M2 Films/Materiały prasowe
M2 Films/Materiały prasowe
RafałRokicki RafałRokicki
753
BLOG

„Diego”. Kronika upadku

RafałRokicki RafałRokicki Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Od 26 marca na platformie HBO GO będzie dostępny film dokumentalny Asifa Kapadii „Diego”. Ten dokument w polskich kinach miał swoją premierę w lipcu ubiegłego roku. Czas dla kinowych premier niezbyt szczęśliwy. Ludzi niewiele, to i seansów mało. Szybko zleciał z afisza. Przeszedł bez echa, a szkoda, bo jest godny uwagi. Miałem niewątpliwą przyjemność załapać się na jeden z niewielu lipcowych seansów i zobaczyć ten film w kinie. Wywarł na mnie bardzo, ale to bardzo dobre wrażenie.

Do pewnego momentu uważałem, że film dokumentalny to niekoniecznie na dużym ekranie. No bo niby po co? Ani gwiazdorskiej obsady (nie licząc ewentualnego bohatera opowieści), ani elementu zaskoczenia, bo zazwyczaj dokument opowiada o faktach znanych tym, którzy się danym tematem interesują, a zamiast scen akcji - „gadające głowy”... Nic, tylko spokojnie poczekać na emisję w TV. Tak właśnie myślałem do chwili, w której rozpoczęła się projekcja filmu „Whitney”, projekcja, która odwróciła moje podejście do dokumentu w kinie o 180 stopni.

Było więc „oczywistą oczywistością”, że i na „Diego” muszę wybrać się do kina. Nie tylko dlatego, że moja percepcja dokumentu na dużym ekranie przeszła rewolucję, bo choć miało to znaczenie, to jednak nie było decydującym czynnikiem. Musiałem, bo to historia bohatera mojego dzieciństwa. Bohatera, który pojawił się w czasie, kiedy futbol kochałem miłością czystą i bezinteresowną. Bohatera, który odmienił oblicze piłki nożnej, udowadniając wyższość wirtuozerii i piłkarskiego geniuszu nad włoskim „catenaccio”, czy niemieckim „ordnungiem”.

Twórca dokumentu Asif Kapadia nie wciela się ani w rolę oskarżyciela, ani w rolę obrońcy. Pokazuje, jak się rzeczy miały. Obraz — naszpikowany niepublikowanymi wcześniej materiałami — jest przejrzysty. Był Diego i był Maradona. Ten pierwszy — Bóg murawy, ten drugi — zagubiony, upadający celebryta. Życie Diego Maradony przebiegało mniej więcej tak, jak sławetny ćwierćfinał Mistrzostw Świata w 1986 roku przeciwko Anglii — od genialnej solowej akcji przez ponad połowę boiska uwieńczonej golem, aż po wielkie sportowe oszustwo — słynna „ręka Boga”.

Smutna opowieść o człowieku, który ze slumsów trafił na ołtarze, by po czasie zostać szczerze znienawidzonym przez tych, którzy na nie go wznosili. Jest w tym filmie jedna scena, którą wykorzystam, żeby zachęcić Was do zobaczenia tego dokumentu, bo naprawdę warto i to niezależnie od tego, czy ktoś się futbolem interesuje, czy nie. Po zdobyciu pierwszego w swojej historii tytułu Mistrza Włoch kibice Napoli na ogrodzeniu miejscowego cmentarza wywiesili transparent z napisem: „Nawet nie wiecie, co przegapiliście”. Nie przegapcie.

Okiem dyletanta

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura