Ze sprawowaniem prezydencji w Unii Europejskiej jest jak z maturą. Kto zda ten egzamin uważany jest za dorosłego i pełnoprawnego partnera w polityce wspólnotowej. I tak jak do matury, aby nie oblać, należy do podjęcia tego wyzwania przygotowywać się przez kilka lat. Tak czynią to wszystkie – także te doświadczone – państwa europejskie. Polska stanie przed nim za nieco ponad trzy lata – w czerwcu 2011 roku.
Taka perspektywa czasowa dla polityków zajętych bieżącą walka partyjną wydaje się kosmicznie odległa. Jednak dla kogoś, kto zdaje sobie sprawę z ogromu zadań, które trzeba zrealizować, aby nasze przewodniczenie Unii było sukcesem, oznacza to, że zegar zaczął tykać i rząd musi pilnie podjąć decyzje o rozpoczęciu skoordynowanych przygotowań.
Tymczasem jak dotychczas o polskiej prezydencji mówiono wyłącznie w kontekście ewentualnego przyspieszenia wyborów parlamentarnych, które zgodnie z normalnym terminarzem wypadałyby – katastrofalnie – w samym jej środku. Nie ma informacji o powołaniu żadnych zespołów zadaniowych czy mianowaniu osób personalnie odpowiedzialnych za przygotowania. Obrazowo można użyć porównania, że dla modernizacji i europeizacji zarządzania państwem, a także naszej pozycji w Unii Europejskiej, prestiżu i politycznej dojrzałości, udana i zaprogramowana z rozmachem prezydencja jest czymś istotnie ważniejszym niż powodzenie organizacyjne piłkarskich mistrzostw Europy w 2012 roku. O przygotowaniach do tej, kilkutygodniowej, imprezy sportowej grzmią wszystkie media i politycy, powoływane są specjalne struktury, zabezpiecza się środki budżetowe, opinia publiczna z niepokojem śledzi rozwój wypadków. O półrocznej prezydencji, która – na dodatek - będzie miała miejsce o rok wcześniej, jest cisza.
To paradoks, gdyż zarówno skala zadań – także tych inwestycyjnych - jak i potencjał promocyjny, gospodarczy, wizerunkowy czy polityczny tego przedsięwzięcia przewyższa Euro 2012. Wydaje się jednak, że wiedza na ten temat i świadomość tego faktu jest bardzo wąska. Najwyższy czas zmienić tę sytuację. Najwyższy czas rozpocząć Narodowy Program przygotowań do prezydencji, z udziałem wszystkich segmentów władz publicznych i poszerzony o obywatelską debatą o przesłaniu, które będziemy chcieli zaprezentować za trzy lata.
Wciąż mamy szansę, żeby przygotowania do przewodniczenia Unii przebiegły bez pośpiechu i we właściwym rytmie. Jeśli jednak nie zaczniemy teraz, to za kilka miesięcy będziemy już musieli gonić się z umykającym czasem. Przygotowania należy bowiem ostatecznie zakończyć przed jesienią 2010, gdy wejdziemy ponownie w ostrą fazę sporu politycznego związanego z wyborami prezydenckimi (a pewnie i parlamentarnymi). Nie trzeba dodawać, że potencjał polityczny jaki niesie z sobą Prezydencja 2011 może być ważnym elementem kampanii wyborczej.
Czym jest prezydencja ?
Prezydencja w Unii Europejskiej to czas, w którym określone pojedyncze państwo członkowskie koordynuje prace w ramach międzyrządowego segmentu polityki europejskiej. Ministrowie, dyplomaci i urzędnicy danego państwa przewodniczą posiedzeniom poszczególnych formacji Rady i jej gremiów przygotowawczych, muszą poszukiwać kompromisów i negocjować porozumienia pomiędzy państwami członkowskimi, wspólnie z Komisją realizują program legislacyjny Unii, debatują i przekonują eurodeputowanych do racji rządów państw członkowskich. Jednym słowem kraj prezydencji staje się na pół roku odpowiedzialny za sprawne funkcjonowania europejskiego systemu politycznego w jego całym specyficznym skomplikowaniu i subtelnych relacjach międzyinstytucjonalnych. Ponadto, kraj taki organizuje cały szereg nieformalnych posiedzeń ministrów z krajów Unii, oraz ma możliwość dołączenia do swego programu dodatkowych przedsięwzięć. Jednocześnie jest to pół roku na ogólnoeuropejską promocję kultury, historii, walorów gospodarczych i turystycznych - wielki „europejski festiwal danego państwa”.
