Ello,
Taki krótki list. Wróciłem z emigracji do Polski tak na trochę, i mega żałuję. Gdy wyjeżdżałem z mojego miasta, było jeszcze wielu ziomków z pokolenia 80- 85. Teraz po powrocie po paru latach okazuje się że jakby ich wywiało. Nie ma 90 procent ziomków, na ławki gdzie się spotykaliśmy przychodzą teraz same nastolatki, starsi to jakieś niedobitki, mimo że jeszcze 3-4 lata temu było ich tu w ekipie jakieś 60- 70 osób. Z mojego rocznika z klasy to same niedorajdy pozostawały, jakiś zapluty Zyzio i gruby Bolo.
W Anglii ludzie się całe weekendy bawią. U nas nawet nie ma takiej nuty (czyli rodzajów muzy) jak u Angoli. Ostatni didżej grający to co lubię wyemigrował z mego miasta na wyspy. Nuda jest wielka, doszło nawet do tego że na każdy weekend wsiadam w banę i jadę na dżampy do jakiegoś innego miasta. Czasem biorę ze sobą ziomków z dzielni na jakąś bibkę i stawiam im bilety na przejazd. Ale nawet te są mega drogie, niekiedy droższe niż w Anglii. Jak się jedzie osobowym w tą i spowrotem do jakiegoś miasta i wraca jednego dnia to taki bilet kosztuje tyle sieki co w Anglii, tylko że pociąg to ostatnia kupa, u Angoli druga klasa to jak u nas biznes klass. A u nas za tą samą siekę ktoś zapodaje plastikowe ławki. A jak ostatnio jechaliśmy pociągiem Express który i tak jakąś lokalna linią powoli jechał to za 120 kilometrów za 3 osoby 200 złoty zapłaciłem. Sorry, ale w Anglii taka jazda kosztowałaby o jakieś 20- 30 zika mniej, a pociąg jechałby szybciej. Jak ktoś ma w Polszy rodzinę z dziećmi to tylko może na chacie siedzieć.
Na jeden weekend wydaję 400 zika, jakieś 120 zika idzie na bilety, 30 na żarło, 200 idzie na wejście na bibkę i napoje, alku nie piję, a bez alku napoje są droższe od browów, za dużą kokakolę w barze na imprezie dla rasta płaci się 15 zika. Z 10 napojów spokojnie wypiję= 150 zika.
Na same impry idzie mi na miech jakieś 1600 zika, do tego różne zajawki w stylu rower do downhillu za parę kafli, w który miesięcznie części ładuję za jakieś 2- 3 stówy, o wyjazdach w góry nie wspominam. Do tego szama, a ja jem wegańsko. Owoce w Polsce są droższe niż w Anglii na ryneczku, nie ma tak że ananasy kosztują 3 złote za sztukę jak u mnie w Anglii. Nie ma różnych fajnych owoców typu marakuje, papaje, nie ma batatów, słodkich ziemniaków. Na szamę w Polsce tyle samo co w Anglii wydaję.
W mieście gdzie mieszkam jest totalna pustynia kulturalna nic się nie dzieje, zresztą w całej Polsce nie ma fajnych musikali, nowych oper poza muzealnymi starociami sprzed kurwa 200 lat, nie ma na co pójść. W Anglii byłem raz w operze i było zajebiście wesoło i inteligentna nówka opera szła. W Polsce nie ma fajnych imprez, w ogóle nie ma emcees czyli kolesi którzy nawijają na imprach do majka. Kulturalnie jesteśmy lata do tyłu. Co to jest że ja mieszkając w dużym mieście muszę na każdy weekend setki kilosów jechać baną by trafić na imprezę z muzą taką jaka w Anglii jest na kazdym kroku?
Ludzie tak mało zarabiają i kaski mają że janią całe dnie i żyją z tego co im inni obstawią. Jak jedziemy pod namioty to wszystkim żarło kupuję bo oni sami to mają po 3 złote. Namioty kupują z marketów takie że jak deszcz spadnie to jakby tego namiotu nie było.
Do tego pały robią przypał jak ludzie palą zioło zamiast pić piwo, choć w Anglii centralnie policjanci pilnują imprez reggae i ludzie na ich oczach z dżointami sobie tańczą. W Polsce jest w chuj uprzedzeń- przecież tylko mała część palących zioło ćpa je, pali za dużo, reszcie wystarczą 2-3 buchy na kilka dni, i palą je zamiast pić piwo bo to zdrowsza opcja i każdy palący sam to wie z praktyki.
Tutaj ludzie są tak na maxa biedni, mają tak mało kasy, że siedzą i się nudzą. Byliśmy na wsi, za stodołą dresy słuchały diskopolo na komórce. Znajomy dred pracuje w małym miasteczku, opowiadał ze wszystkei ziomy z bloków chrupią fukę czyli amfę i jako rasta nawet nie miał z nimi o czym gadać, jedyną opcją w tym miasteczku jest dla niego iść na chatę włączyć telepralnię i pstrykać pilotem.
Ludzi nie stac na założenie rodzin chyba że chcą wegetować a nie normalnie żyć. Miasta tego kraju są megabrzydkie, z blokowisk w większości zrobiły się slamsy z chwastami na trawniku i każdym balkonem obudowanym w inny sposób, bez kitu w Rumunii jest lepiej wiem bo byłem. Ulice i miasta to chaos jak w Mołdawii, rozpierdolone pstrokate szyldy w wielkim nieładzie, estetyka prosto z dupy. Zero scieżek rowerowych, zero zieleni, sam beton, hałas i samochody. Jak ktoś nie ma samochodu to w większości opcji musi z buta zaiwaniać bo tak chujowa jest komunikacja że z buta szybciej. Parki to wychodki dla psów, trawnika się nie uświadczy, a ja trenuję sztuki walki i potrzebuję kurwa kawałka czystego zielonego równego trawnika. Jest mega niebezpiecznie, w moim mieście jest na maksa nazioli, chodzą po mieście i klepią ludzi za długie włosy czy ciuchy rapera nawet.
W tym kraju jest sporo mądrych ludzi ale przecież oni sp... stąd, bo wiedzą, niekiedy aż za dobrze, jak jest gdzie indziej. Ten kraj jest tak posrany że nikt tutaj wam z Anglii czy Irlandii nie wróci, a jak już, to stwiedzi że się pomylił i wróci spowrotem. A wy kurwa nic nie umiecie z tym czymś zrobić. Poza pierdoleniem o patryjotyzmie i wieczną walką o władzę. Jestem patriotą i wolę mieszkać w Anglii a wszystkim mówię żeby stąd spierdalali dla swojego dobra. Niech wam zostaną same Zyzie, Bole i chrupiące fiukę dresomuły, które nie wyjadą bo nie umią i się boją, z nimi sobie budujcie waszą IV RP. IV Rumunię Północy.
Dozo.
Inne tematy w dziale Polityka