No i stało się! Aleksander Kwaśniewski proponując premierowi debatę wykonał ruch, ma który – jak się wydaje – Jarosław Kaczyński czekał od dawna. Bo skojarzenia są tu jednoznaczne: oto debata między dwoma najpoważniejszymi siłami politycznymi w kraju, coś jak przed drugą turą wyborów prezydenckich, kiedy wszyscy mali kandydaci już polegli.
Dla Kwaśniewskiego jest wielka szansa na automatyczny powrót do politycznej ekstraklasy i odepchnięcie czarnego snu jakim byłoby grzęźnięcie w kłótniach z Millerem i Dyduchem. Były prezydent wie, że musi szukać głosów i wie gdzie je szukać. Już sama propozycja debaty z Kaczyńskim uderza w PO. Subtelnie. Bo przecież w ogóle o PO nie ma tu mowy! I takie milczenie jest w tym momencie najskuteczniejszą bronią, jaka LiD wyciąga przeciwko PO – zepchnięcie do nieobecności.
Ale Kwaśniewski to w tym momencie wymarzony przeciwnik dla Kaczyńskiego. Może robić to, co lubi najbardziej: atakować polityków PO poprzez redukowanie ich to “obrońców III RP”, która jest przecież “mutacją PRL, postkomunistycznym tworem, etc., etc., etc.
Sam lider PO protestować przeciwko debacie nie może, bo przez to dałby tylko wyraz swojej słabości. Donald Tusk może jedynie przybrać postawę “ponad to”, ale dobrze (chyba) sobie zdaje sprawę, że to też jest jakieś przyznanie się do porażki, bo “pand to” może się czuc każdy wyborca, a polityk ma “w tym” być.
Prawdopodobnie ratunkiem dla Tuska będą Giertych z Lepperem: można na nich liczyć, że podniosą wrzask domagając się debaty wszystkich liderów. Zasadniczą kwestią jest teraz pytanie kto taka debatę zorganizuje. Jeśli zabierze się za to TVP, sprawa ugrzęźnie z protestach LPR i “Samoobrony”. Jeśli jednak Kaczyński zgodzi się na taką debatę w TVN, czy “Polsacie”, żadne protesty mogą nie odnieść skutku, bo to wszak atak na wolność mediów.
Sztabowców PP czekam teraz ciężka praca, by udowodnić ,że Platforma jest czymś więcej niż tylko kandydatką na kolejną przystawkę dla zwycięzcy debaty
Inne tematy w dziale Polityka
