Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy
903
BLOG

XIV Przystanek Woodstock- czy ten festiwal już jest w okresie sc

Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy Kultura Obserwuj notkę 3

Przystanek Woodstock jest wg Jurka Owsiaka największym festiwalem w Europie. No cóż, to chyba czarny PR jego twórcy. Pan Owsiak chyba nie widział nigdy Notting Hill Carnival, największego obecnie festiwalu Europy, na który ściąga od półtora miliona do 2 milionów fanów różnej jamajskiej muzyki: ragga, soca, dancehall. Jest też wielki pokaz orkiestr steel pans- grających na blaszanych bębnach. Festiwal ten odbywa się rokrocznie na ulicach londyńskiej dzielnicy Notting Hill. Moża uda mi się dotrzeć tam i w tym roku, już zabukowałem sobie hotel na ten czas.

 

Na Woodstock jeżdżę od 11 lat. Festiwal z typowo polskiego robi się coraz bardziej międzynarodowy, szczególnie gdy przeniósł się na kostrzyńskie przedmieścia odległe o 50 km od granicy Berlina. Widać to już po samych napisach przy budkach z piwem. Wiszą tablice po niemiecku, iż nie sprzedają piwa osobom pomiędzy 16 a 18 rokiem życia. W Niemczech bowiem piwo mogą pić starsze nastolatki, odmiennie niż w konserwatywnej pod tym względem Polsce, gdzie dla młodzieży ów zakazany owoc jest przez to jeszcze bardziej atrakcyjny. Jednakże wciąż cudzoziemcy to margines. Polska nie zaprasza już represyjnym prawem. Co roku policja odławia palących marihuanę cudzoziemców, możliwe że nieświadomych zakazu jej palenia i posiadania w Polsce.

 

 

Największym festiwalem Europy Środkowo-Wschodniej jest festiwal Pepsi Sziget w Budapeszcie- w roku 2005 miał 385 000 widzów. Jest festiwalem płatnym, dość drogim, bardzo międzynarodowym, i ma aż 50 % widzów przybywających spoza Węgier, przy czym najliczniejszą grupą są Niemcy. Udają się nań nawet moi niemieccy przyjaciele. Ma kilkanaście scen, dla każdego jest tam coś miłego.

 

Przystanek Woodstock jest „festiwalem na miarę naszych możliwości”. Za darmo, 2-3 sceny, niespecjalnie znani w świecie wykonawcy, występujący za zwrot kosztów. To kolos na glinianych nogach w świecie płatnych i coraz lepiej dociętych pod konkretne gusty muzyczne festiwali. Ja na ten festiwal jeżdżę dla tłumów, dla przyjaciół, z ciekawości zobaczenia młodego polskiego pokolenia. Choć muszę przyznać że w ubiegłym roku ofertą festiwalu byłem pozytywnie zaskoczony główną gwiazdą kończącą festiwal, jakimiś Jamajczykami którzy na własny koszt przylecieli z Jamajki by wystąpić na tymże festiwalu. W tym roku jednak festiwal jedynie w piątek oferuje rozrywkę dla fanów reggae.

 

Widok ten nie zawsze napawa optymizmem. Docierają tu żule, proszący o piwo i resztkę papierosa. Stoją z pustymi kubkami i proszą przechodzących o odlanie im złocistego napoju. Wychodzi tu straszna, przejmująca polska bieda. Pamiętam nie do końca sprawnego umysłowo mieszkańca mojego rodzinnego miasta który wyrywał ludziom tacki z wegańskim jedzeniem od Hare- Krisznowców. Był po prostu przeraźliwie głodny. 

 

Na tegorocznym festiwalu 'Summer Jam' koło Kolonii, największej niemieckiej imprezie muzycznej z gatunku reggae, jedyną pijaną osobę jaką tam widziałem wyniesiono na noszach, jak kogoś chorego. To wszystko w tłumie kilkudziesięciu tysięcy osób, raczących się raczej marihuaną, którą w tamtym niemieckim landzie wolno palić, ale już nie można sprzedawać. Zaś Polska to wciąż kraj w którym, przynajmniej dla woodstockowej młodzieży, główną używką jest alkohol. Co jest bardziej szkodliwe, pozostawiam opinii naukowców, choć współczesne badania przemawiają jednoznacznie na niekorzyść alkoholu.

 

Festiwal ten jest też miejscem gdzie giną rzeczy. Mojemu koledze w zeszłym roku ktoś grzebał w namiocie, przeciął kłódkę którą go zamknął. Mi w roku 1998 lub 1999 skradziono śpiwór, suszący się na namiocie, przez co się wówczas dość rozchorowałem (jest to jedyna rzecz jaką straciłem podczas co najmniej 100 nocy spędzonych na polach namiotowych najróżniejszych festiwali). Polska to chyba też kraj złodziei- w nadmorskim Zingst, gdzie byłem ostatnio, pola kempingowe nie były nawet ogrodzone, rzecz nie do pomyślenia w Polsce.

Nie wiem, czy Woodstock, z obecną formułą, będzie miał szansę na rozwój w przyszłości. Czas pokaże. Publiczność ma coraz bardziej wyrobione gusty, słucha coraz węższych gatunków muzycznych, przez co nawet festiwale reggae mają po kilka scen. Ja na przykład jeżdżę na dwa polskie festiwale reggae na których jest scena raggajungle (rodzaj muzyki rave/ d’n’b z tekstami rasta). Na Woodstock także moi znajomi z osiedla, z którymi przed chwilą rozmawiałem, jeżdżą raczej dla mas ludzi i z ciekawości, niż po muzykę. Nie sądzę, że z taką ofertą festiwal ten będzie miał dalej silną pozycję za następne 10 lat.

 

Na polskich festiwalach odbijają się efekty masowej emigracji. Szczególnie na Ziemiach Zachodniach z roku na rok fanów pokazuje się coraz mniej. Pamiętam moje zdziwienie tragicznie niską ferekwencją na festiwalu reggae w Chocianowie. A po prostu ludzie którzy jeździli na takie festiwale, dziś się poprzenosili do innych krajów. Czy ten sam trend dotnie Woodstock- okaże się już w tym roku.

 

Lubię operę i prowadzę witrynę Radiotelewizja.pl Radiotelewizja Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Kultura