|
Zabawy w rodzaju Narodowego Dyktanda są bardzo śmieszne. I pouczające – ileż niesamowitych rzeczy można się niespodziewanie dowiedzieć z arkusza odpowiedzi…! Równie interesujące wyniki dałby test „Matura po latach”, polegający na posadzeniu w ławkach dorosłych ludzi i wręczeniu im standardowego zestawu z egzaminu dojrzałości. Chyba się nie pomylę zakładając, że wyniki byłyby gorsze od tegorocznych maturzystów…
Skąd takie przypuszczenie? Wystarczy się zapytać dowolnego znajomego (nie zajmującego się matematyką zawodowo) czy słyszał kiedyś o równaniu z parametrem. 9 na 10 odpowie, że oczywiście. Następnie należy zapytać, do czego się takie równania w życiu codziennym przydają – tutaj pomysłowością wykazałoby się pewnie 5 na 10. No to pozostaje już tylko poprosić tych pięciu, by takie równanie ułożyli. Ilu sobie poradzi? Jeden? To szacunek bardzo optymistyczny, niemniej przyjmijmy go dla wygody jako prawdziwy. Jak więc widać 90% ludzi nie ma zielonego pojęcia jak zastosować w praktyce nauki, które się przymusowo pobierało latami w uczyliszczach… W jakim celu się więc dręczy młodych ludzi jakimiś logarytmami, różniczkami czy płaszczami pierwiastków? Co to jest właściwie ten logarytm i co daje mi nieweryfikowalna wiedza o sferze K potasu (o różniczkę nie ma co pytać, każdy wie, że to wyniczek odejmowanka)?
Na to pytanie padają zwykle dwie typowe odpowiedzi:
1) Bo to się przydaje w życiu.
2) Bo matematyka rozwija umiejętność logicznego myślenia.
Humorystyczną odpowiedź 1) weryfikuje życie – tak twierdzący „wiedzą”, że całkowanie przydaje się w życiu, jednak tej wiedzy nie potrafią w praktyce zastosować. Krótko mówiąc – to wiedza teoretyczna, czyli efekciarska ignorancja. Poważnej brzmi możliwość 2), w każdym razie nie da się jej ot tak po prostu zaprzeczyć, tym bardziej, że ma ręce i nogi. Tak, rozważanie wizyta w wiecznie zielonych ogrodach matematyki to intelektualna przygoda. Ale…
Sześciolatki idą do szkół. Nie zabraknie zatem czasu na zajęcie się na lekcjach (no tak, nie od razu, lecz trochę później – niemniej dodatkowa rezerwa jest) całkowaniem, różniczkowaniem, logarytmowaniem i takimi tam nieżyciowymi zagadnieniami, o których zapomni się zaraz po sprawdzającej kartkówce. Cóż z pustej nauki, zbędnej w dorosłym życiu? Nie lepiej poświęcić całe półrocze na geometrię analityczną, świetnie gimnastykującą umysł albo grę w szachy? Drugie półrocze warto wypełnić problemami matematycznymi mającymi odwzorowanie w rzeczywistości, np. „Obliczyć pensję netto z brutto” (aby dziatwa już za młodu przekonała się o skali pazerności socjalistycznego państwa) lub "ile muszę mieć przy sobie gotówki, aby dojechać z Warszawy do Szczecina w mniej niż 5 godzin przy założeniu, że policja drogowa jest skorumpowana w 98%".
I z takich zadań winny się składać egzaminy maturalne (o ile tego typu sprawdzian powinien w ogóle istnieć; idący na studia politechniczne nie będą się przecież musieli wykazywać tam znajomością przydawek, przyszli lekarze dopływami Wisły, a humaniści fizyką). Natomiast entuzjaści logarytmowania czy rozkładania na czynniki pierwsze pierwiastków pogłębialiby swoje naturalne zainteresowania na lekcjach dodatkowych lub w kółkach zainteresowań, z korzyścią dla wszystkich. Zaoszczędzony czas można byłoby przeznaczyć na naukę kaligrafii (po co, w epoce puszczanych z komór esesmanów? Dla sprawności manualnej – zawsze się przyda), dobrych manier, gotowania (wspaniałe pole dla eksperymentów i jakie pożyteczne zajęcie na przyszłość!) czy ekonomii.
Nie przesadzajmy zatem, za dużo informacji teoretycznych w niczym nie pomaga, efekt może być bowiem taki:
Do sączących piwko pod budką podchodzi cudzoziemiec:
- Do you speak english?
- Ech?
- Parle vous francais?
- Ech?
- Sprechen Sie deutsch?
- Ech?
- Parla Italiano?
Zirytowany facet zwraca się do kumpla:
- Patrz, kurwa, tyle języków zna i nie może się dogadać.
|