Pressje Pressje
107
BLOG

Prawa człowieka rzucone przeciw człowiekowi (długie, dla wytrwał

Pressje Pressje Polityka Obserwuj notkę 21

Niniejszy tekst opracowany został na podstawie artykułu Jakoba Cornidesa, Human Rights Pitted Against Man, z „The International Journal of Human Rights”, vol. 12, No. 1, February 2008 – przepraszam za ewentualne braki w przekładzie tytułu na polski, ale tłumacz ze mnie średni.

 

Powyższy artykuł zdążył już zrobić spore zamieszanie. Autor, pracownik Komisji Europejskiej, odważył się zrobić coś, co w środowisku euro-urzędników zdarza się niezwykle rzadko – zdobył się na szczerą krytykę współczesnego rozumienia praw człowieka. Jak to się stało, że był w stanie to zrobić pracując w środowisku, w którym jakakolwiek krytyka tej świeckiej świętości, jaką są prawa człowieka, stanowi naruszenie tabu? Być może odpowiedź daje sam autor pisząc, że nie jest w tym zakresie specjalistą. Mimo to, a może właśnie dlatego, jego tekst daje wiele cennych uwag, które na ogół umykają w debacie dotyczącej praw człowieka, a które po przeczytaniu tego tekstu wydają się oczywiste (a przynajmniej mi się wydają)!

 

Artykuł dotyczy rozumienia aborcji, jako prawa człowieka. Opiera się na dwóch przykładach: opinii Sieci Niezależnych Ekspertów UE ds. Praw Podstawowych (SNEPP), nieistniejącego już obecnie organu doradczego Komisji Europejskiej, a także sprawie Alicji Tysiąc przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu. Będę pisał tylko o tym pierwszym przypadku, na którym też głównie skupia się autor.

 

Kilka słów wstępu: opinia SNEPPu dotyczyła umowy pomiędzy Słowacją a Stolicą Apostolską dotyczącej warunków, na podstawie których państwo miało zapewnić obywatelowi prawo do klauzuli sumienia, czyli odmowy działania w sposób sprzeczny z jego sumieniem. W zakres tego wchodził m.in. sprzeciw lekarzy wobec przeprowadzania zabiegu aborcji. Umowa została uznana przez organizacje pro-choice za sprzeczną z prawami człowieka, czyli prawem do aborcji, i poprzez Parlament Europejski, a następnie Komisję Europejską działającą pod wpływem Parlamentu, skierowana do SNEPPu, który w 2005 r. wydał bardzo jednostronną opinię potwierdzającą stanowisko proaborcyjne. Opinia była co prawda prawnie niewiążąca, ale spowodowała zamieszanie na Słowacji doprowadzając do upadku rządu i powstania nowego, złożonego z dziwnej koalicji prawicowych i lewicowych populistów (na temat opinii w polskich źródłach zobacz m.in. P. Bravo, Trudno dostępny wyjątek, „Tygodnik Powszechny”, 22 stycznia 2006 r., J. Daniška, Wolność sumienia na Słowacji, „Międzynarodowy Przegląd Polityczny”, 1(13)/2006).

 

A teraz do rzeczy! Cornides przykłada dużą wagę do faktu, że podejście do aborcji wśród krajów europejskich nie jest rozumiane identycznie, aczkolwiek ma jedną wspólną cechę; nigdzie nie jest prawem, natomiast wszędzie jest karalne! W pewnych krajach aborcja dostępna jest łatwo, w innych trudno, ale wszędzie dostępność aborcji budowana jest na zasadzie wyjątku od reguły, czyli zniesienia karalności za czyn, a nie „prawa do aborcji”! Cornides zwraca też uwagę, że oprócz prawa różni się też praktyka – przy podobnie brzmiących zapisach prawnych dostępność aborcji w różnych krajach również nie jest jednakowa.

 

Kolejną rzeczą, na którą za autorem trzeba koniecznie zwrócić uwagę, jest fakt, że na Słowacji nie doszło do żadnego przypadku, gdzie na podstawie tej umowy w przypadku legalnie dopuszczonej aborcji doszłoby do braku dokonania zabiegu aborcji. Opinia była zatem czysto hipotetyczna. Co z tego wynika?

