Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy
89
BLOG

Kinematografia w Polsce. Życie w Polsce nie jest filmem.

Ras Fufu- Lew Salonowy Ras Fufu- Lew Salonowy Kultura Obserwuj notkę 4

Polska kinematografia mnie smuci. Dotuje się głównie kinematografię historyczną, zwykle martyrologiczne kicze, a pomija współczesne kino. Jako młodemu Polakowi brakuje mi normalnego współczesnego kina. Wymiotować mi się chce gdy słyszę o bohaterstwie i przelewaniu krwi. W 90 % przypadków bohaterstwo w ostatnich 200 latach to nie było bohaterstwo, ale głupota. Więcej zrobił Konrad Wallenrod niszcząc wroga od wewnątrz. Nawet młody jeszcze biblijny Dawid był mądrzejszy- do Goliata celował z procy, zamiast wdawać się w bezpośrednią walkę. 200 tysięcy osób, zniszczone milionowe miasto- oto bilans polskiej martyrologii powstania warszawskiego.

 

Gniecie mnie świadomość że powstają te wszystkie patriotyczno- martyrologiczne gnioty. Ich scenariusze się zmieniają z dnia na dzień pod dyktando tabloidów, reżyserzy próbują jak za dawnej komuny wyczarować cuda z drewnianych tematów na które obecny reżim siłą zaciągnie uczniów, żołnierzy i nie wiem jeszcze kogo.

 

Mój przyjaciel jest aktorem. Potrafi idealnie naśladować miny innych naszych przyjaciół. Potrafię opluć się ze śmiechu gdy zacznie udawać dialogi z filmu „Katyń”, tak sztuczne i przewidywalne, że aż zabójczo śmieszne. Wyskakuje zza węgla z okrzykiem „już tu są – Rosjanie”, opowiada jak na owym filmie polscy żołnierze klepali różaniec, a na koniec karnie polegli. „Polakom potrzeba Rambo”- woła na martyrologiczne smuty. Wg niego Polaków z owego martyrologiczno- religijnego błędnego koła powinien wyprowadzić bohater który wykopie podkop z obozu, zorganizuje im brawurową ucieczkę. Na dzieło Wajdy mówi „kupa”, owego reżysera uważa za artystę niegodnego słów krytyki.  

 

Rozkwit kinematografii martyrologicznej w Polsce nie dzieje się przypadkiem. Dziwi mnie kompletny brak kina prezentującego polskie życie współczesne. Czescy „Samotani”, brytyjski „Human Traffic”, hiszpańskie filmy Almodovara to tylko przykład że można. Ale to wszystko filmy sfinansowane głównie przez niezależnych producentów, a w Polsce młodzi ludzie są może liczni, ale nader konserwatywni w porównaniu do swoich czeskich czy hiszpańskich rówieśników. Czy poszliby do kina na liberalny film o młodym polskim pokoleniu?  

 

W polskim kinie nie ma życia, bo niestety życie w naszym kraju zwykle filmem nie jest. Pamiętam swoje pobyty w Berlinie- w większości mi wydające się scenerią filmu w którym biorę udział. Moi przyjaciele potrafią zwykłą kolację którą ja, spóźniony gość, jem w samotności, podać jak w luksusowym moskiewskim „Turandocie”, z wykwintną zastawą i wszelkimi utensyliami jakich nie doświadczam w dobrych polskich restauracjach gdzie obsługa nic nie potrafi. Potrafią zagrać muzykę na wieczór tak dobrą że czuję się jak w filmie (choćby http://pl.youtube.com/watch?v=SFxC9GNtXak ). Życie w Berlinie jest jak film. 

 

 

Filmy nie są tak do końca abstrakcyjne, one po prostu mają oparcie w rzeczywistości. Coś się zdarzyło, zaszło, reżyser to przerobił, przepisał, poodwracał kolejność, ale zdarzenia są realne, kiedyśtam się coś podobnego zdarzyło. My zaś oglądając filmy z innych krajów, zwykle traktujemy je jak bajki. Nasza rzeczywistość jest tak inna. Tak szara, nieciekawa, nudna. Nie potrafimy z życia robić filmu. Życie to także muzyka, taniec. To w nich jest magia, której potrzebujemy. W Polsce to dziedziny zapomniane. Chodząc do klubu, czasami jestem wręcz jedyną osobą która tańczy tudzież potrafi tańczyć. Osoby czasem mnie pytają czy się uczyłem tańczyć. Nie. Ale podpatruję jak to robią inni.

 

Muzyka? Na festiwale na które w Niemczech przyjeżdża 70 tysięcy osób, w Polsce przyjeżdża tysiąc, może dwa tysiące fanów. Kwitnie popkultura i medialnie nagłaśniana papka, natomiast osób które są melomanami tudzież rzeczywiście znają się na muzyce jest jak na lekarstwo. Przykład: Warszawa. Jej kluby muzyczne pasują wielkością do prowincjonalnych miasteczek. Nie ma dużych klubów. Zresztą w moim rodzinnym mieście nawet już zanikły- ci ludzie którzy do nich chodzili byli pierwszymi do emigracji.

 

W Polsce nie ma wielu rzeczy. Nie ma filmu dokumentalnego jako oddzielnego gatunku,  lądującego nawet w salach kinowych. Natomiast co do kina współczesnego- być może owszem, istnieje, ale nie jest tak ciekawe i świeże jak współczesne kino europejskie. Być może jest konserwatywne, i przez to nudne, bo schematyczne i przewidywalne. Ja o nim jednak nic nie słyszę. Wystarczy odłączyć odbiornik telewizyjny i już nic nie słyszymy z rzadowej propagandy sukcesu o polskim kinie- nikt w towarzystwie nie wspomina o dobrych polskich filmach (chyba że pamięta jeszcze jakieś sztampowe komedie sprzed lat). Polskie kino umarło, o czym przypomina mi nieustannie parodiujący sztampowe slogany, gesty i ruchy z „Katynia” mój kumpel aktor.

Lubię operę i prowadzę witrynę Radiotelewizja.pl Radiotelewizja Promote your Page too

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Kultura