Pressje Pressje
43
BLOG

Putina strachy nie na Lachy

Pressje Pressje Polityka Obserwuj notkę 4
Jadąc do Moskwy premier Donald Tusk myślał, że to on sam jedną rozmową z Prezydentem Federacji może zmienić relacje polsko-rosyjskie. O tym, jak grubo się mylił pokazał mu Władimir Putin podczas czwartkowej konferencji prasowej. Może właśnie dlatego premier Tusk ukrył się we Włoszech? Gorycz porażki lepiej jest łykać w samotności, z dala od dziennikarzy i Prezydenta RP, który z triumfującą miną wytykałby palcem -„a nie mówiłem!”

      Wizyta premiera Donalda Tuska w Moskwie zakończyła się mało efektywną wymianą komplementów. Nie można przecież mówić o sukcesie dyplomatycznym dającym się streścić w formułce, iż „w końcu udało się nawiązać dialog”, w jednej mało istotnej umowie oraz zapowiedzi powrotu polsko-rosyjskiej szopki w Zielonej Górze. To Moskwa pozwoliła Tuskowi na odbudowę dialogu, trudno więc rozpatrywać go jako osiągnięcie nowej ekipy z alei Ujazdowskich. Wydarzenie, obserwowane z wielkim napięciem przez media, zostało skalkulowane przez strategów PO tylko w kategoriach efektu medialnego, które nie miało zmienić jakościowo wzajemnych stosunków. Prawdopodobnie jednak spindoktorzy nie docenili, iż wizyta w Moskwie wybiega poza ramy marketingu politycznego.

      Premier – zakładnik swych pochopnych wyborczych deklaracji jadąc do Moskwy w ubiegłym tygodniu stał się częścią szerszego politycznego plan Putina i zaspokoił oczekiwania państw zachodniej Europy. Unia Europejska, która dziś za wszelką cenę dąży do wyjścia z niekomfortowej sytuacji, w jakiej postawiła ją Polska poprzez zablokowanie podpisania umowy o partnerstwie i współpracy z Rosją w 2006 r., odetchnęła z ulgą. Nikt nie będzie jej już przypomniał niewygodnych faktów o naruszaniu praw człowieka, o realnym braku demokracji u wschodniego sąsiada, o konieczności spełniania zobowiązań zapisanych w umowie w sposób nie jednostronny. Prawdopodobnie w niedługim czasie możemy spodziewać się podpisania nowej umowy z Rosją – bez rozliczenia poprzedniej i bez stawiania niewygodnych dla niej warunków.

      Trudno także nazwać tę wizytę przełomem z polskiego punktu widzenia, chyba że przełomem jest sam fakt wizyty. Wydaje się jednak, że nasze stosunki z Rosją, choć chłodne w ostatnich latach, nie były w stanie zamrożenia. Nie zerwaliśmy stosunków dyplomatycznych. Współpraca kulturalna – i bez festiwalu na ziemiach zachodnich – stanowiła dobrą podstawę do rozpoczęcia dialogu. Wizyta na najwyższym szczeblu powinna więc przynieść więcej konkretów. Jednakże lista spraw do załatwienia wciąż pozostaje bardzo długa i pomimo sympatycznej atmosfery podczas rozmów w Moskwie żadna z nich nie zostanie załatwiona w dającej się przewidzieć przyszłości.

      Spotkanie Donalda Tuska z Władimirem Putinem, jak i częściowe zniesienie embarga na produkty żywnościowe w grudniu ubiegłego roku dowodzą tezy, że premier pozwala się wciągnąć – być może nie intencjonalnie – w rosyjską politykę wobec UE. Prezydent Rosji stopniowo, acz konsekwentnie rozbija jedność państw członkowskich poprzez prowadzenie dyplomacji jedynie bilateralnej. Kreml demonstracyjnie porozumiewa się z szefami rządów państw członkowskich ponad głowami Komisji Europejskiej, nawet jeśli rozmawia o sprawach dotyczących interesów i jurysdykcji wspólnoty (gazociąg północny, embargo na produkty żywnościowe). Podważa w ten sposób prawomocność istnienia ciała politycznego, będącego dziś już czymś znacznie więcej niż prostą organizacją międzynarodową. Zgodnie z tą logiką Rosja utrzymuje partnerskie stosunki ze wszystkimi największymi państwami członkowskimi UE – Niemcami, Francją czy Wielką Brytanią. Reszta nie ma dla niej znaczenia. Oczywiście dla wielkiej Rosji kraje, będące kiedyś w orbicie wpływów imperium, pozostają w dalszym ciągu przedmiotem zainteresowania, ale nie jako równoprawny podmiot polityki zagranicznej.

      Polskim sojusznikiem Putina w dyplomatycznej rozgrywce jest paradoksalnie drugi koalicjant. To nie Tusk jest człowiekiem Kremla w Warszawie. To raczej Waldemar Pawlak realizuje dziś te misję. Nie oznacza to bynajmniej, że PSL jest stronnictwem wypełnionym rosyjskimi szpiegami. Polityka zagraniczna jest jednak częścią gry o interesy wąskiej grupy producentów. Partia ta działa zgodnie z logiką: nasza chata z kraja, ale syta i dostatnia. Jej liderzy nie udają nawet, iż patrzą na politykę z punktu widzenia polskiej racji stanu. Starania ministra Marka Sawickiego o zniesienie rosyjskiego embarga na polskie mięso i inne produkty rolne są dobitną ilustracją działań zgodnych z wąsko pojętym interesem zawodowym. Cofnięcie przez wicepremiera Waldemara Pawlaka kary nałożonej na spółkę J&S tylko potwierdza najgorsze przypuszczenia o poddawaniu się PSL-u zewnętrznym naciskom.

      Poprzedni rząd – znów mniejsza czy przypadkiem czy celowo – skłonił państwa członkowskie UE do zwarcia szyków wobec wschodniego sąsiada. To, że energetyka stała się jednym z głównych problemów, o którym europejscy dyplomaci zaczynają myśleć w perspektywie wspólnotowej czy próby rozwiązania problemu tzw. polskiego i nie tylko mięsa odwołując się do wspólnej polityki rolnej, jest bezsprzecznie zasługą Polski. W ten sposób UE wzmocniła swoją podmiotowość w rozmowach z Kremlem. Po wpadkach dyplomatycznych zwlekającego z wizytą w Kijowie w czasie pomarańczowej rewolucji Javiera Solany, to Polska niejako pokazała jak powinna wyglądać ewentualna wspólna polityka zagraniczna Unii Europejskiej.

      Polska ma prawo obawiać się Rosji i prób odbudowania jej imperialnej polityki. Zdaniem rosyjskich polityków wyrażanym expressis verbis wciąż znajdujemy się w strefie jej wpływów. Nie pogodzili się oni z faktem niezależności krajów byłego bloku oraz suwerennością byłych sowieckich republik. Dla odzyskania wpływu Rosja nie tylko odwołuje się do konfrontacyjnego, zimnowojennego języka, ale stosuje także najbardziej brutalne metody nacisku, których najwymowniejszym przykładem jest szantaż energetyczny. Wszystko po to, by uniemożliwić lub spowolnić oddalenie się byłych satelitów. Nerwowe i buńczuczne wypowiedzi rosyjskich generałów, polityków oraz dyplomatów świadczą, że sprawa budowy w Polsce i Czechach elementów systemu obrony rakietowej stanowi wyraźną przeszkodę na drodze odbudowy pozycji w tej części Europy. Wypowiedzi tych nie można bagatelizować, zwłaszcza jeśli do dyplomatycznych gestów przywiązujemy tak dużą wagę.

      Polska powinna starać się budować z Rosją stosunki partnerskie. Wyrazem woli budowania takich relacji byłaby deklaracja o gotowości rozliczenia się naszego wschodniego sąsiada z historią. Ten warunek wstępny pokazuje więc, że tak naprawdę klucz do dobrego sąsiedztwa znajduje się w kieszeni Rosji. To nie Polska jest problemem! Uświadomienie tego faktu naszym sojusznikom w Unii Europejskiej powinno stać się jednym z celów naszej polityki zagranicznej. Podobnie jak przekonywanie, że jednolita polityka Unii wobec Rosji przyniesie dużo więcej korzyści dla wszystkich państw członkowskich. W naszym interesie leży, by w ramach polityki sąsiedztwa komponent wschodni został zrównany w politycznych instrumentach z południowym i wpływanie na nią w taki sposób, by nadać jej odpowiednią rangę.

      Wspieranie demokratycznych i europejskich aspiracji takich państw jak Ukraina, Białoruś i kraje południowego Kaukazu leży w żywotnym interesie Polski. Nie można zatem w imię „nawiązywania dialogu” z mroźną Rosją zapominać o naszych zobowiązaniach wobec ukraińskich czy gruzińskich partnerów. Wizyta premiera Tuska na Kremlu mogła wyglądać inaczej. Na Kreml należało jechać przez Kijów.

      Podróż do Moskwy polityka z Unii Europejskiej, z kraju który dotychczas najgłośniej mówił o łamaniu swobód demokratycznych w czasie kampanii wyborczej, podczas której jawnie ogranicza się opozycję, w której wynik wyborczy przesądzony jest już dawno to cicha ale symboliczna autoryzacja polityki wewnętrznej Putina i jego otoczenia. Nikt nie kwestionuje tego, że z Rosją rozmawiać trzeba. Warto jednak zastanowić się, czy mamy realny wpływ na warunki prowadzenia rozmowy, na agendę spraw poddanych dyskusji i na pozycję przy stole. Wygodniej jest, jeśli rozmawia się siedząc wygodnie na krześle, a nie przycupniętym czeka na gest dopuszczenia.  

Marcin Emilewicz 

Tekst ukazał się w piątkowym wydaniu Dziennika Polskiego.

Pressje
O mnie Pressje

Wydawca Pressji Strona Pressji www.pressje.org.pl Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka