W ostatnich tygodniach spotkałem się z optymistycznymi i bardzo pozytywnymi recenzjami filmu Agnieszki Holland „W ciemności” (por. np. http://www.deon.pl/wiadomosci/komentarze-opinie/art,306,zaskakujaco-nieschematyczna-holland.html ), skupiającymi się między innymi na „obiektywnym przedstawieniu relacji polsko-żydowskich”. Nie mogło być inaczej – to przecież nasz polski kandydat do Oscara.
Rzeczywiście, film jest świetnie zrobiony. Aktorstwo, trud operatorów pracujących w kanałach, czy też scenerię i fabułę można chwalić bez końca – jak mówią: chapeau bas! Nie tym jednak chciałbym się zająć – poszedłem na ten film, gdy opadła już oscarowa gorączka, starając się obejrzeć go chłodniejszym okiem (sala kinowa była nadal pełna!). Wiedziałem bowiem, że treść tego filmu, a przede wszystkim jego „obiektywność” w opisie relacji międzyludzkich nie jest tak „czarno-biała”, jakby się tego chciało. Pierwsze moje wątpliwości zrodził tekst p. Pawła Jędrzejewskiego. Dotyczy on postaci głównego bohatera i wierności jego przedstawienia (tekst dostępny jest na Forum Żydów Polskich - http://fzp.net.pl/opinie/jedno-pytanie-do-dwoch-sochow ). Drugie natomiast obudziły się pod koniec filmu, podczas końcowych napisów. Przekazują one bowiem widzowi, że „ludzie nie potrzebują Boga, by się nawzajem karać” - jest to bardzo przewrotne zdanie, które unaoczniło mi jak bardzo fałszywy obraz epoki i człowieka w ogóle przedstawia nam „W ciemności”.
Pomijając jednak te dwie sprawy, przejdę do trzeciej, która – moim zdaniem – najbardziej uwypukla fałszywość wizji przedstawionej przez ten film. Chodzi tu o obraz Ukraińców, ich relacje do innych narodowości i roli jaką odegrali oni – zdaniem autora „W ciemności” - w ogarniętym wojną Lwowie. W filmie mamy do czynienia z czterema postaciami tego pochodzenia: dwoma sprzedawczyniami, mężczyzną zarządzającym robotnikami pracującymi w getcie oraz Bortnikiem, wyższym oficerem Ukraińskiej Policji Pomocniczej (sądząc po umundurowaniu), kolaborującej z niemieckim okupantem. Zajmowała się ona nie tylko utrzymywaniem porządku na podległych Niemcom terenach, ale też pacyfikacją Polaków oraz eksterminacją ludności żydowskiej.
To właśnie ta postać przekazuje nam informacje: Ukraińcy nie tyle współpracowali z Niemcami, co nawet – za cenę własnego życia – sami kończyli ich „dzieło”. Bortnik bowiem pojawia się w filmie tylko wtedy, gdy z wielką determinacją (schodząc też do kanałów) szuka Żydów, bądź gdy przychodzi upić się u Sochy w domu, by święcić kolejny ze swoich „sukcesów”. Nie liczy się dla niego przyjaźń Sochy, ani własne życie – spełnia on swe obowiązki z pełnym przekonaniem i determinacją. Prawda jednak dotycząca roli Ukraińców nie jest taka czarno-biała – tak samo jak ich stosunek do Żydów. Podczas II WŚ los postawił ich w nieco innej roli niż Polaków czy Żydów (niemiecka obecność dawała bowiem Ukrainie nadzieje na upragnioną niepodległość, o którą walczyli nieprzerwanie od kilkudziesięciu, jeśli nie kilkuset lat). Była to walka pełna krwi, męczeństwa i cierpienia (np. Wielki Głód w latach 30. XX wieku). Jednak wystarczy przywołać fakt, iż czwarte miejsce (po Polsce, Holandii i Francji) wśród krajów z największą liczbą osób, którym przyznano tytuł „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”, zajmuje właśnie Ukraina (jednym z nich jest Andrzej Szeptycki, greckokatolicki arcybiskup Lwowa – pełną listę można znaleźć tutaj: http://www1.yadvashem.org/yv/en/righteous/pdf/virtial_wall/ukraine.pdf ).
Oczywiście, można powiedzieć, że Holland nie mogła pokazać wszystkiego, że musiała skupić się na wydarzeniach pierwszoplanowych – tak aby akcja filmu toczyła się naprawdę w kanałach - w ciemności. Z drugiej strony to niedopracowanie może spowodować kolejne nieprzyjemne nieporozumienia, szczególnie gdy film otrzyma Oscara i będzie szerzej dostępny ukraińskiej publiczności. Wielkie dzieło, nawet jeśli przedstawia nieprawdziwe historie realnych ludzi i co najmniej dziwne wizje człowieczeństwa, to przynajmniej niech nie dzieli. Pokazując tak niesprawiedliwy obraz relacji (Polak ratuje, Ukrainiec ściga)„czarno-biały” film Holland nie mógł mi się podobać (warto przy tej okazji polecić ukraińską produkcję na ten temat - „Zolotyj wereseń” - niestety dostępny tylko po ukraińsku). Nie budujmy „obiektywnych” obrazów kosztem innej prawdy...
Karol Wilczyński
Autor notki jest członkiem redakcji "Pressji"
Wydawca Pressji
Strona Pressji
www.pressje.org.pl
Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura