P.Jaszczuk/Materiały prasowe
P.Jaszczuk/Materiały prasowe
RafałRokicki RafałRokicki
4794
BLOG

„Jak zostałem gangsterem...”. Vega zostaje w tyle

RafałRokicki RafałRokicki Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

Maciej Kawulski o swoim nowym filmie powiedział: „Z szacunku dla zmarłych i dla bezpieczeństwa tych, którzy ciągle żyją, pewne wątki zostały w sposób subtelny, nieznaczący dla treści, zmienione. Natomiast film opowiada o prawdziwym życiu, prawdziwego, z krwi i kości, człowieka”. Nie wiem, czy to rzeczywiście jest historia prawdziwa, czy fikcja, jednak nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Wybrałem się, na rozrywkowe kino sensacyjne i takie właśnie dostałem. Do tego jeszcze w niezłym stylu.

„Jak zostałem gangsterem…” ma coś, czego od dawna brakuje filmom Patryka Vegi — fabułę, która o czymś opowiada. Są w tym filmie, oczywiście, sceny wulgarne i brutalne, ale być muszą, bo ugrzeczniona i pruderyjna historia gangsterska byłaby niewiarygodna. Jednak u Kawulskiego czemuś one służą, wpisują się logicznie w fabułę, a u Vegi już niekoniecznie. Maciej Kawulski jakoś upodobał sobie kręcenie scen w zwolnionym tempie. Niektóre z nich, poprzez montaż i podkład muzyczny, bardziej przypominają teledysk niż kadry z filmu, ale da się z tym żyć.

Aktorsko ten film też wygląda pozytywnie. Rola głównego bohatera i narratora opowieści przypadła Marcinowi Kowalczykowi i wypadł w niej bardzo dobrze. Na drugim planie dwie Natalie: Szroeder — więcej niż przyzwoity debiut i Siwiec, która miała wyglądać, pachnieć i mało mówić. Woronowicz, Frycz i Chabior na swoim, wysokim poziomie. Wszystkich jednak swoją grą przyćmił Tomasz Włosok. Kapitalna rola, choć bliska przeszarżowaniu. Stąpał już po bardzo cienkim lodzie, tafla trzeszczała, jednak lód się pod nim nie załamał.

Nie jest to kino ambitne, ale też do takiego nie aspirowało. Do najlepszych filmów z gatunku bardzo wiele mu brakuje, niemniej jest filmem przyzwoitym i sprawnie się go ogląda. O tym, że takie kino też jest potrzebne i ma sporo amatorów, świadczy frekwencja podczas weekendu otwarcia „gangstera”. Ponad 258 tys. widzów to naprawdę bardzo dobry wynik jak na polską kinematografię. Może warto, od czasu do czasu, zobaczyć coś lekkostrawnego, tak dla czystego relaksu i przewietrzenia głowy?

Okiem dyletanta

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura