niezalezna.pl
niezalezna.pl
RafałRokicki RafałRokicki
1018
BLOG

"Czarny mercedes", który bezbarwnym trabantem się stał

RafałRokicki RafałRokicki Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Dawno już nie spożyłem dobrego polskiego kryminału. Takiego, który od początku do końca smakuje, trzyma widza w napięciu i niepewności, który zaskoczy swym smakiem. „Czarny mercedes” upichcony jest w starym, klasycznym stylu, osadzony w mrocznych czasach II Wojny Światowej i okraszony znakomitymi aktorami. Film znalazł się w konkursie głównym tegorocznego Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Ten obraz zostanie zapamiętany na długo reżyserowi i, zarazem, autorowi scenariusza — Januszowi Majewskiemu... ale nie z powodów, jakich by sobie życzył. Dawno już nie smakowałem dobrego polskiego kryminału... i zdaje się, że będę musiał jeszcze trochę poczekać.

Dobra obsada, perfekcyjna scenografia i godna podziwu dbałość o kostiumy, to przyprawy, które są ważne, ale nie gwarantują sukcesu. Jeśli dołożymy do tego pyszne zdjęcia Arkadiusza Tomiaka, to potrawa zaczyna wyglądać dobrze, jednak w smaku nadal jest mdła, mało wyrazista. Bo problem tkwi w kucharzu, a, chcąc być precyzyjnym, w jego przepisie na serwowane danie. Film był dla mnie bez smaku, niestrawny i trochę mi się po nim odbijało. To wszystko ledwo trzymało się gara, a wolty akcji wynikały z... No właśnie? Z czego? Bo na pewno nie z przebiegu opowiadanej historii. W jednym obraz jest konsekwentny — w braku logiki. I jeszcze rola Bogusława Lindy... Cześć Boguś! Chcesz u mnie zagrać? To chodź, coś się dopisze... Jedyna kreacja, która jest krwista, z charakterem i odciskająca się w pamięci, to trzecioplanowa rola Andrzeja Seweryna. 

Jest długo, jest nudno, i... ogólnie jest „Kononowicz". Każdy odcinek „Ojca Mateusza" niesie ze sobą więcej tajemnic, emocji i niedopowiedzeń. Jest zdecydowanie bardziej wciągający. Może nazbyt się czepiam, ale właśnie tak to widzę. Zaczyna się, mniej więcej, w środkowym etapie filmu taki wątek, w którym Artur Żmijewski tłumaczy Andrzejowi Zielińskiemu „jak to naprawdę było". Scena w filmie absolutnie potrzebna, rzekłbym nawet — niezbędna, bo jak się człowiekowi w trakcie przyśnie — co dziwnym nie będzie — to, ocknąwszy się, będzie miał jak znalazł. Reasumując — miał być czarny mercedes, a jest bezbarwny trabant. Tylko widzów żal.

Okiem dyletanta

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura