"Nowa jakość. Podatki, które dają szansę"

„Oto dwie ustawy i dwie deklaracje podatkowe – to wszystko, co będzie potrzebne” – powiedział Jarosław Kaczyński, prezentując wydruki przygotowanych przez PiS projektów aktów prawnych rewolucjonizujących system podatkowy.

Porządkowanie fiskusa
Zgodnie z obietnicami złożonymi 10 dni temu podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy, Prawo i Sprawiedliwość przedstawiło projekty ustaw o podatku od towarów iusług oraz o podatku dochodowym wraz z rozporządzeniami.

Posłanka Beata Szydło wymieniła dwa podstawowe cele przyświecające powyższej reformie systemu podatkowego. Są nimi ochrona podatników oraz wpływy do budżetu. „Jeżeli chcemy wzmacniać polski przemysł, gospodarkę, oświatę, jeśli chcemy realizować takie zadania, jak na przykład tworzenie gabinetów stomatologicznych czy medycznych w szkołach podstawowych w każdej gminie, komuszą być na to pieniądze. Naszą odpowiedzią na pytanie skąd te pieniądze powinny być są właśnie te zmiany podatkowe, które proponujemy” – mówiła wiceprezes PiS.

„Dobrze skonstruowany system podatkowy to jest jakość naszego państwa. Jakość państwa zależy od tego, jak jest ono finansowane i właściwe finansowanie państwa pozwala realizować funkcje tego państwa tak, żeby obywatele byli zadowoleni, a nawet dumni ze swojego państwa” – mówił profesor ekonomii Jerzy Żyrzyński, „jedynka” na opolskiej liście PiS, uwypuklając rolę zwolnienia z opodatkowania sum inwestowanych w pobudzaniu dynamiki wzrostu gospodarczego i tworzeniu nowych miejsc pracy.

„Kaczobus” kontra „nic-nie-mogę-bus”
„Podróżuję po Polsce samochodem. „Kaczobus” jakoś nie przyszedł mi do głowy, nie bardzo wiem, jakby to miało wyglądać, czy to miałby być na przykład taki autobus z kaczym dziobem” – odpowiedział Jarosław Kaczyński na pytanie jednego z dziennikarzy, czy nie myśli o tym, by wzorem premiera Tuska podróżować „kaczobusem”. Dodał, że skodą jeździ się po Polsce szybciej niż autobusem, a na podróże samolotem czy helikopterem go nie stać.

„Ten bus to jest „nic-nie-mogę-bus” – w ten sposób prezes PiS nazwał wyborczy autokar szefa obecnego rządu. Stwierdził też, że w państwach demokratycznych jest rzeczą normalną, iż premierzy biorą udział w kampaniach. Dodał jednak, że najbardziej zaskoczyło go to, że premier Tusk chce zobaczyć jakie korki są w Polsce. Gdyby Donald Tusk wcześniej to zrobił – wywodził Jarosław Kaczyński – to „może by więcej wiedział o tym państwie i o jakości swojego rządzenia”.

Szef Prawa i Sprawiedliwości zadeklarował, że jako premier będzie walczył o 300 miliardów, którymi chwali się w swoich spotach Platforma, albo nawet i o większą sumę. Stwierdził, że kwota ta, jeśli uwzględni się inflację, jest mniej więcej zbliżona do tej, którą wywalczył rząd PIS.

Jarosław Kaczyński mówiąc o ustawie o dostępie do informacji publicznej oświadczył: „Oczekuję od prezydenta weta wobec tej ustawy, bo to jest ustawa radykalnie uderzającą w polską demokrację, i tak już bardzo osłabioną. Jednocześnie pokazująca, że ta władza chce coś przed społeczeństwem ukryć. I tak ukrywa bardzo wiele, a chce teraz mieć jeszcze podstawy prawne do tego, by ukrywać więcej”. Zapowiedział, że jeśli Bronisław Komorowski jej nie zawetuje, to PiS zaskarży ją do Trybunału Konstytucyjnego. Dodał przy tym, że weto jest najprostszym i najszybszym rozwiązaniem.

Odpowiadając na pytanie jednego z dziennikarzy TVN24, jak długo trzeba było namawiać działaczy <Greenpeace> by wystąpili na niedzielnej konwencji PiS w Krakowie, Jarosław Kaczyński stwierdził: „Pan zdaje się sugeruje, że to była tak zwana ustawka. Otóż z ręką na sercu Panu mówię, że to nie była ustawka. Natomiast mogę powiedzieć rzecz następującą: mnie z tą panią i z tym panem – młodymi, sympatycznymi, kulturalnymi ludźmi – dobrze się rozmawiało, bo oni się rzeczywiście w tych sprawach orientują”. Wyjawił też, że złożył obietnicę, że jeśli zostanie premierem, powoła pełnomocnika do spraw czystej energii.
„Była to miła, merytoryczna rozmowa” – podsumował.