revenons à nos moutons: kluczowe jest zatem rozpoznanie kwestii wartości niesionych – o ile w ogóle jakieś są – przez powstanie warszawskie. Kolega Rolex krytykuje mnie jako nieproszonego misjonarza, który działapro publico bono i w zamiarze wybawienia nas wszystkich z odmętów zabobonu, mitomanii i obskurantyzmu,jako przedstawiciela takiej natrętnej szkoły myślenia absolutnie nie zauważając, że sam jest takim głosicielem dobrej nowiny, uzurpując sobie monopol na umiejętność odróżniania zabobonów od… No właśnie, od czego właściwie? Czyż legenda powstania to nie zabobon? Jak widać po reakcjach komentatorów w powstanie się święcie wierzy, a jego krytykę uznaje za herezję i przejaw kolaboracji z komunistami. Z miejsca, bez żadnej dyskusji. Bez argumentów, bez zimnego opanowania, bez jakiejkolwiek analizy. Obowiązuje wersja „to był przejaw bohaterstwa” i koniec. A skoro koniec, to i o wartościach nie da się pogadać, można jedynie wersję heroiczną przyjąć i wyznawać – albo zostać okrzyczanym zdrajcą i stalinkiem.
 
No to ja się pytam – czego Wy, hagiografowie powstania, się tak boicie? Kwestionowania bohaterstwa czy raczej tej wielkiej kosmicznej pustki, która pod bohaterstwem zieje? Co możecie zaproponować oprócz męstwa?
 
Oczywiście padnie słuszny wyrzut: „A co, to mało”? No nie, nie jest to mało, trudno nie czuć wzruszenia widząc wyczyny straceńców z biało-czerwonymi opaskami na ramionach. Ale czym to bohaterstwo różni się od szeregu innych bohaterskich czynów znanych z historii? Czemu służyło, co pomogło zrealizować? Czy dzięki niemu wypełniono zamierzenia wstępne, osiągnięto jakiekolwiek cele krótko- i długoterminowe? Czy też była to bezsensowna ofiara?
 
Analiza aspektów politycznych, wojskowych, geopolitycznych i mentalnych dowodzi jednoznacznie – powstanie było klęską na każdym polu, porażką, która oprócz strat ludzkich i materialnych spowodowała rzeź w głowach Polaków, ułatwiając komunistom przechwycenie władzy. Takie są fakty. Dlatego hagiografowie tak bardzo nie lubią dyskutować o faktach, oddając się mistycznym odlotom w krainę nieustannego bohaterstwa, pełniącego rolę wygodnego moralnie alibi. Kłamią w imię jakichś niezidentyfikowanych wartości, które rzekomo powstanie niesie, tak jakby nigdy wcześniej i później do aktów heroizmu Polacy nie wykazywali! A praca organiczna leży i kwiczy, bo wymachiwanie szabelką wyczerpuje wyobraźnię…
 
A właśnie, a propos bohaterstwa…
 
Kolega Rolex sformułował zarzut: „fantastyczny argument ludzi pozbawionych wyobraźni, jakoby o bohaterstwie walczacych nie warto było wspominać, bo "taka mieli robotę”.”
 
Wspominać warto, niemniej nie warto się tym ekscytować, ponieważ w przeciwnym wypadku k a ż d e g o żołnierza należy uznać za bohatera z definicji. A w przypadku powstania mowa jest o o c h o t n i k a c h – nikt ich pod bronią w szeregi nie zganiał. Skoro to wolontariat i to złożony z najlepszej, ideowej młodzieży, przeto czego innego właściwie się spodziewamy? Ich poświęcenie jest oczywiste i nie podlega dyskusji – i tu hagiografowie stawiają kropkę, zamiast poczynić kolejne logiczne spostrzeżenie: decyzja Bora z 31 lipca doprowadziła do zmarnowania tego potencjału uwikłaniem go w głupią (głupią – bo źle zaplanowaną, wadliwie przeprowadzoną, histerycznie uzasadnioną) walkę. Szeregowcy wypełnili swój obowiązek, tak jak to zobowiązali się w przysiędze – i należy odnotować to jako fakt, a nie nadzwyczajne wydarzenie.
 
Zmierzam do konkluzji – kolega Rolex napisał (a raczej chyba mu się napisało, tak jak niemowlakowi się czasami ulewa) coś dziwnego:
 
Ja się natomiast nie zgadzam, by on takie poglądy zachwalał publicznie, jako powszechnie obowiązujące.
 
„On” to ja. I to chyba jedyne, co się w tym zdaniu zgadza. Po pierwsze, niesłychana jest ta totalniacka pewność siebie, przejawiająca się władzą na wolnością publicznych wypowiedzi. Kolega Rolex uważa się za dysponenta publicznych poglądów – rozdziela właściwe, kasuje szkodliwe. Oczywiście „szkodliwość” definiuje arbitralnie. Po drugie – o jakie „takie” poglądy właściwie chodzi? Kolega Rolex precyzuje, że chodzi mu o obronę agresywnych idiotów przed sprytnymi mędrcami. Ponoć Hitler i Stalin napadli na Polskę tylko dlatego, że uznali nas pochopnie za gości do rzeczy, rozsądnych i przewidywalnych. Gdyby tylko lepiej znali historię polskich czynów fanatycznych, to trzymaliby się od II RP z daleka. A oni najwyraźniej niczego nie wiedzieli o awanturze styczniowej z 1863 roku czy działaniach niedołęgi militarnego Kościuszki, pamiętali jedynie o Grunwaldzie, Kircholmie, Kłuszynie czy bitwie warszawskiej. Nie przestraszyli się polskiej umiejętności zwyciężania małymi siłami nad przeważającym liczebnie przeciwnikiem. Kunszt wojenny Polaków to nie ich zmartwienie. Gdyby natomiast wcześniej wyobrazili sobie tłum cywilów, z których co dwudziesty ma pistolet, idący do ataku na cekaemy… ooo, to 23 sierpnia 1939 roku podpisaliby dwustronny pakt obronny i świat uniknąłby wojny o zasięgu globalnym…
 
Ten – nazwijmy to otwarcie – prymitywny egocentryzm to schorzenie nieodłącznie towarzyszące wysławianiu bohaterstwa. Wymuszony jest on łatwo identyfikowalną okolicznością – świata polskie szaleńcze wyczyny nie obchodzą. Dlatego właśnie towarzysze Hitler i Stalin nie mieli żadnych obaw podpalając w Polsce świat. Dlatego właśnie towarzysz Stalin robił później to, co chciał, nie przejmując się ostrożnymi obiekcjami Czerczila (amerykański kaleka w ogóle nie miał obiekcji). Dlatego dymy nad powstańczą Warszawą nie zasnuły nieba nad Londynem, Waszyngtonem i Paryżem. Polonocentryzm, prężąc swe muskuły przed lustrem, nigdy nie przyjął tej konstatacji do wiadomości. Nasi sąsiedzi nie bali się naszego bohaterstwa, a łzawe historyjki o tym, że powstanie uchroniło Polskę od stania się 17 republiką, powstały post fatum, jako nieudolne usprawiedliwienia straszliwej klęski…
 
 
Na koniec nieco prywaty:
 
1.        Kolega Rolex napisał, że nie widzi sensu publikowania tekstu rocznicowego trzy dni przed rocznicą. Takie stanowisko uważam za absurdalne – właśnie rocznica jest najlepszą datą, kogo zainteresuje tekst o powstaniu w lutym? Po wtóre – pretensja idzie tym torem: krytykowanie rocznicy jest niestosowne. Ja świętowanie tej rocznicy uważam za niestosowne, więc moja motywacja jest oczywista i zrozumiała…
2.        Drugi błąd, tym razem metodologiczny – ja niczego nie uogólniam. Odwrotnie – ja przeprowadziłem oduogólnianie. Mityczne 100% powaliłem na kolana kilkoma przykładami negatywnymi, natomiast nigdzie nie twierdziłem, że przykłady negatywne dają 100% a rebours. Gejopek się pomylił, a kolega Rolex z rozpędu potknięcie zatwierdził.
3.        „Mity powstania warszawskiego” nie tłumaczy się na „Cała prawda o powstaniu”, w żadnym narzeczu świata.
xiazeluka
O mnie xiazeluka

Demotfukracja to dwa wilki i owca głosujące menu na obiad. Wolność to uzbrojona po zęby owca kwestionująca wynik tego głosowania. /B. Franklin/ Kosovo je srpsko  39 hipokrytów się Mła boi (banuje): Hurrapatriota ignorant Cenzor tow. Żyszkiewicz Cenzuraobywatelska Mimoza Osiejuk Konkluzja - idiotka Szukająca Prawdy banami Jeremy F - pocieszny tchórz Kserokopiarka Wiesława Regularny debil Scholi - tchórz i kłamca Oldshatterhand - lubi tylko tych, którzy go podziwiają Troll Świrski Aerozolinti - hipokryta i tchórz Vitello - zarozumiały tchórz Stary Wiarus Free Your Mind Aleksander Ścios kokos26 El Ohido Siluro Nurni uśmiech losu Freeman Wyrus (rzekomo wolnościowiec) Publikacje "Gazety Polskiej" Joanna Mieszko-Wiórkiewicz grzechg maciekimaciek - kłamca Jeremiasz Paliwoda vel Zawiesia lem, pieniacz-emeryt Jerzy Korytko się jeży Peemka - kłamca i fałszerz towarzysz Krzysztof Ligęza kerimad64 Mała Mi - przemądrzałą gimbaza JohnKelly - rewers polonisty i logika Adamkuz - tchórz Maciej walczący z faktami Stary towarzysz Dyletant cartw Propagandzistaobywatelski

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (48)

Inne tematy w dziale Rozmaitości