Pozwalam sobie zaprezentować kontrowersyjną opinię pana Adama Wielomskiego, chyba najbardziej prawicowego publicysty (i chyba polityka - jest wielkim przeciwnikiem PiS-u), na temat obrońców krzyża sprzed pałacu prezydenckiego. Zdecydowanie nie zgadzam się ze stwierdzeniem autora, że obrońcami są ci sami ludzie, którzy protestowali przeciwko arcybiskupowi Wielgusowi. Moim zdaniem, oni właśnie bronili arcybiskupa i chyba wtedy zachowania prezydenta Lecha Kaczyńskiego - napiszę delikatnie - nie podzielali.
"Krzyż postawili harcerze w odruchu szlachetnym: chcieli oddać cześć ofiarom wypadku lotniczego z 10 kwietnia. Wkrótce jednak krzyż stał się „własnością” radykalnej polityczno-religijnej sekty, na czele której stoi nieznana mi z imienia i nazwiska pani z długim warkoczem, która w wieczór wyborczy stała obok Jarosława Kaczyńskiego.
Absolutnie nie jest prawdą, że krzyża bronią katolicy i mamy tutaj do czynienia ze sporem zwolenników i przeciwników obecności krzyża w życiu publicznym. Jest to zupełnie błędne postawienie sprawy. Ten krzyż przestał być symbolem chrześcijańskim, przeistaczając się w symbol Prawa i Sprawiedliwości. Ci ludzie z krzyża zrobili symbol partyjny, co ja uważam za obrzydliwe.
Dlaczego ta grupka fanatyków broni krzyża? Dlaczego nie chcą aby stał on kilkaset metrów dalej w kościele św. Anny? Ten krzyż – w ich oczach – nie jest już krzyżem symbolizującą męczeńską śmierć Jezusa Chrystusa, naszego Króla. Ten krzyż symbolizuje, że Bronisław Komorowski nie jest legitymistycznym Prezydentem RP; ten krzyż to znak, że jedynym prawowitym prezydentem był Lech Kaczyński, a po jego śmierci (oczywiście w zamachu zorganizowanym przez Putina i Tuska, którzy zestrzelili samolot za pomocą wielkiego magnesu lub sztucznej mgły) jedynym legitymistycznym i prawowitym Prezydentem RP może być tylko Jarosław Kaczyński. Ten krzyż stoi tam po to, aby pokazać światu, że wybrany zgodnie z obowiązującym prawem Prezydent nie jest „prawdziwym prezydentem”.
Sekta broniąca krzyża to polityczni anarchiści.
Sekciarze broniący krzyża nie są także katolikami. Przecież ci ludzie nie dopuścili do krzyża trzech katolickich duchownych. Jeden z nich lżył tych duchownych wyzywając ich od „ubeków”. Ci ludzie nie uznają jurysdykcji Biskupa nakazującego przenieść krzyż, nie uznają też księży. To oni są „ludem Bożym”, to oni są autentycznym „Kościołem”, którzy występują przeciwko hierarchom i nie uznaje ich jurysdykcji. Ich „papieżem” jest Jarosław Kaczyński, a „biskupami” politycy PiS.
To nic innego jak tylko zwykła sekta religijno-polityczna.
Zapewne to ci sami ludzie protestowali przeciwko arcybiskupowi Wielgusowi, gdyż także wtedy „lud Boży” również uzurpował sobie prawo do decydowania kto będzie biskupem czy metropolitą, odbierając uprawnienie Biskupowi Rzymu do mianowania poszczególnych osób na wysokie stanowiska kościelne. Inspirująca ten tłumek partia polityczna też nie jest katolicka, gdyż jej przywódcy najpierw storpedowali konstytucyjny zapis absolutnej ochrony życia od momentu poczęcia; teraz popierają projekty w sprawie in vitro, które są sprzeczne z nauczaniem Kościoła. Prezydent pochodzący z tej partii najpierw próbował zablokować nominację abpa Wielgusa w Watykanie, a potem klaskał gdy pomówiony hierarcha rezygnował z nominacji. To były pierwsze sygnały, że w łonie polskiego Kościoła pojawiły się ruchy kontestujące istnienie hierarchii w Kościele.
Sekta ta stanowi oddolny bunt wiernych przeciwko hierarchii eklezjalnej.
Członkowie tej samej sekty narobili dziś w Sądzie Najwyższym „oborę” przerywając posiedzenie Sądu Najwyższego, który rozpatrywał sprawę ważności wyboru Bronisława Komorowskiego na Prezydenta RP.
Sekta nie uznaje więc nawet sądów.
Oto powstała w Polsce sekta religijno-polityczna, która nie uznaje ani legalnych władz RP, ani orzeczeń Sądu Najwyższego, ani władzy biskupiej, ani władzy papieża. Sekta ta żyje mitami „agentów” i zestrzelenia samolotu prezydenckiego, oskarżając o to swoich przeciwników: Donalda Tuska, PO i Rosję.
Ci ludzie nie posługuje się ani racjonalnymi argumentami, ani nie uznają żadnych praw, autorytetów. Ożywia ją sekciarski duch fanatyzmu, nawiedzenia religijno-politycznego. Przypominają jako żywo ruch anabaptystów z XVI wiecznych Niemiec – tamci też nie uznawali ani autorytetów politycznych, ani kościelnych – i mordowali panów i biskupów deklamując przy tym cytaty ewangeliczne.
Wszystko to dzieje się przy porażającej bierności państwa, które negocjuje i ustępuje. Dziś negocjowano z osobami, które wtargnęły na posiedzenie Sądu Najwyższego i ostatecznie „uproszono” je aby opuściły salę; potem negocjowano z sekciarzami broniącymi krzyża. W końcu sekta wygrała i – nabrawszy ufności w swoje siły - już nie odpuści, póki nie przejmie Pałacu Prezydenckiego i nie wyrzuci z niego Bronisława Komorowskiego, który zostanie „Prezydentem na wygnaniu”.
Polska staje na krawędzi anarchii i wojny domowej. Kierowane przez demoliberałów z PO państwo wykazało dziś swoją słabość. Lepper zaczynał swoją karierę korzystając ze słabości państwa; dziś fanatyczny tłum „kaczystów” idzie jego śladami ogłaszając swoją teologię polityczną.
Liberałowie umieją dyskutować, deliberować, ale nie umieją podejmować decyzji. Jak mawia Carl Schmitt, „nie ma polityki liberalnej, jest tylko liberalna krytyka polityki”. Nie umieli dziś użyć siły i nie będą umieli w przyszłości. Ich cechą esencjalną jest SŁABOŚĆ.
Wzywam więc Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego do natychmiastowego ustąpienia i przekazania władzy w ręce osób mogących zahamować wybuch tej rewolucji współczesnych anabaptystów. Jako rządzący nie sprawdziliście się – nie umiejąc zahamować tej sekciarskiej rewolucji. Idźcie sobie chłopcy pograć w piłkę, bowiem ciężar doczesnego miecza władzy jest dla was chyba nazbyt ciężki." Adam Wielomski
Działacz pierwszej solidarności, cały czas zaangażowany w lokalnym życiu publicznym, ale bezpartyjny. Jestem zwolennikiem kary śmierci oraz aborcji (sam mam czworo dzieci). Uważam, że wolny rynek jest ważniejszy niż demokracja. Przeraża mnie poprawność polityczna. Moim Mistrzem był Stefan Kisielewski.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka