W dobie internetu utrzymywanie prawa nakładającego obowiązek zachowania ciszy wyborczej przypomina wpisywanie do Konstytucji zapewnienie przez państwo pracy i godnego życia. Jest to zwyczajne tolerowanie fikcji. W USA, gdzie demokracja funkcjonuje lepiej niż w Polsce ciszy wyborczej nie ma i świat się nie zawalił.
Internet tylko zwiększył zakres naruszeń ciszy wyborczej, ale już wcześniej były dowcipne gazety publikujące wywiady z wróżkami Obopkami czy Galupami przewidującymi kto wygra wybory. W tych wyborach było podobnie. Jedna z większych gazet o wyraźnych sympatiach (a przede wszystkim antypatiach) opublikowała wywiad z aktorem, jawnie wspierającym jedną z dwóch liczących się partii.
Utrzymywanie prawa, którego nikt nie przestrzega jest demoralizujące. Co więcej, nie ma fizycznie możliwości ścigania internautów podających ceny po których sprzedawana jest "Papryka" i "Pory", a po ile chodzi "Beton". Zlikwidujmy ciszę, będzie uczciwiej i bardziej emocjonująco. Przy okazji, przy podawanych na bieżąco wynikach wyborów frekwencja na pewno będzie wyższa niż około 40 proc. A to podobno lepiej robi demokracji.
Inne tematy w dziale Polityka