publicysta publicysta
183
BLOG

15 grudnia 1981 -18 grudnia. Obóz internowania w Mielęcinie

publicysta publicysta Polityka Obserwuj notkę 10

Post dedykowany zmarłemu w 1999 roku na emigracji w Niemczech przewodniczącemu „S” Regionu Kujaw Marianowi Nowickiemu

Lato 1982: już na wolności prowadziliśmy rozmowy: jak zawsze o związku, o kraju, o ludziach. Spotykaliśmy się normalnie, na mieście. Marian podjął decyzję o emigracji, jak wielu innych kolegów.  Pamiętam idąc przez miasto deptakiem, w ładny słoneczny dzień Marian powiedział mi: „Andrzej, napisz o nas kiedyś...”.

Marian: już piszę, już piszę, wiesz...Mam takiego małego fajnego bloga na salonie24.pl, wiesz...Jest tam Miasto, Szkoła, Mama, jest Liceum dla Pracujących, Fotograf, Piosenki, mam nawet Filozofa...

14 grudnia-16 grudnia 1981: lista żądań. Rozmowy internowanych władz Regionu z komendanturą obozu.

Internowanie jest to rzecz poważna: jesteśmy zakładnikami komuny i naszym internowaniem WRON-a szantażuje bezbronne społeczeństwo. Z drugiej strony należy zdawać sobie sprawę, że pojęcie „obóz internowania” jest terminologią angielską gdyż Anglicy wymyślili tego typu formę uwięzienia  – przetłumaczona na niemiecki daje” Konzentrationlager”: obóz koncentracyjny. W terminologii komunistycznej były to „ośrodki odosobnienia”. Ja podawałem w poprzednim poście nasz zdecydowany opór przeciwko zmuszaniu nas do przyjmowania statusu więźnia. Więc chodziliśmy w cywilnych ciuchach, ubrań nie składaliśmy na krzesła, nie wstawaliśmy na widok komendanta, urządzali strajki głodowe, walili michami w metalowe drzwi po podaniu zimnego świństwa na obiad , etc. My nie baliśmy się Związku Radzieckiego – wcale! Osobiście nie wierzyłem w interwencję Rosji: Rosjanie byli uwiązani w Afganistanie a żadne państwo nie będzie otwierało dwóch frontów – bo przegra! To jest też kwestia logistyki, zaopatrzenia, kosztów paliwa, rozlokowania, etc. Natomiast nie wierzyliśmy polskiej komunie, która zawsze prowokowała naród polski do nieszczęść.

Więc sprawa przeżycia, w możliwie dobrej formie była dla nas Nr 1. Należy powiedzieć, że „S” to był bardzo dobry, polski i patriotyczny element. Byli to ludzie nowocześni: wśród członków Prezydium Regionu Kujaw było tyle samo robotników co ludzi po studiach. Robotnicy ci świetnie znali komunę, pamiętali protesty robotnicze w Gdańsku, czytali literaturę patriotyczną, historię Polski. Ci z wyższymi studiami byli znakomitymi specjalistami w swoich branżach, a ja „marcowy” po KUL i po zaprawie z „bibułą”.  Kto pamięta tamte czasy, to przecież wie, że dyskusje na publicznych zebraniach „S” były otwarte, mówiono do końca, nikt się nie bał – nie byliśmy psychicznie ocenzurowani, wykastrowani. Po drugie: znając historię Polski i ataki na naszą niepodległość różnych kolesi z zagranicy: przypominaliśmy sobie wszystkie kawały, które im robiono. Biorąc poprawkę na to, że my mamy do czynienia z elementem wynarodowionym, zmanierowanym do końca walkami we własnych szeregach o władzę, pozbawionym elementów myśli politycznej i wychowanej przez okupanta.

Rozmowy z komendanturą obozu

Były oczywistością. Dla ułożenia stosunków między władzami stanu wojennego reprezentowaną przez komendanturę obozu internowania a legalnymi przecież władzami „S” internowanymi nielegalnie na terenie obozu: Solidarności miejskiej i Solidarności wiejskiej.  My nie mieliśmy żadnych informacji z zewnątrz. Ja mogę tylko mówić o poziomie rozmów jakie znam: na poziomie Region –komendantura. Nie wiem jak przebiegały rozmowy na poziomie: członkowie Komisji Krajowej – komendantura i władze stanu wojennego. Na terenie obozu było trzech członków Komisji Krajowej: kol. Wiścicki przewodniczący Regionu Płockiego, kol. Nowicki przewodniczący Regionu Kujaw, kol. Zbigniew Karwowski – Region Kujaw.

Nasze żądania:

-widzenia z rodzinami uruchomić natychmiast. My nie byliśmy przestępcami, elementem kryminalnym zagrażającym społeczeństwu, wręcz  przeciwnie broniliśmy społeczeństwa przed pauperyzacją i biedą, nikomu nie zagrażaliśmy.

-umożliwić otrzymywanie paczek żywnościowych. No, jedzenie było wyprane z wartości odżywczych: czuliśmy brak witamin, zwłaszcza wit. C, owoców, zdrowego mięsa (wtedy jeszcze takie było), cebuli, czosnku (antybakteryjny – w odróżnieniu od celi z kiblem), świeżych jarzyn i owoców.  Zdrowie siadało szybko i zmniejszała się odporność na choroby

-umożliwić stały dostęp do papierosów
. Większość paliła – zabijanie czasu bezproduktywnie spędzanego papierosami było równie konieczną potrzebą jak dostęp do witaminy C.

-dopilnować, żeby jedzenie podawane w obozie zachowało jakiś standard przyzwoitości: niech będzie chociaż ciepłe

-natychmiast pozwalniać z obozu: ludzi starych wiekiem i schorowanych oraz pracowników etatowych Zarządów Regionów. Ci ostatni to byli normalni pracownicy jak w każdej instytucji. Oraz ludzi przypadkowo internowanych

-środki higieny osobistej: szczoteczki do zębów, pasta, etc. Na przybory do golenia nacisnęliśmy ostro po 17 grudnia, a dlaczego – będzie w moim poście 17 grudnia.

-ściśle przestrzegać przez władze naszego statusu internowanych i nie mylić nas z więźniami

-traktować nas jako reprezentantów legalnego związku zawodowego i jego statutowych władz

-umożliwić spacery – ruch na świeżym powietrzu

-zażądaliśmy też księdza: większość internowanych to byli katolicy, więc duszpasterz był konieczny, oprócz tego zawsze był to kontakt ze światem – czego tutaj nie należy ukrywać.

Odpowiedź władz obozu: tzw. "wypiski", etc

Rozmowy odbywały się z grupami internowanych na dużej sali. Komendantura miała do dyspozycji tzw. „wypiski” – każdy miał do dyspozycji chyba 200 złotych w ciągu miesiąca na papierosy i co tylko w kantynie chciał kupić. Więc wypiski postanowiono uruchomić w ciągu kilku dni. Otrzymywanie paczek postanowiono uruchomić w jak najszybszym terminie, podobnie widzenia z rodzinami. Otrzymaliśmy też możliwość kąpieli – prysznic. Pierwszy spacer wyznaczono na 17 grudnia. Nam nie zależało na robieniu awantur w obozie, jak i w życiu! Żądaliśmy tego, co należy się internowanym na mocy samych praw człowieka i żądaliśmy okazania humanitaryzmu w stosunku do ludzi chorych, starych i przypadkowych. Jak i do nas samych i naszych rodzin.

Wtręt: Nacisk był z dwóch stron: na zewnątrz rodziny, koledzy, zakłady pracy i kościół katolicki – a my wewnątrz.

Było interwencje od razu do kościoła kat., który został wtedy jedyną siłą niekontrolowaną przez komunę. Część kierownictw zakładów pracy interweniowała też aby zwolnić pracowników, protestowały rodziny. I powiedzmy wprost – za wyjątkiem kolesi wychowanych w Moskwie nikt nie wierzył w bajki, że „S” to ruch destrukcyjny. Więc trzymanie poważnych, nowoczesnych zorganizowanych ludzi w obozach było też policzkiem dla społeczeństwa. Determinacja była więc z dwóch stron i wywoływała presję na WRON.

Nikt też nie wierzył w komunistyczną propagandę, że jesteśmy agentami CIA, masonerii, żydów, Watykanu  czy innych, których komuna miała zawsze stereotypowy zestaw pod ręką. Były to zdrowe, nowoczesne, patriotyczne siły mające za cel wzmocnienie społeczeństwa, zmuszenie komuny do opamiętania się, likwidację długu zagranicznego, i wywalczenie wolności dla społeczeństwa oraz nowoczesnych rozwiązań gospodarczych.

Z perspektywy: czego boi się komuna:

Zawsze kilku rzeczy:

-wolności słowa, wolnych mediów, wolnej opinii społecznej, które dają zdrowo myślących ludzi i nie bojących się odpowiedzialności za los swój, swoich najbliższych i kraju

-wolnych organizacji, w tym wolnych związków zawodowych – gdyż nie podlegają ich kontroli i wpływom i mają kadrę, które nie może być przez nich indoktrynowana

-sprawiedliwości społecznej: gdyż ta uniemożliwia anarchizowanie gospodarki, zaciąganie długów i robienie kokosów prywatnych z pieniędzy państwa czyli społeczeństwa.

Wczoraj miałem dodać do postu – ale nie chciałem, żeby był za długi inne podstawowe rzeczy. A więc uważam, że brak dekomunizacji i lustracji grozi rozkradzeniem majątku państwowego do końca, utraceniem niezależności kraju i wzrostem zadłużenia zewnętrznego i wewnętrznego.

„Solidarność” nie była kontrrewolucją: była samą rewolucją, bez broni. Komuna była anachroniczna i nienowoczesna

I ostatnia uwaga: „S” nie była jak piszą dzisiaj niektórzy konterrewolucją, co sugeruje, że rewolucyjnymi siłami była komuna. Nigdy w życiu – komuna była nienowoczesna, bała się cywilizowanego świata, myślała wyłącznie o życiu kosztem społeczeństwa. Sam fakt cenzury był tak destrukcyjny dla 35 milionów ludzi, że trudno to sobie dzisiaj wyobrazić.

14.12.2008 - wczoraj była awaria serwera uniemozliwiająca publikacje postu

publicysta
O mnie publicysta

uwielbiam przyrodę, filozofię, sztukę  

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka