Uugh, przez godzinę walczyłem z bankiem HSBC, w którym mam konto. Wykonanie przelewu międzynarodowego z Polski do Wielkiej Brytanii to jakaś walka z wiatrakami elektronicznymi. Pan w brytyjskim banku podał mi iban, czyli numer międzynarodowy mojego konta. Hurra! Ale to nie wystarczyło, jak się okazuje. Wredna strona internetowa polskiego banku chciała jeszcze inny kod banku, mianowicie swift/BIC. Zupełnie jak gdyby ta jedna międzynarodowa nazwa konta nie dość jednoznacznie identyfikowała mój bank i oddział.
Ów numer swift był ciężki do znalezienia w sieci, pomoc oferowali blogerzy (blog z tymi numerami) oraz sklep z gandziopodobnymi wyrobami, który ów numer posiadał na swojej stronie. W końcu, po wielkich bojach, znalazłem na witrynie banku dokładne dane dla każdej z placówek, i poszło. Uff.
Tak, otworzyłem jakieś dwadzieścia okienek i przez pół godziny wisiałem na rozmowie międzynarodowej, dobrze że przez telefon internetowy. Wpisywanie numeru PIN przez ów telefon internetowy oczywiście nijak nie działało. Ale mimo to ten bank HSBC jest dla mnie mocarzem jeśli chodzi o wystawianie rachunków bankowych na krzywy ryj. Trzeba zdaje się przynieść rachunek za gaz czy wodę i jest to już dowód że istniejemy (wszak w Anglii nie ma dowodów osobistych). Aby założyć konto przez Internet, Pan się mnie wypytywał o napisy na mojej karcie kredytowej i dane osobowe. Wszystko to podejrzanie proste jakieś.
Czy wiecie ile kosztuje szybki przelew z Wielkiej Brytanii do Polski bankiem? 21 funtów przy kwocie kilkuset funtów z HSBC do PKO. Inne banki potrafią zedrzeć nawet po 40 funtów. Trochę grube te opłaty bankowe. Strasznie grube. 200 PLN za przelew? To jak w średniowieczu chyba, za czasów tych papierowych świstków które ówcześni bankierzy sobie nawzajem wystawiali...
Inne tematy w dziale Gospodarka