Ostatnio warszawskie salony medialne rozgrzały się w kolejnej wirtualnej debacie o kształcie polskiej sceny politycznej. Z jednej strony prym wodzi w niej pupil tego samowystarczalnego salonowego świata, który rzekomo decydująco wpłynął na rozpad koalicji LiD mamiąc jej młodego lidera wizją odnowy ideowej w oparciu o wtórnie adaptowane rewelacje przepisywane z myśli zachodnich, nieco już przebrzmiałych, kapłanów elit uniwersyteckich, które maja się nijak do polskich realiów. Z drugiej strony przetacza się dyskusja o prawicy rozpoczęta, przez charakterystyczne ostatnio, dąsy i fumy dwóch redakcji dzienników, z których każda uważa się za wzorzec nieco innej prawicy.
Większa część tej debaty (może poza głosami Rafała Matyi i Piotra Zaremby) widziana z perspektywy polskiej prowincji (a dla ludzi ze stołecznych kręgów medialnych prowincja zaczyna się sto metrów od ostatniej modnej knajpy blisko Sejmu) wygląda groteskowo, bo odbywa się w świecie nieistotnym, dotyczy spraw niepoważnych i jest źródłem wyłącznie zarobku dla samych uczestników tych wirtualnych zapasów, którzy najbardziej są zainteresowani ich trwaniem, stąd też będą nieustannie podtrzymywać tez złudny dialog. Tymczasem polityka w Polsce leży odłogiem, bo i partie polityczne trwają w bezproduktywnym zwarciu.
Los lewicy nie jest bezpośrednim obszarem moich zainteresowań – jeśli chce podążać za czarodziejskim fletem swojego Czerwonego Trefnisia z ulicy Chmielnej, albo powróci do zwartych kadr PRLowskich, to zniknie ze świadomości większości Polaków. Zresztą być może przyszłością polskiej lewicy jest właśnie bycie Lewicą Magnacką złożoną z „czujących społecznie” przebogatych (jak na polskie warunki) baronów i hrabiów rynku finansowego i medialnego, którzy będą sponsorować i głaskać po głowie „ideowych młodzieńców”, po to by wyrazić swoje zainteresowanie problemami środowiska naturalnego, biedy, nierówności, przemocy dyskursu, wykluczenia itp. a owi młodzieńcy będą chętnie brać od ich fundacji niemałe pieniądze i cynicznie dostarczać im coraz bardziej „zaangażowanego materiału” do tych intelektualnych samozadowoleń. Część osób być może nawet uzna, że to wszystko jest na serio i zacznie rzeczywiście przejmować się tymi ideami, ale będzie to margines.
Natomiast szeroko rozumiana prawica, która pozostanie w Polsce jeszcze długo dominującą polityczną siłą – bez swojej zasługi - musi zdać sobie sprawę, że przyszłość polskiej polityki jako takiej zależy do jej kondycji i sposobów działania. Nie da się tego dokonać w debacie pomiędzy redakcjami dwóch stołecznych gazet i grupki tych samych publicystów mających stały dostęp do ich łamów oraz do tzw. komentarzy w mediach elektronicznych. Smutna byłaby to Polska i biedna jeśliby jej przyszłość zależała od tak wąskiego i wirtualnego sporu.
Tymczasem przyszłość polskiej polityki i polskiej prawicy zależy od zrozumienia przez jej liderów konieczności przeformułowania dotychczasowego sposobu działania w czterech obszarach:
-
po pierwsze: modernizacji debaty ideowej i zrozumienia języka nowoczesności – prawica, aby być istotna, nie może uprawiać pozerstwa na konserwatyzm rozumiany jako negowanie współczesnego świata i ostentacyjne lekceważenie nowoczesnego świata kultury; dopóki z poklaskiem w środowiskach prawicy spotykać się będą dowcipy na temat sztuki współczesnej w stylu „myślałem, że to zwykła nie gaśnica a to podobno było dzieło sztuki”, to będzie się ona nie tylko ośmieszać ale przede wszystkim pokaże swoją monstrualną ignorancję, gdyż wiele ze zjawisk współczesnej sztuki mogłoby (gdyby tylko ludzie prawicy wysili się choć trochę by je odkryć) ich zaskoczyć swoim konserwatywnym przesłaniem podanym za pomocą nowoczesnych środków wyrazu
-
po drugie: zrozumienia, że Polska jest policentryczna a nie tylko stołeczna; jeżeli polityka prawicowa nie wyjdzie poza warszawskie opłotki i nie odkryje jak wielkie ma zasoby w wielu centrach Polski, które – owszem – są niedostrzegane przez leniwych i zadufanych ignorantów ze stołecznych mediów, ale kipią oryginalnymi pomysłami, interesującymi debatami, wymianą myśli, to da się złapać w pułapkę monocentryczności, gdzie karty są już rozdane i można tylko lepiej lub gorzej wpisać się w istniejący tam układ interesów
-
po trzecie: poszukiwania elit wśród profesjonalistów, a nie liderów średniego szczebla i pochlebców partyjnych oraz owoców demoralizacji jaka odbywa się w młodzieżówkach partyjnych; siłą polskiej prawicy są bowiem zastępy ludzi, którzy na co dzień pracują w różnych zawodach, mają dobre wykształcenie, odnoszą osobiste sukcesy „w wyścigu szczurów”, ale nie poddają się jego logice, nie są omamieni przez modny styl lansowany przez reklamę, tylko są patriotami, myślą i żyją wartościami, mają swoje pryncypia i cele w życiu
-
po czwarte: przedstawienia projektów praktycznej polityki prawicowej – prawica nie uformuje na lata polityki w Polsce jeśli nie będzie w stanie przedstawić pomysłów na „wartości w praktyce” a nie tylko na puste gadanie o zasadach i cnotach; w tym sensie dużo ważniejsze były choćby działania minister Kluzik-Rostkowskiej, która opracowała projekty ustaw o polityce rodzinnej niż najdłuższe nawet artykuły w gazetach o tym, że rodzina jest wartością; Polska potrzebuje pomysłu na to, by być bardziej etyczna w praktyce a nie w teorii.
Polska potrzebuje polityki, na razie i od prawicy i od lewicy dolatują do nas tylko słowa, o które bardzo chętnie można się spierać, tylko, że to nie wystarczy.
Krzysztof Szczerski
Wydawca Pressji
Strona Pressji
www.pressje.org.pl
Poglądy wypowiadane przez autorów nie stanowią oficjalnego stanowiska Pressji, stanowisko Pressji nie jest oficjalnym stanowiskiem Klubu Jagiellońskiego, a stanowisko Klubu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stanowisko Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest oficjalnym stanowiskiem autorów.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka