Promiss Promiss
271
BLOG

Kawa, pachnący Wiedeń i pogoń Promissa

Promiss Promiss Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

W sierpniu do Wiednia się wybrałam

Miasto jak miasto

Duże

Ponieważ fanem punktów widokowych jestem (nie wiem dlaczego), oczywiście musiałam zaliczyć kawę na Kahlenbergu

Widok przedni, u stóp stolica i Dunaj malowniczo się wijący

Przed sąsiednią restauracją pianista grający motyw Młynarskiego - "Jesteśmy na wczasach"

Powód chyba dla wszystkich oczywisty


Olbrzymie wrażenie robi Schonbrunn, gdzie Sissi uprawiała swoje życie

Rozmach i przestrzeń założenia pałacowego agorafobię jak nic może zainicjować u kogoś z prowincji


Ale ja nie o tym

Ja o sytuacji, która przydarzyła się mi na Kahlenbergu właśnie

Po zwiedzaniu,  napawaniu się panoramą i rzecz jasna po kawie przeszliśmy na przystanek mpk :-)

Promiss przysiadł na krawężniku zatopiwszy się w dialogu, odłożywszy uprzednio smartfona na chodniku obok


Nagle pojawia się autobus

Zatopienie, zwłaszcza w dialogu generuje u mnie zanik uważności, w związku z tym ( i to nadaje się do prasy) zapomniałam o komórce

Dość szybko przyszło otrzeźwienie, lecz niestety już za zamkniętymi drzwiami

Na spokojnie ruszyłam przez autobus ku kierowcy spokojna, że przecież na pewno zawróci na placu manewrowym i wrócimy po komórkę (moja naiwność nawet mnie czasem szokuje)

Kierowca całkiem spokojnie stwierdził, że nie ma takiej opcji

Ups!

Włączyła mi się lekka panika, a potem nawet histeria, nie mówiąc o paranoi, której na zewnątrz nie pokazałam, gdyż klasę trzymać trzeba

Myślę sobie - wysiądę na następnym przystanku i wrócę

Ok, tyle że jechaliśmy chyba z 8 kilometrów do przystanku, albo moja rozbuchana imaginacja rzecz mi tak przedstawiła

Wreszcie przystanek

Okazało się, że autobus powrotny dopiero za 20 minut

- To już jest koniec, mój smartfon, moje zdjęcia, moje kontakty, moi klienci, wszystko poszło w niebyt, żeby nie powiedzieć dosadniej

Lecz jak to tak, odpuścić ?????

Ponieważ ostatnio średnio lubię odpuszczać, ani się poddawać, więc mówię do swoich towarzyszy:

- Czekajcie tu na mnie!


Wychodzę na środek jezdni, rzucam się Rejtanem pod pierwszy nadjeżdżający pojazd, ładuję się do auta nieco wystraszonemu panu i usiłuję wytłumaczyć w czym rzecz

Traf chce, że pan nie zna żadnego europejskiego języka, ani nawet  nigero-kongijskiego (z rodziną bantu), więc muszę zdać się na migowy

Migowy mam przekonywujący nad wyraz, z piskiem opon zajeżdżamy pod przystanek

Z zerową nadzieją podchodzę do krawężnika

Oczywiście po smartfonie śladu nie ma


Staję filozoficznie z zamiarem rozpoczęcia procesu żałoby, gdy nagle podchodzi do mnie człowiek i piękną polszczyzną oznajmia, że poznaje mnie ze zdjęcia 

- No owszem jestem sławna, ale żeby aż tak????

Pan po chwili stwierdza, że jego syn znalazł moją komórkę

Koniec końców szczęśliwy Promiss zaopiekowany przez rodzinę Polaków przejeżdża przez całe miasto bezwiednie przesiadając się z autobusu w autobus, z metra na metro i miło gawędząc dociera pod operę wcześniej, niż cała grupa, na którą to ja czekam, a nie oni zdumieni na mnie

Takie to były moje przypadki w tem Wiedniu, gdzie muzyka przecudna i kawa dobra, a powietrze naprawdę pachnie....







Zobacz galerię zdjęć:

Promiss
O mnie Promiss

Nauczyciel, przewodnik po Lubelszczyźnie, pasjonat turystyki,rozkminiania, pisania, życia. Zachęcam do zawodowego kontaktu - nikt tak Lubelszczyzny nie pokaże jak Promiss :-) 508 093 668 Właścicielka bloga na innej platformie, kiedyś tam - wiele lat, w kategorii - "Absurd". Myślę, że to istotna informacja dla komentujących, zwłaszcza, że czasem wchodzę w konwencję. Ale tylko czasem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości