Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy
46
BLOG

Polskie firmy nie dbają o marki

Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy Polityka Obserwuj notkę 0

Chodzę sobie po sklepach, obserwuję i widzę ciekawe rzeczy. Oto polski skejtszop. Wszystkie ciuchy dokładnie obrandowane, z wieszków krzyczą nazwy setek marek z których każda chce zaistnieć. Jedna marka jest bardziej ekologiczna i podkreśla w swych reklamach motywy natury, druga podkreśla swoje powiązania z kulturą rasta, inna bazuje na artystach jej ciuchy noszacych. Przeciętny skejt zna i kojarzy ich kilkadziesiąt, jeśli nie ponad sto.

Firmy te podlizują się często klientomutraminimalistycznym dizajnem, streetartem wykorzystanym jako broń marketingowa. Ich witryny w sieci to dzieła sztuki streetartowej. Każda jest bardziej spoko od drugiej, zupełnie jakby prowadzili je weseli skejci jakby niechcący produkujący różne wyroby w dodatku do swego szczęśliwego i wesołego życia. Ale te wyroby są coraz bardziej wyuzdane technicznie, do tego stopnia że np. patentuje się jakieś skrajnie skomplikowane rozwiązania w budowie snowboardów które są tak skuteczne że deska ta uznawana jest za najlepszą na świecie skutkiem czego nie sposób dostać  na tym kontynencie deski uznanej w rankingach za najlepszą deskę roku i muszę ją zamawiać z USA.

Imidż takiej typowej zachodniej "spoko" firmy to robota speców od marketingu mających pełną styczność z grupami docelowymi. Polacy próbują to naśladować, niestety, czasami wychodzi to bardzo, bardzo czerstwo. Reklamy są odmienne kulturowo od stylu życia, sztuki i kultury grup docelowych, używają nie tego języka, niekiedy wręcz do tego stopnia chcą być na siłę "spoko" że w nieudolnej kampanii wychodzi sztuczność tych wysiłków i robią więcej wstydu ("obciachu") niż reklamy. Ale są też przykłady dobrych marek. Clinic, Stoprocent, Mass, Malita - te firmy zaczynały przecież od nadruków na koszulkach, a dziś znane są prawie każdemu skejtowi, ich portki czy bluzy nosi co któryś chłopak na ulicy i znajdziemy je w każdym skejtszopie. Takich polskich marek są dziś setki, i wciąż na rynek wchodzą kolejne, z lepszym dizajnem, odważniejszymi kolorami, zdolniejszymi projektantami. Polski dizajn ciuchów dla skejtów jest na światowym poziomie, choć widac opóźnienie trendów o jeden, dwa sezony.

Z polskiego skejtszopu trafiam do jakiegoś polskiego centrum handlowego albo wchodzę na Allegro.pl. Chcę kupić welurowy dres, sprawdzam oferty w Internecie. Polskich marek żadnych- tylko noł-nejmy, ze znanych marek same zagraniczne, mi dość dobrze znane. I tak jest niemal wszedzie. Polskie marki o ugruntowanej pozycji są poza światem skejtszopów dość nieliczne, nawet jeśli produkty są polskie czy chińskie. Przecież je także można sprzedawać pod swoją marką, dziś mało kto nie szyje w Chinach.

Polskie firmy z sektora MSP, ciuchowe i nie tylko, nie dbają o marki, mają je za jakąś fanaberię. Wyjątkiem na tym tle są rodzime firmy skejtowe które po prostu kopiują w tym swych zagranicznych konkurentów i wierzą w to samo: że sprzedając klientowi dobry produkt ze swoja marką przyciągną go znowu jeśli w międzyczasie nie stracą na konkurencyjności (relacji cena/jakość). Klient ma przecież większe zaufanie do raz poznanych marek i woli wrócić do już znanego. Nawet jeśli są to tylko to spodnie skejtowe. Moje wytrzymały chyba z 8 lat, i jeśli będe kupował kolejne, to z dużym prawdopodobieństwem zdecyduję się na raz przetestowaną firmę.

Ale nie kupię już ciuchów snowboardowych pewnej polskiej mocno reklamowanej firmy, które po prostu porozdzierały się na stoku na strzępy. Klienta łatwo stracić złą jakością, i najtrudniej jest go odzyskać. Ponadto klienci kontaktują się ze sobą, np. o ciuchach dyskutują na forach, pytają się znajomych jakie marki polecają a których nie. Bob Marley mówił że można zwodzić ludzi przez jakiś czas, ale ci w końcu się zorientują i odkryją prawdę. Wówczas taka "ściemniająca" firma może się bardzo mocno reklamować, ale nim zmieni swoją opinię to minie sporo czasu.

Polska ma mało swoich marek jak na rozmiary i potencjał tego kraju. W ogóle brakuje marek z górnej półki. Może jestem trochę fashion victim- sam noszę bluzy po 600-700 złotych i więcej, francuskich albo japońskich firm, wykonane w najnowszych technologiach, i oczywiście z unikalnym dizajnem. Ale ambitniejszych polskich firm, aspirujących do zamożniejszych klientów nie widzę poza jakąś work-szopową produkcją tiszertów.

Ale nawet te juz wypromowane polskie marki cenią się, i już ściągają bonus z wypromowanych brandów. Typowe polskie bluzy oscylują w granicach 200- 350 PLN, tańsze są oczywiście skejtowe ciuchy firm sieciowych, ale zwykle są one spóźnione jeśli idzie o dizajn i tylko naśladują co popularniejsze trendy na rynku. Inwestycja w marki się opłaca, przecież koszt produkcji takiej bluzy jest może i dziesięć razy niższy. Natomiast ciuchy niemarkowe można kupić niemal po kosztach produkcji. Tylko że są one niedopasowane do potrzeb klientów, oszczędzano na badaniu ich potrzeb, odkrywaniu tego co oni by chcieli kupić.
 
Nawet w ciuchach snołbordowych Czesi mają dwie marki o znanej, polecanej jakości, a u nas takich firm brak mimo że jest to rynek wart co najmniej kilkanaście, jeśli nawet nie ponad 100 mln rocznie (komplet dobrych ciuchów to od 800 PLN w górę, snowboardzistów w kraju jest co najmniej  kilkanaście- kilkadziesiąt tysięcy). Polskie marki w tej branży raczej nie postawiły na jakość, wielu klientów już straciły. Sam miałem ciuchy snowboardowe dwóch polskich firm, i niestety- jedne przeraźliwie przemakały, drugie się darły. Teraz wolę zapłacić sporo więcej za znaną markę, byleby nie musieć zmieniać ciuchów po jednym-dwóch sezonach. Smutne to- nasi jednak jakby nie potrafili zrobić czegoś bardziej skomplikowanego i wyszukanego technologicznie nad bluzę skejtową.

 

Lubię operę i prowadzę witrynę Radiotelewizja.pl Radiotelewizja Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka