Dziś jak podały media zmarł Franciszek Starowieyski, jeden z najbardziej utalentowanych polskich artystów grafików, twórca awangardowy, szokujący, prowokujący. Używał artystycznego pseudonimu Jan Byk.
To Starowieyski powiedział, że winne za upadek Polski jest mieszczaństwo, które nie potrafiło wybudować porządnego pieca z porządnie wypalonych kafli, i wyprodukować porządnie mebli użytkowych. Badał ich lichotę i czuł ją pod swoimi rękami.
Nie arystokracja.
Franciszka Starowieyskiego widziałem w życiu raz w 1977 roku: poproszono mnie abym był jego Cicerone na spektaklu przedpremierowym akademickiego teatru, znanego już wtedy w Polsce i zagranicą - Sceny Plastycznej KUL. Ekipa Sceny Plastycznej była zajęta przygotowaniami do spektaklu, nawet reżyser Leszek Mądzik przez cały spektakl był na swoim elektronicznym punkcie dowodzenia. Nie miałby się kto zająć słynnym i poważanym artystą.
Przedstawiono mnie F. Starowieyskiemu: „to jest Andrzej „Publicysta”. Byłem w oficerkach, bryczesach, kremowej podkuszulce z napisem „Polonia”, marynarkę w drobną kaszkę miałem z lekko i artystycznie wyrwaną dziurą na łokciu, a z jej dolnej części zwisało swobodnie zapięte jedna w drugą 6-7 agrafek. Na to dictum Jan Byk zrobił swoją sztuczkę (artyści mają ich zawsze pod dostatkiem) – pamiętam ją do dziś, nie mogę powiedzieć co powiedział mi osobiście. Ale nauczył mnie wtedy jednym pytaniem wielu, bardzo wielu rzeczy.
Artysta to jest taki ktoś, kto nas uczy: jak wygląda kreska, jak wygląda tusz, piórko, farby olejne, pędzle, papier do rysowania, jak wygląda perspektywa, jak wygląda maska, kukła, ludzki strach, jak go zwyciężyć, dlaczego nieraz nie rozmawiamy, dlaczego często nie umiemy mówić, co to jest język, jak wyglądają skrzypce, kto na nich gra, czym jest sztuka i jak się jej należy uczyć.
Jak wygląda ludzkie ciało, oczy, kości, ścięgna, język którym tak kochamy mówić do siebie i mówić jakbyśmy chcieli zagadać nasz paniczny strach przed śmiercią na śmierć. Dzieci Śmieci. Dzieci Śmierci.
Zawsze Cię podziwiałem Stary, mając kilkanaście lat już studiowałem Twoją kreskę i Twoją wyobraźnię, ale nie mogłem zostać rysownikiem. Zawsze Cię podziwiałem.
Niech Cię odprowadza dobra nasza myśl, niech Cię odprowadza piękna pieśń Sir George’a Harrisona który z bhaktami śpiewa o Wielkim Panu Govindzie:
Inne tematy w dziale Rozmaitości