RadykalnyRowerzysta RadykalnyRowerzysta
131
BLOG

Nie wiem co bardziej...

RadykalnyRowerzysta RadykalnyRowerzysta Rozmaitości Obserwuj notkę 4

... wkurzyło mnie dzisiaj, gdy spacerowałem z synem, a później jechałem rowerem na spotkanie. Czy piesi na drodze rowerowej, czy może rowerzyści na chodniku? Autentycznie nie wiem co gorsze?! Paniusia z pieskiem  na rowerowej drodze gadająca przez swoją komórę wywalająca durne spojrzenie i dmuchająca mi fają w twarz, tatusiek z dzieckiem, zupełnie niewinnym i nieświadomym tego, że dwa kółka mogą go skrzywdzić, czy płatnicy KRUS stojący z tobołami na przystankach na środku naszej drogi w oczekiwaniu na PKS. A może z drugiej strony - wylansowane dziewczęta i chłopcy śmigający na swoich odpicowanych holendrach całą szerokością chodnika, albo typowy polski pan, z wąsem, w dresie, który będzie jechał środkiem chodnika, a jak się coś nie podoba to dzwonkiem postraszy i bluzgę puści? Obie grupy śledziłem z perspektywy spaceru z maluchem, którego już teraz uczę tego, że na drogę rowerową wchodzić mu nie wolno. Nie wolno dlatego, że grozi mu przede wszystkim niebezpieczeństwo. I tak gdybałem sobie, czy np, w przedszkolach uczą dzieciaki, żeby uważać na chodniku, bo obok jest rowerowa droga, tak samo niebezpieczna jak ulica czy torowisko. Pewnie nie. Po tym co widzę każdego dnia, w domach też tego nie uczą i o tym nie pamiętają.

Bywa tak, że brakuje mi słów. Bo przecież chodnik szeroki na dobre 1,5 metra, tyle, że droga rowerowa bardziej równa. Jazda po chodniku wzdłuż ulicy, która po swojej drugiej stronie ma rowerową drogę też nie ma logicznego uzsadanienia. I jeszcze Ci jeżdżący z pampersami po chodniku np. wzdłuż ul. Mogilskiej, gdy kończy się droga rowerowa. Ze strachu przed szalonym krakowskim kierowcą wybierają zmasakrowany chodnik, narażąją pieszych na wypadek, tylko dlatego, że nie potrafią przełamać strachu, wyjechać na pas ulicy i jechać swoim rytmem, przetrzegając zasad i przepisów. No ale nikogo do niczego zmuszać nie wolno, ani tym bardziej zachęcać. Nie chcę tego robić. W zasadzie każda decyzja wychodzi od nas. Za każdą jako dorośli i odpowiedzialni uczestnicy ruchu drogowego odpowiadamy.

Nie wiem kiedy dojdzie do takiej sytuacji, że np. pieszy będzie traktował drogę rowerową tak samo jak tory tramwajowe. Nikt przecież ze swoim czworonogiem nie łazi na spacery po torowiskach? Chyba, że ma coś  nie tak z rozumem. To ostatnio moje najczęstsze porady dla każdego, kto śmiało wybiera drogę rowerową jako miejsce spaceru. Polecam po prostu torowisko, tam szybciej i mniej boleśniej można stracić zdrowie lub życie. Ostatnio paniusia zaatakowała mnie słownie, że: "z dzieckiem przecież idzie". Po zatrzymaniu się pokazałem jej dziecięcy fotelik tłumacząc, że jeżdzę z maluchem i mam takie samo prawo do bezpieczeństwa jak ona i jej pociecha. Czy zrozumiała? Czy wejdzie jeszcze z dzieckiem na rowerową drogę? Takie "awanturki" niekiedy pomagają, jak ktoś rzeczywiście przeanalizuje to co mogłoby sie stać, gdy na dziecko najedzie rozpędzony rower. Lepiej szybciej niż później. Lepiej przed jakąś tragedią niż po niej... To samo powinno dotyczyć tych, którzy do jazdy na rowerze wybierają chodnik, mając po drogiej stronie drogę rowerową, lub w miarę bezpieczną ulicę. Typowi polscy panowie na swoich składakach tudzież promocyjnych góralach podjeżdżający do monopola tudzież sklepu z mięsem odporni są logiczne uwagi. Nie narobili jeszcze swoim rowerem syfu, więc odporność taka będzie trwać.

I tak zamykając wątek tego, kto bardziej mnie dzisiaj wkurzył, zamknę go inaczej niż zakładałem. Otóż najbardziej wkurzyła mnie dzisiaj moja rowerowa lampka, która doznała jakiegoś kaprysu mrugania, zamiast dawania mi mocnego promienia światła. Po powrocie do domu odkryłem, że miały w tym udział rączki mojego malucha, który lubi potrząsać rowerem za... kabelki.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości