„Zmiany demograficzne miały, mają i będą miały wpływ na sieć szkół; mniejsza liczba dzieci w wieku szkolnym musiała spowodować zmiany w sieci” – takimi słowami minister edukacji Katarzyna Hall tłumaczyła bierność resortu wobec fali likwidacji szkół (i to głównie podstawowych) w naszym kraju.
O zmianie tendencji (od roku 2004 rodzi się coraz więcej dzieci) i jej nałożeniu się na obniżenie wieku szkolnego i „kumulację roczników” przezeń wywołaną dużo nie było. O samej kumulacji trochę: „Jednym z już realizowanych sposobów łagodzenia skutków niżu demograficznego jest obniżenie wieku szkolnego do szóstego roku życia. Eksperci prognozują, że w wyniku tej decyzji w 2015 r. - będzie to trzeci rok po wprowadzaniu obowiązku szkolnego dla 6-latków - w szkołach podstawowych będzie się uczyć 2 mln 653 tys. dzieci. (Sprawdziłem, wyszło mi nawet minimalnie mniej – wygląda na to, że <<eksperci>> nie odliczyli 6-latków z pierwszego roku niesławnej <<reformy>>. Natomiast ten wzrost nie zatrzyma się w roku 2015.) Jest to porównywalne z rokiem 2005.”
(tutaj ciekawe podejście do problemu przez MEN: czyżby nie wiedzieli że na system edukacji składa się kilka stopni? Co z tego, że zrobi się luźniej w liceach, jak będzie ciaśniej w podstawówkach? Do tego jest spory rozdźwięk między szacunkiem ilości likwidacji z tego roku między powyższymi tekstami.)
Komentarze