Uff, doczekałam się pierwszej kawy dziś.
Nie oszukujmy się, jesteśmy od niej uzależnieni.
Znaczy I am.
Zawsze mogę się pocieszać, że nie jest to nałóg, który na przestrzeni lat zdegeneruje mi zdrowie, urodę, stosunki społeczne, rodzinne, nie mówiąc o dyplomatycznych, ale nałóg jest nałóg.
Drugi łyk...
Widziałam dziś pierwsze...te....jak one ...takie żółte....
Kaczeńce ?
Nie. Takie co to dmuchawcami się staną potem.
Cholera, zapomniałam.
Ale sobie przypomnę w najbliższej jednostce czasowej. I hope.
Trzeci łyk...
Nie znoszę jak się przede mną wlecze jakiś dziad w aucie.
Uwielbiam gaz do dechy, a ten mnie blokuje.
Ale w chwili kiedy już mogę, wciskam pedał i pokazuję kto tu rządzi.
Za chwilę nie widać mnie na horyzoncie.
Wiem, jestem żałosna, ale raz na jakiś czas Muszę się popisać.
Muszę - bo się uduszę.
Czwarty łyk...
Dziś ktoś napisał, że Strasznie chciałby mnie zobaczyć.
No skoro strasznie, to może pojadę.
Już nasze organy - moje i mojego auta drżą wewnętrznym mormorando na samą myśl.
A fakt, że jakaś istota będzie choć przez chwilę szczęśliwa ze względu na mnie....
Bezcenne. Oraz policzone w niebie.
Będzie.
Piąty łyk...
Spokój grabarza...
Albowiem blues jest dobry na wszystko
A na tej autostradzie umówiłam się z panem Gowinem.
Zapłaci mi za deregulację.
Dość szybko jeżdżę.
A kwiaty nazywają się mlecze...
Nauczyciel, przewodnik po Lubelszczyźnie, pasjonat turystyki,rozkminiania, pisania, życia. Zachęcam do zawodowego kontaktu - nikt tak Lubelszczyzny nie pokaże jak Promiss :-) 508 093 668 Właścicielka bloga na innej platformie, kiedyś tam - wiele lat, w kategorii - "Absurd". Myślę, że to istotna informacja dla komentujących, zwłaszcza, że czasem wchodzę w konwencję. Ale tylko czasem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości