A. była wściekła po całym dniu podróży. Ja jestem już z tej grupy młodych Europejczyków którzy żyją w wielkich miastach, wszędzie podróżują transportem zbiorowym, bo w centrach miast samochód jest skrajnie nieprzydatny. A. jest z tych miast gdzie bez samochodu ani rusz. Jest z samochodowej części Polski. Więc ona prowadzi. Ja mogę co najwyżej wsiąść w pociąg lub autobus, bo choć prawo jazdy mam, to od kilku lat nie jeżdżę. O samochodach sądzę tyle co zauważył jeden z filozofów- gdy zliczy się czas jaki spędzamy zarabiając na utrzymanie samochodu i cenę paliwa, to nasza prędkość podróży spada w okolice prędkości pieszego. Poza tym mierzi mnie energochłonność motoryzacji indywidualnej.
Cóż to za rewolucja transportowa, skoro jest dość kosztowna i niebezpieczna dla osób które mogą przypadkiem stanąć na mojej drodze? Mi brakuje jej tylko gdy jadę w polską prerię pojeździć na mountainboardzie, albo gdy wożę jakąś większą liczbę bagażu. W Niemczech nękanych korkami samochodowymi jadąc rowerem po ścieżce rowerowej często wyprzedzałem kawalkady aut. W Polsce transportu zbiorowego niemal nie ma, kolej od wielu lat jest w totalnym upadku, i wciąż jej nikt nie zreformował, tak by pociągi jeździły o 20 czy 30 minut, jak w Anglii czy moim mieście w Niemczech. Przecież ja w Anglii czy w Niemczech jadąc gdzieś szedłem na ślepo na dworzec, bo pociągi w moich kierunkach odjeżdżały co 20 czy 30 minut. Dopiero jadąc daleko dalej trzeba było zainteresować się połączeniami i zakupem taniego biletu przez sieć.
Polska to inny świat, tutaj poprawnie działa jednie kilka, może kilkanaście linii kolejowych w całym kraju, na reszcie kursują pociągi widma po kilka razy dziennie. Z mojego miasta w Niemczech też była taka linia, teraz jest sprywatyzowana, na której pociągi jeździły co dwie godziny. Obsługiwał ja szynobus, rodzaj mikrobusu na szynach, o słodkiej nazwie potocznej- Ferkeltaxi, taksówka dla prosiaków. Mieściło się kilkanaście osób. W Polsce nigdy nie widziałem na torach tak małego pociągu. Nawet w Czechach są takie malutkie minibusy kolejowe, nazywają się motoriczki. Teraz w Niemczech na tej linii na której jeździły te minibusy na szynach teraz jest prywatny przewoźnik który jeździ większymi autobusami szynowymi, może ma większy ruch.
Polskie drogi czasem wyglądają już jak w Europie Zachodniej. Równy asfalt, dziś w Gnieźnie widziałem nawet podniesione skrzyżowanie, na które wjeżdża się jakby progiem spowalniającym, podjeżdża się na nie do góry. W Polsce wreszcie zaczęto stosować te najpopularniejsze na zachodzie rozwiązania w inżynierii miejskiej w zakresie bezpieczeństwa ruchu drogowego.
Trzemeszno. Jaki tu ruch. Niedziela wieczór, a chodniki pełne ludzi. Wiele miast Ziem Odzyskanych o tej porze wygląda jak kompletnie wymarłe. A tutaj są ludzie. Może dlatego że Trzemeszno leży na działającej jeszcze linii kolejowej i można stąd dojechać do Poznania? W Gnieźnie na przykład widać że blisko stamtąd do wielkich miast. Ludzie poubierani zupełnie jakby mieszkali w Poznaniu czy w Warszawie. Knajpy, bary, puby, ulice pełne ogródków kawiarnianych. Wiele polskich miast wcale tak nie wygląda.
Bydgoszcz to dziś wielkie miasto. Powadzi do niego od obwodnicy dwupasmowa autostrada wyremontowana przez „Skanska”, która wszędzie stawia tablicę że to ona wyremontowała. Hotel na Starym Mieście w Bydgoszczy, dwie gwiazdki, kosztował 250/ 350 za pokój. Znaleźliśmy za 150, i tak za drogo. Masakra, jakie to wszystko nagle drogie się zrobiło. Jak się nie zarobi miesięcznie kilku tysięcy to człowieka na nic nie stać. Gadałem z dresem z mojego rodzinnego miasta, zarabia 1500, i nie stać go na żadne podróże. Mnie trzydniowa wycieczka autem po Polsce wyniosła 550 PLN, zupełnie jak wyjazd na Kretę. W Sopocie pan zażądał za kwaterę prywatną dla dwóch osób 150 PLN/dobę. Podobno to raczej normalna cena. Ja się dziwię, skąd tylu ludzi jeszcze stać na podróże po Polsce…
Inne tematy w dziale Kultura