I znowu nie odpoczęłam...
Objazdówka, paradoksalnie odbywająca się również pieszo, nie sprzyjała leniwemu reraksowi
Rano pobudka i go! ku najpiękniejszym miejscom Portugalii
Jeśli miałabym ranking miejsc zrobić, to zdecydowany number one :
Cabo da Roca - najdalej wysunięty punkt kontynentalnej Europy, rzut kamieniem do Ameryki, ledwie 5600 km.
Wieje okrutnie i nie dziwota, że jest ryzyko wypadku.
Sama miałam ochotę przekroczyć barierkę i zrobić zdjęcie z samego brzega.
Oparłam się pokusie - przeżyłam
Number two:
Panorama Lizbony ze wzgórza z zamkiem św. Jerzego.
Dech w piersi zapiera. Tag o szerokości 17 km, a dwa mosty łączące oba brzegi Lizbony ledwie sytuację ogarniają. (czyt. - korki)
Number three:
Zabytki światowego dziedzictwa Unesco.
Z tamtejszych trzynastu zwiedziliśmy klasztor Hieronimitów w Lizbonie, Wieżę Belem - w Lizbonie tudzież, klasztor Dominikanów w Batalhi, klasztor Templariuszy w Tomarze i krajobraz kulturowy Sintry.
Jestem pod olbrzymim wrażeniem stylu architektonicznego, w którym owe zabytki są utrzymane. Styl Manueliński - bajkowy, olśniewający, niezapomniany.
Number four:
Costa da Caparica, czyli wybrzeże oceanu, gdzie mieszkaliśmy.
- Ocean mój widzę ogromny - codziennie z okna hotelu głosiłam, pozdrawiając dzielnych surferów, nieustających w swej katorżniczej pracy
Fatima jakoś mnie nie powaliła.
Olbrzymi plac, centrum Pawła VI, miejsce objawienia, ludzie na kolanach do owego podążający, masa sklepików z dewocjonaliami oraz wotami w kształcie członków ludzkich, trafiających potem do ognia.
No dobrze, żeby nie było - trochę popływałam w oceanie i basenie przyhotelowym, trochę leniwie wzdłuż wybrzeża spacerkiem, trochę kaw, a nawet dużo było tu i ówdzie, a w zasadzie wszędzie, trochę Sangrii w upale z lodem chłodzącej, trochę zachodów słońca, czyli może jednak jakiś rest się odbył
A Portugalczycy ludźmi kompletnie innymi niż na ten przykład Hiszpanie - uprzejmi, cisi, wyważeni, absolutnie życzliwi
Plaże kompletnie inne niż te w Polsce - czyste, ciche ( hałasuje jedynie ocean), nie widziałam ni jednego grilla, ni jajek w skorupkach, ni bysiów z piwem w ręku, mimo tłumów ludzkich.
Nie słyszałam ani jednej ku....y, ni żadego w tym stylu wspomagacza.
Dziwne, ale widać jednak można
Można - mimo kryzysu eurem spowodowanego - jakąś klasę i kulturę trzymać
I gdyby nie alarm żółty pogodowy ogłoszony podczas mojego tam pobytu, uznałabym to miejsce za raj
Na Ziemi
Nauczyciel, przewodnik po Lubelszczyźnie, pasjonat turystyki,rozkminiania, pisania, życia. Zachęcam do zawodowego kontaktu - nikt tak Lubelszczyzny nie pokaże jak Promiss :-) 508 093 668 Właścicielka bloga na innej platformie, kiedyś tam - wiele lat, w kategorii - "Absurd". Myślę, że to istotna informacja dla komentujących, zwłaszcza, że czasem wchodzę w konwencję. Ale tylko czasem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości