qozotron qozotron
1612
BLOG

Wspomnienie "dzieci Zamojszczyzny"

qozotron qozotron Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

 

Noc z 27 na 28 listopada z całą pewnością do końca życia zostanie zapamiętana przez świadków tych wydarzeń, którzy przeżyli gehennę wysiedlenia w 1942 roku. Dziś jest 69 rocznica tych wydarzeń, tragicznych i śmiercionośnych w skutkach. W tym czasie całe rodziny z dziećmi utraciły swoje domy, dobytek. Wojna jest bezwzględna wobec wszystkich osób, których dotyka. Najokrutniejsza wtedy gdy dotyka tych, którzy nie mają z nią nic wspólnego, gdyż są zbyt młodzi i niewinni, nie znają życia i tego jak duży jest świat.  Nie wiedzą ile zła jest w nim ukrytego, gdyż całym ich światem są ich rodzice – uosabiają miłość, troskliwość, bezpieczeństwo.

 

Ideologia nazistowska, była powodem dla którego doszło do wysiedleń. „Main Kampf”, książka o której słyszał każdy nakreśliła plan zdobycia nowych terenów, tzw. „przestrzeni życiowej” dla kolonizatorów niemieckich. Inaczej mówiąc oznaczała zagładę obecnych mieszkańców, zagładę ich dotychczasowego życia. Wytyczne owego planu zawarły się w dokumencie opisującym wytyczne Generalnego Planu Wschodniego (GPW), niem.  Generalplan Ost z 1941 roku. W ramach tego projektu przewidywano dwa etapy – „Mały Plan” miał być realizowany w trakcie wojny i „Duży Plan”, który miał być wdrażany przez 30 lat po jej zakończeniu. Pomijając większość z elementów GPW , skupić się należy na elemencie, który przewidywał germanizacje owych terenów. Te założenia jednak przyspieszono, z pewnością związek to miało z rozwojem sytuacji na froncie wschodnim, mimo to cały pan był bardzo dopracowany. W wysiedleniach nie chodziło tylko i wyłącznie o przesiedlenie ludności, ale i odwołując się do relacji Zygmunta Klukowskiego motorem przewodnim była szeroko zakrojona operacja likwidacji Słowian (ok. 20 mln). Liczba ta dotyczyła ludności zamieszkałej w pasie od Inflant do Siedmiogrodu, nowi osiedleńcy zaś mieli oddzielać ziemie niemieckie od Słowian, a w późniejszym czasie umożliwić dalszą ekspansje na wschód.

Decydujące znaczenie w realizacji tego planu miała osoba Heinricha Himmlera, który będąc Komisarzem Rzeszy dla Umocnienia Niemszczyzny osobiście upoważnił odpowiednie osoby do przeprowadzenia zorganizowanej akcji. Dla Zamojszczyzny tą osobą był Odilo Globocnik dowódca SS i szef policji Dystrykt Lublin, który był odpowiedzialny za utworzenie obozu przesiedleńczego w Zamościu, Zwierzyńcu, Biłgoraju oraz koordynację wszelkich działań. Pierwsze wysiedlenia miały miejsce na początku listopada 1941 roku, miały one charakter przygotowawczy. Swym zasięgiem objęły około 2 tysięcy mieszkańców ze wsi nieopodal Zamościa (Huszczka Duża, Huszczka Miała, Wysokie, Białobrzegi, Bortatycze, Podhuszczka). Główna część planu miała miejsce rok później, w tym czasie doszło do wysiedlenia miejscowości Skierbieszów i okolicznych wsi, analogicznie miało to miejsce w Szczebrzeszynie, Komarowie, Miączynie, Zwierzyńcu, Łabuniach.

Wobec mieszkańców zastosowano wcześniej zaplanowaną „selekcję rasową” czy „selekcję przydatności” według kategorii:

·        =AA /Arbeitseinisatz/ - zdolny do pracy przeznaczony na roboty przymusowe do Niemiec

·        =RD /Rentendorfer/= starcy chorzy ułomni /do szybkiej eksterminacji/

·        =AG /Arbeitsanisatz Generalgouvernement/ zdolni do pracy pozostający jako parobcy przydzieleni nasiedlonym Volksdeutschom.

·        =KL / Lager Birkenau/ wysiedleńcy skierowani do obozu Auschwitz - Birkenau do fizycznej likwidacji

  • WE /Widereindeutschungsfahig/ - osoby nadające się do zniemczenia
  • KI /Kinderaktion/ dzieci - po sprawdzeniu czystości rasowej były deportowane w głąb Niemiec do zniemczenia / wadliwe rasowo otrzymywały kategorię KL/

 Każda z wyżej wymienionych miejscowości została otoczona kordonem Wehrmachtu, aby żaden z mieszkańców nie wymknął się w czasie akcji. W tym samym momencie do każdego z domostw zaskoczonej ludności wtargało dwóch Niemców, dając po 10-15 min na zabranie ze sobą całego dobytku i udanie się na wskazane miejsce. Cała akcja została przeprowadzona bardzo brutalnie, ociągających się bito bądź zabijano na miejscu, nie okazywano litości. Opisywanie tych wydarzeń, z perspektywy czasu nie dostarcza jednak odpowiedniego wyobrażenia o tym co miało wtedy miejsce, warto więc przywołać wspomnienia osób, które w tamtym momencie były bezbronnymi dziećmi, zdanymi na ślepy los:

Na dworze było zimno i ciemno, padał śnieg. Rodzicie obudzili się zaniepokojeni wzmożonym ruchem samochodów, podejrzewali że coś złego się wydarzy. Widzieli jak Niemcy otaczają Skierbieszów, aby nikt nie mógł z niego uciec. Wszędzie były karabiny. Zaczęli walić do drzwi, dawali 5-10 minut na zabranie tylko tego co dało się ze sobą unieść, nie można już było wrócić do domu.

 Mieszkańców zabranych na placach w poszczególnych miejscowościach przewożono do obozów przejściowych:

Poszliśmy na plac, tam już było dużo ludzi, przyjechały furmanki. Wieźli nas bocznymi drogami, bo główną z Zamościa jechali już nasiedleńcy (…). Baraki były zbudowane z cieniutkich desek, było w nich przenikliwie zimno, ludzie spali na pryczach, po tylu po ilu mogło ich się tam zmieścić. Panował brud, woda była tylko do picia i na gotowanie, w środku baraku był piec kaflowy, ale i tak było zimno, gdyż ilość węgla nie pozwalała na jego ogrzanie.

 W obozie doszło do końcowej segregacji ludności, Przewiezioną ludność kierowano do odpowiednich baraków, według wcześniej przyjętych „kryteriów”. Panował olbrzymi lament i krzyk matek i dzieci, których kierowano do oddzielnych baraków. W tym czasie też wywoływano ludzi z, tychże baraków i wyczytywano, wedle ich „przeznaczenia”. Jedna z osób, które przeżyły ten dramat opowiada:

Do Oświęcimia zostałam wysiedlona ja, mama, tato i siostra z dzieckiem. Siostrę od nas od razu oddzielili, a jej dziecko które miało 10 miesięcy wkrótce zmarło z przeziębienia, w obozie cały czas ktoś umierał. Siostrze udało się uciec z obozu w Zamościu, nas wywieziono do Oświęcimia. Ojciec pożegnał się z nami i już nigdy z mamą go nie widzieliśmy (…) .

 Kolejna z osób wspomina:

Kolejny raz wypędzono nas z baraków, wtedy podzielili naszą rodzinę. Nikt nie wiedział do jakiej grupy trafił, na placu było słychać tylko krzyk i płacz dzieci. Jak żegnałam się z tatą i braćmi to wszyscy płakaliśmy. Bardzo lubiłam swego tatę i nie chciałam żeby odszedł. Wtedy zobaczyłam jak jeden z Niemców odwrócił się do nas i miał też łzy w oczach. Nigdy nie zapomniałam jego twarzy. Kazał on tacie uciekać, ale tato powiedział, że jego synowie już poszli do grupy kierowanej do Oświęcimia i że nie może ich samych zostawić. Już nigdy nie widzieliśmy się z tatą(…).

 Osoby te przeżyły swoją tułaczkę dzięki wewnętrznej sile i determinacji, woli dobrych ludzi, którzy nawet w tych skrajnie trudnych sytuacjach pomagali sobie wzajemnie. Owe świadectwa dotyczą tylko jednej miejscowości, paru rodzin. Ludzkich dramatów było tysiące. W następnych latach kontynuowano dalsze akcje wysiedleńcze, aż do momentu, w którym nie możliwe było ich dalsze prowadzenie.

 Te fragmenty są jednymi z wielu licznych świadectw niedoli „dzieci Zamojszczyzny”. Nie możemy już zmienić przeszłości, nie możemy wrócić tego co zabrało życie i okrutna wojna. Jedyna pomoc jak w tych dniach może płynąć od potomnych, to pamięć. Ocalić od zapomnienia to co nigdy nie powinno zostać zapomniane. W ten sposób ocalić można tych, którzy umierali w bestialskich i nieludzkich warunkach…

W hołdzie „dzieciom Zamojszczyzny”, które tego dnia bezpowrotnie utraciły to co najcenniejsze i najważniejsze, że nie miały szansy.

 

 

Żródła: http://horajec.republika.pl/okup18.html oraz zbiory własne

qozotron
O mnie qozotron

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura