Historię przytoczoną przez Jasienicę należy przypominać (incydent lubelski).
W XVI w. w Polsce Erazm Otwinowski (heretyk) podczas procesji Bożego Ciała zaatakował słownie księdza, następnie wyszarpał mu monstrancję (cnaczynie, w którym znajduje się konsekrowana hostia - czyli pod postacią chleba sam Jezus Chrystus, oczywiście według katolików) i ją podeptał. Został oskarżony o bluźnierstwo. Adwokatem - obrońcą Erazma był Mikołaj Rej. Autor słynnych słów: "Polacy nie gęsi i swój język mają". Osoba niezwykle zasłużona dla Polski. Ostatecznie sąd zasądził od heretyka jedynie zapłatę odszkodowania za zniszczone mienie. W tym samym okresie w Europie ludzie umierali w wojnach religijch. Wydaje się, że powyższa historia wpisuje się w tradycje Polski i jest zgodna z naszym kultorowym DNA.
Jednocześnie siły patriotyczne, samookreślające się jako konserwatywne... utworzyły inicjatywę ustawodawczą "W obronie chrześcijan" i dążą do zaostrzenia prawa, m.in. za bluźnierstwo. Natomiast lewackie, LGBTowskie, jedzące robaki międzynarodowe instytucje muszą naprawiać nieprawności aparatu państwa i stać na straży polskich wartości i tradycji.
---> 
Jeden przykład Dody to za mało, aby wyciągać daleko idące wnioski. Niemniej, złośliwa osoba mogłaby powiedzieć, że kiedyś Polacy mieli wewnętrzny kompas i wyznaczali standardy. Dzisiaj... no cóż, Polska nie "wyprodukowała" autorytetu na miarę Mikołaja Reja.