 

Wg autora fakt, że opinia została wydana bez żadnego uzasadnienia w faktach, w sposób pospieszny, a także z wielką pogardą dla krajowych regulacji w tym zakresie wiąże się z tym, że próbowano przepchnąć nową kategorią prawa, a mianowicie „prawo do aborcji”. „Szokująca nowość nie leży w argumentach, które są używane, ale w celu, do jakich ich użyto. Celem nie jest już prawne uznanie (tolerancja) aborcji, ale zdefiniowanie dostępu do prawnie dozwolonych usług aborcyjnych jako prawa podmiotowego, podstawowego prawa kobiet w ciąży, wypierającego inne prawa podstawowe, włączając w to wolność sumienia lekarzy i pielęgniarek. Zgodnie z tą nową doktryną nie ci, którzy stosują zabieg aborcji są z punktu widzenia praw człowieka podejrzani, lecz ci, którzy nie chcą wziąć w tym udziału (s. 113).

 

Choć państwa w żaden sposób nie zobowiązały się do przestrzegania „prawa do aborcji”, to „prawo” to promowane jest w taki sposób, aby „stać się najbardziej podstawowym prawem – lex suprema uchylającym, gdy trzeba, inne prawa podstawowe” (s. 119). To oczywiście za cenę prawa do życia, które do tej pory uchodziło za najbardziej podstawowe.

 

Skoro jesteśmy przy tym temacie przejdźmy do omówienia przez Cornidesa podstawowych argumentów za aborcją wg opinii SNEPPu (s. 114-115):

(1)     Zbyt restrykcyjne prawodawstwo aborcyjne może ograniczać kobiety w dostępie do legalnej aborcji, co z kolei powoduje obniżenie ochrony ich prawa do życia.

(2)     Kobieta w ciąży powinna mieć prawo do aborcji przynajmniej w kilu sytuacjach, włączając w to poważne zagrożenie dla jej zdrowia.

(3)     Odmowa kobiecie skutecznej możliwości dokonania aborcji w okolicznościach, gdy aborcja jest legalna może prowadzić do nieludzkiego i poniżającego traktowania.

(4)     Dyskryminacją jest odmowa dostarczenia przez państwo pewnych legalnie dostępnych usług zdrowia reprodukcyjnego dla kobiet.

(5)     W kilku krajach europejskich prawodawstwo zakłada, że odmowa dostępu do legalnej aborcji daje kobietom prawo do złożenia skargi. Wg SNEPPu to „prawo do środka odwoławczego” (Right to Review) oznacza uznanie „prawa do aborcji” w tych krajach.

Cornides słusznie zwraca uwagę, że argumenty (1), (2) i (4) dotyczą tego, czy aborcja w ogóle powinna być dostępna i nie powinny wchodzić w zakres przedmiotowy opinii, ale pokornie zajmuje się każdym argumentem po kolei.

 

Ad (1) Ten argument opiera się m.in. na założeniu, że ograniczanie dostępu do legalnej aborcji zwiększa ilość aborcji dokonywanych nielegalnie, w gorszych warunkach, co zwiększa ryzyko utraty życia przez matki. To, po pierwsze, przede wszystkim założenie. Po drugie natomiast „powinno być oczywiste, że celem prawa zabraniającego lub ograniczającego aborcję jest, aby żadne aborcje nie miały miejsca, a nie, żeby aborcje były dokonywane potajemnie. To czysty absurd nakładać na państwo odpowiedzialność za negatywne konsekwencje jakiegokolwiek nielegalnego czynu, którego państwowy ustawodawca [w ogóle] zabronił” (s. 115).

 

Ad (2) Tutaj następuje przede wszystkim problem z określeniem, co to jest zagrożenie dla zdrowia („czy istnieją ciąże, która nie są związane z ryzykiem dla zdrowia?”). Ale poza tym należy zwrócić uwagę, że „ryzyko dla zdrowia jest często hipotetyczne, podczas gdy fakt, że aborcja pozbawia życia dziecka jest [zawsze] prawdziwy”.

 

Ad (3) Ten przypadek często wiąże się z poczęciem dziecka, które jest zdeformowane. „Zmuszenie do urodzenia” takiego dziecka miałoby stanowić nieludzkie i poniżające traktowanie ze strony państwa. „Podstawową sprawą w takich przypadkach nie jest godność kobiety w ciąży czy sumienie lekarza, ale czy akceptujemy lub nie obecność osób upośledzonych w naszym społeczeństwie. Niestety zarówno Komitet Praw Człowieka ONZ, jak i SNEPP, zdają się myśleć, że upośledzone dzieci nie mają prawa do życia i powinny zostać wyeliminowane przed urodzeniem. Jednakże nie wyjaśniają tego, jak chcą to pogodzić z prawami człowieka, których chcą chronić” (s. 117). [Unia uznaje i szanuje prawa osób niepełnosprawnych do korzystania ze środków mających im zapewnić (…) udział w życiu społeczności – art. 26 Karty Praw Podstawowych].

 

Ad (4) Pojęcie zdrowia reprodukcyjnego od dawna budzi kontrowersje. Jak wskazuje Cornides, tekst opinii SNEPPu charakteryzuje ciążę jako „chorobę właściwą kobietom”, a aborcję jako sposób na jej „leczenie”. Tym samym „zdrowie reprodukcyjne nie oznacza, jak ktoś mógłby wierzyć, zdrowia organów płciowych lub zdrowia potomstwa, ale jego eliminację gwałtownymi środkami” (s. 118).

 

Ad (5) Biorąc pod uwagę, że w badanych krajach aborcja jest legalna tylko w pod warunkiem zaistnienia specjalnych okoliczności, „jest w interesie zarówno kobiety domagającej się aborcji, jak i lekarza, aby starannie zbadać, czy te okoliczności zaistniały w celu uniknięcia sankcji kryminalnych. Badane przepisy dostarczają możliwości poddania kontroli błędnej diagnozy, lecz nie mają na celu ponownego sądzenia obiekcji sumienia. Diagnozę medyczną można poddać zewnętrznemu badaniu, podczas gdy decyzji sumienia nie!” (s. 118).

 

Opinia SNEPPu jest skierowana w sposób jawny przeciw chrześcijańskiemu pojęciu sumienia, które jest przeszkodą dla dokonania aborcji, a więc przeciw chrześcijaństwu jako takiemu (można przeczytać m.in., że umowy należy się obawiać, gdyż 70 % społeczeństwa Słowacji to chrześcijanie, co może utrudnić dostęp do aborcji, a poza tym, że np. prywatny katolicki szpital nie może odmówić przyjęcia lekarza ateisty, bo stanowiłoby to dyskryminację). Dlatego też prawnicy uznają, że umowa ta stanowi również przejaw dyskryminacji religijnej, gdyż buduje uprzywilejowaną pozycję chrześcijanom na Słowacji. Cornides zauważa, że nawet gdyby przychylić się do tych irracjonalnych zarzutów, „godnym pochwały środkiem zaradczym byłoby rozszerzenie wolności sumienia na wszystkich lekarzy, a nie odebranie jej wszystkim” (s. 111). Przyjmując takie stanowisko, jakie zajął SNEPP, efekt jest taki, że jeżeli takie postanowienie zostało uznane ze niezgodne z prawami człowieka tylko na tej podstawie, że zostało zawarte w konkordacie (akty prawa człowieka też przecież zawierają prawo do wolności sumienia), „zwykły fakt zawierania konkordatów musi zostać uznany za przejaw dyskryminacji. Ostateczną, acz absurdalną, konsekwencją tego argumentu jest to, że państwa członkowskie UE muszą raz na zawsze przestać zawierać traktaty ze Stolicą Apostolską” (s. 112).

 

Jakob Cornides stawia istotne pytanie o jakość naszej demokracji i siłę społeczeństwa obywatelskiego. Jakie prawo mają takie małe organy złożone z „ekspertów” decydować o treści praw przysługujących ludziom? To samo dotyczy NGO-sów. Nie może się podobać sytuacja, gdy „mała ilość uczonych dostaje specjalny i ekskluzywny status certyfikowanych politycznie ekspertów, wyłącznie których słuchają instytucje polityczne. W długim okresie czasu prowadzi to do ryzyka monopolizacji debaty przez małe, ale ogromnie wpływowe, oligarchie ekspertów, która rozpocznie się od odsączania (…) wszystkich faktów i poglądów, które nie zgadzają się z ich własnymi uprzedzeniami (s. 123-124).

 

Cornides zaczyna swój artykuł od przywołania słów Jana Pawła II, który wskazywał, że w wieku największych totalitaryzmów wciąż istnieją ideologie, które zwracają się przeciw człowiekowi i rodzinie. Czy to dotyczy również praw człowieka? Nie? A Dlaczego właściwie nie? „Jeżeli aborcja jest prawem człowieka, w takim razie Związek Radziecki, który w 1923 r. był pierwszym krajem na świecie legalizującym ją, musi uchodzić za prawdziwego promotora (champion) praw człowieka, a wszyscy ci dysydenci musieli być w błędzie, gdy odmówili radosnego poddanie się jego łagodnym rządom” (s. 129).

 

Największym problemem praw człowieka dziś jest zniszczenie języka praw (M.A. Glendon pisała o tym na gruncie amerykańskim już na początku lat 90-tych - Rights Talk); „język odnoszący się do praw człowieka jest dziś wykorzystywany przez każdego, kto chce coś przepchnąć przez polityczną agendę. (…) W imię praw człowieka prowadzone są wojny, produkowana i sprzedawana jest broń, a… dzieci są zabijane w macicach matek” (s. 128).

 

Co jest źródłem tego problemu? „Nie istnieje już wspólne rozumienie praw człowieka, co powoduje, że można nimi manipulować” (s. 128). Język „prawa do aborcji” wychodzi z założenia, że negatywna jej ocena jest tylko „filozoficznym przekonaniem”, które nie powinno być narzucane innym. Ale w takim razie „przekonaniem” może być wszystko, łącznie z poglądem potępiającym faszyzm. Konsekwentne stosowanie tego schematu prowadziłoby do tego, że „nasze prawa przestałyby być oparte na rozumie, a jedynie na sile (power)” (s. 112). Taką taktykę stosują promotorzy nowych praw, którzy podstępnymi metodami doprowadzają do uznania tego, na czym im zależy; „zamiast mówić, że chcą oni podyktować nowe prawa społeczeństwu, udają, że prawo międzynarodowe zobowiązuje ich do zrobienia tego oraz, że nowe prawa, które tworzą, oddają oryginalny sens konwencji, który, z jakichś niewiadomych powodów, był ukryty aż do dziś” (s. 128).

 

Jakob Cornides kończy swój znakomity artykuł ostrzeżeniem, które wszyscy powinniśmy wziąć sobie do serca!!

 

 Wydaje się, że przekazaliśmy za dużo władzy samozwańczym „ekspertom od praw człowieka”. Naiwnym było sądzić, że nie zamierzają tego nadużyć! 

Tekst artykułu najprawdopodobniej wkrótce będzie można przeczytać w polskim przekładzie w „Międzynarodowym Przeglądzie Politycznym”.

 

Artykuł Cornides jest doskonałą ilustracją dzisiejszego artykułu Wandy Nowickiej w „Rzeczpospolitej”.

 

 Na koniec uwaga do prof. Sadurskiego. W swoim poście pt. Liberalne kawałki (II): Hayek i Rawls, dyskredytuje Pan Hayeka pisząc, że był „autorem jednej z najbardziej fałszywych (w sensie niespełnienia) prognoz XX wieku, a mianowicie, że reformy typu welfare state muszą nieuchronnie prowadzić do państwa totalitarnego i gwałcącego ludzkie wolności i swobody polityczne. Wszystko, co wiemy o tendencjach rozwoju państw w wieku XX wskazuje na dokładnie odwrotną prawidłowość”. Ja się w takim razie pytam, czy wszechobecne państwo opiekuńcze, którego zadaniem jest m.in. zapewnienie dostępu do aborcji kobiecie wbrew obiekcjom moralnym lekarza, czyli przymuszenie człowieka, który chciał ratować życie, aby to życie zakończył, nie jest przypadkiem państwem opresyjnym, będącym spełnieniem ponurej prognozy austriackiego filozofującego ekonomisty? 

Maciej Brachowicz 

P.S. Przepraszam, jeżeli nie będę w stanie od razu odpowiadać na ewentualne komentarze, ale muszę dziś zrobić rzeź studentom, łamiąc oczywiście wszystkie ich prawa człowieka:)

Pressje
O mnie Pressje

Wydawca Pressji Strona Pressji www.pressje.org.pl Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (21)

Inne tematy w dziale Polityka