"Ludzie szukają przewodnika", taki mógłby być tytuł.
Przewodnika w każdej dziedzinie życia.
Takiego który pokaże, wyjaśni, poprowadzi, drogę wskaże.
Takiego gura, guru, miszcza, miszczunia.
Zwłaszcza w trudnych czasach rośnie na nich popyt.
Zwłaszcza wtedy wszelakiej maści oni wyrastają na arenie realnej i wirtu.
Otaczają Wiedzących wianuszkiem Potrzebujący, tworzą grupy, podgrupy, sekty, wspólnoty i kasty.
Wiszą jak grona na mesjaszach zapatrzeni w Słońca głodni wiedzy.
Wiszą do momentu, kiedy miszcz błąd jakowyś zrobi lub postąpi wbrew ludu oczekiwaniom.
Wtedy następuje atak w poczuciu krzywdy, opuszenia, zdrady. Wtedy następuje atak i nacisk, aby jednak miszcz się nawrócił.
Jaka ulga, kiedy pod naporem tłumu się ugina i sekta znów może poczuć to błogosławione poczucie bezpieczeństwa, którego sama w sobie wygenerować nie potrafi.
Prawdziwy Mistrz jednak się nie ugina, nawet jeśli w tle ukrzyżowanie czeka.
Miszcz się ugnie, on bez sekty nie istnieje. Rys narcystyczny mu na to nie pozwoli :-)
Sorry, że w obliczu narodowego i światowego szaleństwa pozwalam sobie na tego typu dywagacje.
Rys przekory mnie do tego zmusza :-)