Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy
62
BLOG

Polska: kraj ludzi z Wielkim Ego

Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy Polityka Obserwuj notkę 0

 

  

Małe miasto w Wielkopolsce. Starszy wiekiem stateczny pan, katolik mija się z gromadką lokalnych skejtów. Co sądzi o osobach które minął ów człowiek po sześćdziesiątce, nawet światły i już niepraktykujący?

 

"Menele"- wychodzi z ust na widok młodej osoby, od której różni go z wyglądu wszystko. Sama bluza owego "menela", z kolekcji jednej z polskich firm skejtowych na ten sezon, była więcej warta (na oko 220 PLN) niż wszystkie ciuchy nawet zamożnego pana razem wzięte. Cały outfit skejta przebija wartość ciuchów owego pana na oko dwukrotnie.

 

Ów pan, przeze mnie darzony estymą, nawet nie ubiera się tak jak większość Polaków w tym kraju. Typowi małomiasteczkowi rodacy noszą się jeszcze po wiktoriańsku, w stylu który dostrzeżemy jedynie na brytyjskich obrazach, litografiach i dagerotypach z fin de siècle, oczywiście nie tego ostatniego, ale tego o wiek wcześniejszego. Bynajmniej to nie żarty. W Polsce przetrwali mężczyźni z wąsami, ale wąsami w tym wiktoriańskim wydaniu. Mężczyźni noszący od wieku niemodne ubrania typowe dla feudałów z początków poprzedniego wieku. 

 

Skąd się biorą te uprzedzenia? Moim zdaniem z religii. Kościół katolicki, czego doświadczyłem w dzieciństwie, uczył że ci inni są źli, gorsi. Są gorszym gatunkiem. Pomiędzy wierszami mówiono że inaczej się ubierają, inaczej spędzają czas wolny. Jest tak do dzisiaj. Ostatnia moja podróż koleją w towarzystwie gadatliwej studentki KUL-u obfitowała w jej opowieść o tym jak mocno uprzedzeni są księża do osób o niekatolickiej etyce, o innych zasadach.

 

W dużych miastach większość młodych osób już nie jest katolicka. Ma też dzięki temu inny, bardziej zorientowany na imprezy i zabawę styl życia. Inaczej się ubiera, inaczej je, inaczej żyje. Katolikami pozostały głównie młode osoby w małych, prowincjonalnych miastach. One nie miały dostępu do kultury większych ośrodków miejskich, do tamtejszych imprez, koncertów, niosących inne prądy umysłowe do kraju w którym od kilkunastu lat kler zaczął odgrywać dominującą rolę w mediach, w celu obrony własnego interesu ekonomicznego wprowadzając dość ścisłą cenzurę religijną.  

 

To w mniejszych miastach i miasteczkach kościół pozostał jedyną rzeczą gdzie "coś się dzieje" (i zresztą chwała mu za to). To tam nie ma powszechnego użycia Internetu, to tam jest mało, albo prawie wcale nie ma typowej postmodernistycznej kultury miejskiej, która coraz częściej ma silne akcenty antykatolickie. Kultury, która powstaje z dala od obiektów kultu religijnego, kultury w której mówi się swobodnie o sprawach religii, dając upust swoim dziś niepoprawnym politycznie myślom. Dziś religijność w postmodernistycznej kulturze miejskiej to patchwork, wyszywanka, zlepek fragmentów różnych wyznań. Katolicyzm jest w niej passé, jest wyznaniem osób nieotwartych na wszystko inne.

 

Ale to ona wygrała w wyborach, ta Polska zaściankowa, małomiasteczkowa, wiejska. Polska tych ludzi dla których jedyną rozrywką jest kościół. Ludzi, którzy nie znają znaczenia słów biba, dżampa. Ludzi, którzy mają zadziwiająco spójny styl bycia, dużo bardziej samotny, częstokroć  ograniczony tylko do życia rodzinnego, obfitujący w raczej nieliczne kontakty międzyludzkie, poświęcanie czasu wolnego na oglądanie telewizora, słuchanie radia. Ludzi, którzy czytają tylko jeden segment prasy i nie sięgają po inne tytuły nawet z ciekawości. Ludzi, do których nie dociera sztuka nowoczesna nawet w jej streetartowym wydaniu.

 

Ludzi, którzy są uprzedzeni. Uprzedzeni nawet wobec tych, którzy mają już inny styl życia niż oni, utrzymują inne typy więzi społecznych. Jest to cliché, nieaktualny stereotyp który oni wciąż żywią. Jakie to dziwne, że ów pan wyraził swoją opinię na podstawie stylu ubioru, który jest typowy dla 80- 90 % nastolatków w Wielkiej Brytanii. Idąc tropem myśli tego pana, większość młodzieży tamtejszego społeczeństwa to menele. Traf akurat chce, że to akurat polskie miasta są w sporej części slumsami, stosując do nich brytyjską miarę. I to ubiór owego pana jest démodé, i to o cały wiek, podczas gdy młody jest raczej na bieżąco. Ów pan nie zauważył zmiany epok, nastania typowych dla postmodernizmu idei postmaterialistycznych, nastania epoki w dziejach świata w której zaspokojone są kwestie materialne i można realizować inne cele.

 

Polska się zmienia, młodzi uciekają z katolickich, małomiasteczkowych społeczności do niekatolickich, anonimowych dużych miast, albo za granicę. Nie zamierzają wracać, nie ma do czego. Uciekają od świata uprzedzeń, wartościowania ludzi na podstawie przekonań religijnych i wypływającego stąd stylu życia czy innego ubioru. Nieliczne są małe miejscowości gdzie młodzi mogą znaleźć coś dla siebie, albo gdzie panuje klimat tolerancji. "Coś poza kościołem" niebędące wyszynkiem zdarza się jedynie w nielicznych większych społecznościach. Brakuje miejsc spotkań, klubów. Poza miastami ludzie mają tylko kościoły.

 

Laïcité, laickość w Polsce jest rzeczą niedawną. II Rzeczpospolita była katolandem w którym państwo metodą represji administracyjnych katolicyzowało innowierców, o pierwszej Rzeczpospolitej, pod której koniec karano śmiercią odstępców od jedynie słusznej religii, nie wspominając. Dziś Polska traci młodych ludzi także ze względu na ogromnych rozmiarów religijną nietolerancję wypływającą z odmiennych przekonań religijnych i etycznych. Nastąpiło zderzenie dwóch epok: dzisiejszego minimalizmu z jego religijnym patchworkiem, oraz zakonserwowanego w prowincjonalnej katolickiej Polsce romantyzmu i modernizmu.

 

Na to nakładają się podziały polityczne odwzorowujące podziały religijne. LPR to partia bardziej pobożnych katolików, PiS to partia typowych, przeciętnych katolików, PO to partia lepiej sytuowanych katolików z większych miast. Wciąż brakuje silnych partii które trafiałyby w religijny patchwork typowy dla postmodernizmu. 

 

Elity tego kraju nim nie rządzą z prostej przyczyny: konfliktu religijnego. Elity tego kraju nie są katolickie. Są więc odrzucone z prostej przyczyny: Kościół Katolicki, w obawie o utratę interesów gospodarczych (każdy ksiądz ma ok. 3 tys. PLN nieopodatkowanego dochodu miesięcznie po odliczeniu wszystkich kosztów), za każdą cenę popiera ugrupowania które zapewnią mu obronę interesu religijnego (poprzez np. niedopuszczenie do krytyki katolicyzmu w mediach). Polska musi być katolicka, inaczej setki tysięcy polskich księży, nic poza działalnością religijną zwykle nie robiący, stracą źródło utrzymania. Czasem mi się wydaje, że to ta armia kilkuset tysięcy kapłanów stała się hamulcowym polskich przemian.

