Rozumiem, że niektórzy ludzie mogą gadać głupoty - zwłaszcza chwile po tak wielkiej tragedii, kiedy nie wiadomo "co i jak", a emocje zagłuszają wstrzemięźliwość i rozsądek.
Nie mogę natomiast zrozumieć, jak można być tak cynicznym by wykorzystywać relacje zebrane w takich właśnie okolicznościach, zapełnić nimi cały film i jeszcze nazwać go "Solidarni". Nawet jeżeli te kilkanaście czy kilkadziesiąt osób występujących w materiale podtrzymuje nadal swoje zdanie to czy aby na pewno stanowią grupę reprezentatywną wobec 180 tys osób, które oddały hołd Lechowi Kaczyńskiemu pod pałacem prezydenckim? Czy naprawdę powszechną podstawą "solidarności" były w tych dniach: nienawiść (do mediów, do Tuska ...) rusofobia oraz skłonność do spiskowania ?
Spodziewałem się zobaczyć poruszający, patriotyczny dokument o wspólnocie ludzi pogrążonych w bólu z powodu tragicznej śmierci Prezydenta i patriotycznej elity.
Zobaczyłem obraz przy którym najtoporniejsze manipulacje Wyborczej wydają się być najbardziej wysublimowanymi działami publicystyki politycznej.
Póki jeszcze jest:
