Trzecia część nocy
Jak krab dwudyszny w błocie na Bikini
Leżę goły w szpitalnej kostnicy obsrany
Słucham spowiedzi konającej świni
Widzę jak wisisz do góry nogami
Codziennie wstajesz po nic do niczego
Dając znak życia ręką z owłosionej szpary
Do tych tłustości oka przedwiecznego
Co cię jeszcze żywego wysyła na mary
Pierwsze godziny strachu gdy na świecie ciemno
Nie wyjaśniony status co się stanie z tobą
Zaczniesz przeczuwać żeś kochał daremno
I szlag cię trafi z rakową wątrobą
Ach daremno, daremno kochać bezrozumnie
Aż serce ci ustanie w tej miłosnej kośbie
Na oka mgnienie szczęście znajdziesz w trumnie
Zanim ci wieko zaszpuntują gwoździem
Jesteś pustą konewką co czerpano wodę
Twoim szerokim pyskiem, póki było sucho
Cmoktały cię lemury zakochane w tobie
Aż się zrobiła dziura i urwało ucho
Lata mijają perfidną zasłoną
Nim Serce umrze z fałszywej miłości
Zamęczone solitrem, co był twoją żoną
ileż potrzeba wiary i nieszczęśliwości
Jeszcze się leją nudne dni przez ciebie
Mdłe światło sączy młakę sennych gwiazd
Gdzieś za Orionem ziemską oś kolebie
Zmęczenie genów podłych ras
Niepostrzeżenie zbliżasz się do końca
Ogrodu w którym kiedyś kwitły georginie
Odbiegły lata świetlne od twojego słońca
Które nosiłeś wyprażone w glinie
Przepoczwarzasz się wstecznie w leśnego kornika
Znów cambium życiodajne z rupturą raszplujesz
Aż cię boski ogrodnik wrzuci do gnojnika
Razem z twoją miłością, co trzewia rujnuje
Inne tematy w dziale Kultura