 

Ten kraj z powodu konfliktu religijnego jest skazany na bycie rządzonym przez osoby mało ciekawe innych kultur, lekko aroganckie, o wybujałym ego na tyle by nie słuchac innych i traktowac ich jak gorszych, ponieważ utrzymanie katolicyzmu jest w nim priorytetem. Aby rządzić tym krajem, wystarczy w pełni zapewnić klerowi obronę jego interesu religijnego (czyli: medialnego i finansowego).

 

Laïcité w tym kraju było w ostatnich kilkunastu latach nieobecne (vide katolicka religia w szkole, podczas której niekatolickie 7-letnie dzieci muszą same przez godzinę czekać za drzwiami na korytarzu), o równym traktowaniu wszystkich religii nie ma w ogóle mowy, normą jest cenzura religijna i tabuizacja wiadomości na temat np. krytyki katolicyzmu czy chrześcijaństwa przez inne religie.

 

Polska, jeśli przestawia swoją duchowość na zgodną z duchem epoki, to dzięki Internetowi, forom dyskusyjnym etc. Tam dopiero widać jak na dłoni całą obecną sytuację wyznaniową. Obecna młoda Polska jest nadzwyczaj różnorodna wyznaniowo, a katolicy już są w mniejszości. Oczywiście jest to Polska z dostępem do Internetu, Polska zamożna, i przede wszystkim Polska anonimowa.

 

Wrażenia osób które porzuciły mentalność typową dla katolicyzmu mają jeden wspólny element. Jest nim syndrom oblężonej twierdzy. W mentalności wyniesionej z domu typowego polskiego katolika, ci inni, ci nawet zewnętrznie nie wyglądający tak jak my, ci ubierający się inaczej, są źli. Zdaniem osób które taką mentalność wyniosły ze szkoły, kościoła, czy domu, było to po prostu jedno wielkie gigantyczne uprzedzenie. Uprzedzenie do „tych innych”, którzy w opinii katolika są na bardzo złej drodze.

 

Polskie media katolickie (gazety o wyraźnie katolickim charakterze: Wyborcza, Dziennik, Rzeczpospolita, oraz liczne tygodniki) zwykle aż do przesady powielają tego typu stereotypy, często nie zdając sobie z tego sprawy. Polska jest wciąż krajem, gdzie w życiu publicznym mamy inną duchowość niż w życiu prywatnym. Bycie otwarcie niekatolikiem jest wciąż w Polsce niebezpieczne dla naszej kariery, naszych więzi społecznych etc.

 

Trudno się więc dziwić że akcja wywołuje reakcję. W sieci Internet krążą antyklerykalne piosenki, grane potem na całonocnych imprezach. Polska się zmienia, jak na razie, bardzo powoli. Religijność wciąż jest tematem absolutnego tabu w większości silnie powiązanych z Kościołem Katolickim lub katolicką władzą mediach. Brakuje nawet popularnej gazety codziennej o świeckim charakterze, choć ta z pewnością miałaby duże czytelnictwo. W Polsce ogromną role odgrywa drugi obieg, dokładnie jak za komuny.

 

Polska potrzebuje wielkiego eventu, medialnego wydarzenia którego nie sposób będzie zatuszować w mediach, wydarzenia które pokaże inną duchowość Polaków, tych polskich elit będących najbardziej na czasie. Ale jak na razie, jest ta duchowość raczej skrywana. Potrzeba bodźca, który pozwoli na wielki coming out i pokazanie społeczeństwu, że także duchowość się już zmieniła, że kościół i jego nakazy i zakazy są już inaczej odbierane. Będzie to miało także swój określony skutek polityczny- z czasem pozwoli na dojście do władzy partii politycznych które nie służą jedynie ochronie interesów ekonomicznych największej organizacji tego kraju.

Lubię operę i prowadzę witrynę Radiotelewizja.pl Radiotelewizja Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka