W związku z szykującą się trzecią wojną światową, czyli tzw. Armagedonem postanowiłam zapakować dobytek na wóz drabiniasty i udać się w nieznane
Jako pierwszą potrzebę zapakowałam moje konie
Koń jaki jest, każdy widzi
Z dwoma może być już problem, stąd w/w zdjęcie
Następnie zapakowałam 13 kilo cukru
Czemu właśnie tyle?
Weź nie pytaj, weź się przytul
Kolejnym produktem był ekspres do kawy oraz 16 ton arabiki (mniejsza zawartość kofeiny) oraz cysterna mleka bez laktozy
Zapakowałam prądotwórczy agregat także, gdyż kieratu o dziwo do ekspresu jeszcze nie wymyślono
W obawie, że jednak agregat nie zadziała do pak poszło 3/4 mojej biblioteki
Czytać muszę
Chwilowo i obecnie powieść Gretkowskiej o relacji Osieckiej i Giedroycia
i zalewam się rzewnymi łzami
Dusza zaś w odróżnieniu łka bezgłośnie
Gdyż żal i tęsknota za takim dialogiem, jaki przypadł im w udziale
Mowa z reguły przestaje być sztuką
Przestaje romansem werbalnym być
Jest brednią, płaskostopiem, informacją na poziomie funkcji przeżycia
informacyjnością banalną, bylejakością, bydlejakością
Coraz rzadziej spotkać człowieka pięknie bawiącego się słowem
Rozmowa wszak to najcudniejszy afrodyzjak
Przez pomyłkę prawdopodobnie ześlizgnęłam się w ten wymiar, stąd pewnie uczucie takiej swoistej życiowej nieadekwatności
Myślę, że w innych wymiarach będzie można werbalny orgazm osiągnąć
jest na co czekać
A chwilowo, podążając moim drabiniastym w nieznane
pogadam z moim koniem
Drugi jest głuchy
Nie zniósł banalności huxleyowskiego świata