Parlament Europejski dał zielone światło dla wprowadzenia nowego podatku w Unii Europejskiej, tzw. podatku Tobina. Jest to podatek zaproponowany przez Jamesa Tobina, amerykańskiego noblistę w dziedzinie ekonomii zajmującego się spekulacjami transakcji walutowych. W teorii, wprowadzenie podatku Tobina odsuwa niebezpieczeństwo gwałtownego osłabienia waluty na skutek działań spekulantów. Stawki podatkowe zaproponowane przez Komisję Europejską to 0,1% dla akcji i obligacji oraz 0,01% dla instrumentów pochodnych.
Jak mówi Anni Podimata, sprawozdawca odpowiedzialna za nowy podatek: "Podatek od transakcji finansowych jest integralną częścią strategii wyjścia z kryzysu, zapewni on bardziej sprawiedliwą dystrybucję obciążeń z nim związanych. Nie doprowadzi on do relokacji transakcji finansowych poza granice UE, ponieważ wiązałoby się to z kosztami wyższymi niż zapłacenie podatku." Gdyby podatek obowiązywał we wszystkich krajach UE to wg. francuskiego „La Tribune” przyniesie ono 57 miliardów euro dochodu, który zgodnie z projektem ma zasilić bezpośrednio budżet Wspólnoty.
Nowemu podatkowi sprzeciwia się Premier Wielkiej Brytanii – David Cameron, według którego nowy podatek może spowodować wzrost bezrobocia i spadek konkurencyjności Europy. Krytycy podatku Tobina twierdzą, że wprowadzenie go ma sens jedynie wtedy, jeżeli będzie to miało miejsce na nie tylko na obszarze UE. Inaczej, jak podkreśla także Premier Wielkiej Brytanii, usługi finansowe przeniosą się do obszarów nie obciążonych owym podatkiem. Za wprowadzeniem tego podatku oponował na początku tego roku były prezydent Francji Nicolas Sarkozy, Niemcy zaś poszukiwały w tej sprawie konsensusu. Według Sarkoziego nowy podatek będzie skutecznym sposobem na walkę ze spekulantami finansowymi.
Będzie to z pewnością cios dla rynków finansowych, których lobby silne walczyło z pomysłami wprowadzenia podatku od transakcji. Podatek Tobina został wprowadzony w latach 80 tych w Szwecji, gdzie wcale nie spowodował stabilizacji rynków finansowych, a wartość szwedzkich spółek giełdowych i zyski na parkiecie poszły mocno w dół.
Petros Tovmasyan