Po rządami Traktatu z Lizbony (a zapewne w tych ramach Polska będzie sprawować prezydencję), model przewodnictwa ulega istotnej zmianie. Po pierwsze, utrzymany został model tzw. „prezydencji grupowej” tzn. sprawowanej przez trzy kraje łącznie przez okres półtora roku z wewnętrznym podziałem na trzy półroczne okresy. Polska będzie, zgodnie z wcześniejszymi decyzjami, działać w ramach wspólnego programu prezydencji, razem z Danią i Cyprem od czerwca 2011 do końca 2012 roku, z tym, że nasza bezpośrednia odpowiedzialność przypada na drugą połowę 2011. Po drugie, co istotniejsze, wprowadzenie instytucji Wysokiego Przedstawiciela ds. Polityki Zagranicznej oraz stałego Przewodniczącego Rady Europejskiej ogranicza zakres działania kraju przeydencji, wyłączając z niego – choć nie wiadomo jak ten system będzie w praktyce funkcjonował – kwestie relacji zewnętrznych Unii (w tym organizację spotkań o charakterze globalnym jak np. UE-Rosja, UE-USA) i organizację formalnych szczytów przywódców krajów członkowskich. Nawet jednak w tych warunkach, prezydencja będzie miała istotne znaczenie – zmienią się jedynie jej akcenty, spadnie formalna rola premiera i ministra spraw zagranicznych, a wzrośnie odpowiedzialność poszczególnych ministrów liniowych oraz znaczenie koordynacji wewnętrznej w rządzie.
Dotychczasowa praktyka stworzyła dwa modele sprawowania przewodnictwa w Unii przez kraje członkowskie – pierwszy to tzw. „prezydencja brukselska”, a drugi to „prezydencja krajowa”. Ten pierwszy polega na złożeniu głównego ciężaru działań w europejskiej stolicy, z zasadniczą odpowiedzialnością za ich przebieg placówki dyplomatycznej przy Unii i osobiście Stałego Przedstawiciela (ambasadora) przy UE. W takim modelu spotkania, także te nieformalne, organizowane są w Brukseli, koordynacja jest w rękach ambasady, która jest w stałym roboczym kontakcie z rządem. Model krajowy zakłada podział przedsięwzięć na te które będą miały miejsce w Brukseli (formalne i stałe) i cały szereg wydarzeń dziejących się w kraju prezydencji (posiedzenia nieformalne, imprezy towarzyszące – konferencje, spotkania specjalne). Zwykle organizuje się w różnych częściach kraju, aby przy okazji pokazać Europie swoje walory kulturowe i turystyczne.
Zadania przed Polską – wyzwanie prezydencji
Z powyższego, pobieżnego przedstawienia założeń prezydencji, jasno wynika skala koniecznych działań, które trzeba pilnie podjąć, aby polska organizacja przewodnictwa Unii Europejskiej była sukcesem. Ich szczegółowe omówienie zabrałoby zbyt dużo miejsca. Wylistujmy tylko najważniejsze.
Po pierwsze należy zdecydować się na jeden z modeli organizacyjnych prezydencji. Jeśli przyjmiemy wariant brukselski to trzeba pilnie dokończyć zaplanowaną przez rząd Jarosława Kaczyńskiego modernizację i wzmocnienie, także lokalowe, naszego Stałego Przedstawicielstwa przy UE. Już teraz trzeba zacząć planowanie rotacji dyplomatów, tak żeby osiągnąć maksymalny stan osobowy i merytoryczny na rok 2011. Trzeba rozpocząć przygotowania w kwestiach logistycznych, a przede wszystkim teleinformatycznych pozwalających na stały i bezpieczny kontakt między Brukselą i Warszawą. Jeśli przyjmiemy wariant krajowy – to natychmiast należy rozpocząć inwestycje w zaplecze konferencyjne i medialne dla potrzeb prezydencji, którego nie mamy i które trzeba zbudować od zera i to najlepiej (co jest raczej nierealne) kilka, w różnych miastach Polski.
Po drugie należy rozpocząć natychmiast prace z urzędnikami Komisji (które zintensyfikuje się po zmianie składu w 2009 roku) nad wieloletnim programem legislacyjnym, aby współkształtować jego zwartość na okres na nas przypadający. Te plany już są - trzy lata to w rytmie funkcjonowania Komisji bardzo niewiele. Jeżeli tego nie zaczniemy już, to będzie za późno i nasza przeydencja zrealizuje niebezpieczny scenariusz tzw. „prezydencji zewnętrznej” czyli kontrolowanej przez kalendarz prac, na który nie ma się żadnego wpływu. Jednocześnie musimy pilnie analizować rytm działania Unii w zakresach poszczególnych polityk, aby przygotować się do podjęcia negocjacji w sprawach, które akurat wypadną – w wyniku zbieżności kalendarzowej - na nasze półrocze. Każdy kraj ma ambicję, aby za jego przewodnictwa udało się zakończyć lub formalnie rozpocząć prace nad jakąś ważną europejską polityką – z tej perspektywy warto zobaczyć, że na rok 2011 może przypaść szereg ważnych decyzji w zakresie polityk wspólnotowych .
Po trzecie już powinniśmy rozpocząć szeroką debatę obywatelską i ekspercką na temat głównego przesłania polskiego przewodnictwa. Mamy unikatową szansę wprowadzenia do europejskiej agendy tematyki, która nas szczególnie interesuje i może być naszym wkładem do procesu integracji europejskiej.
Po czwarte, należy pilnie zacząć przygotowania polskiej administracji i polityków do funkcji jakie będą pełnić w 2011 roku. Prezydencja to nie czas prezentowania swoich interesów narodowych, ale czas w którym przejmiemy odpowiedzialność za kompromis europejski. To wymaga, nieobecnych jeszcze powszechnie w polskiej administracji i polityce, umiejętności biegłego posługiwania się procedurą europejską, negocjacji, roboczych znajomości z partnerami w innych stolicach, sprawności w działaniu w Brukseli i to nie przez ministra spraw zagranicznych czy dyplomatów, ale przez urzędników poszczególnych ministerstw. Dlatego należy rozpocząć odrębny, skoordynowany Strategiczny Program Europeizacji Administracji Publicznej, wraz ze stworzeniem specjalnego korpusu urzędników o ustabilizowanym zatrudnieniu do 2011 roku i specjalnych kontraktach – tak jak ma to miejsce w wielu innych krajach przygotowujących swoją prezydencję.
Po piąte, należy opracować budżet i zabezpieczyć środki w planie wieloletnim na przygotowania. Koszty prezydencji to dziesiątki milionów euro. Ważną część tych kosztów można współfinansować partnerstwie publiczno-prywatnym, jeśli ma się odpowiednie, transparentne przepisy.
Po szóste należy przygotować strategię promocji Polski na okres prezydencji, kalendarz imprez towarzyszących w kraju i w stolicach poszczególnych państw.
Perspektywa przewodnictwa w Unii Europejskiej to także wyśmienita okazja do nowej narodowej debaty obywatelskiej o naszym miejscu w Europie, naszych celach, ambicjach, kosztach i korzyściach. Debaty nie odbywającej się kontekście decyzji czysto politycznych (jak przy okazji referendum czy wyborów) tylko dającej szansę na otwartą wymianę opinii i mobilizację obywatelską wokół pozytywnego programu.
Krzysztof Szczerski
Wydawca Pressji
Strona Pressji
www.pressje.org.pl
Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka