Downhill to bardzo fajny sport ekstremalny, o ile masz kasę na rower wart kilka tysięcy. To indywidualny zjazd rowerem po stromych zboczach, często urozmaiconych dropami- takimi małymi skoczniami, uskokami, przeszkodami. Kiedyś, w dzieciństwie całe dnie spędzałem w okolicznych wzgórzach łamiąc ramę za ramą, które potem tata spawał w domu. Inne dzieci miały rower składak, ja miałem rower spawak. Wielkie długie siodełko, takie że dwie osoby mogły siąść, odziedziczyłem po bracie. Rozpędzaliśmy się na stromych trasach zjazdowych.

Nie, wtedy jeszcze dzieci nie skakały po hopkach. Dziś jest to już możliwe. Rowery coraz lepsze. Od jakiegoś przesiadającego się na motokross nastolatka kupiłem w zeszłym sezonie okazyjnie rower do downhillu- za cenę tylko przedniego amortyzatora. I zaczęła się zabawa.
Rowery do downhillu są kompletnie przystosowane tylko do jazdy z góry w dół. Mają tak długi przedni amortyzator, że pasują kształtem dopiero do stromego zbocza. Jest to sport drogi- mimo że staram się inwestować w sprzęt oszczędnie, wpakowałem już kilka tysięcy, kolejne części czekają aż je wbuduję. Na początku nie miałem nawet ochraniaczy na piszczele. Po jakimś skoku piny z pedałów wbiły mi się w piszczel i wydarły nieco mięcha.
Teraz już mam nawet dwie zbroje, w tym jedną na całe ciało (taka zbroja kosztuje 1,3 tys. PLN, ja kupiłem używaną), kask, usztywniacze nadgarstków etc. Downhill uczy kupować sprzęty dobrej jakości, uczy patrzeć na recenzje innych użytkowników. Istnieją polskie portale poświęcone tylko recenzjom sprzętu do dowhillu- amortyzatorów, ram, kasków, gogli (np. http://www.dh-zone.com/ ). Żadna chała nie ma szans się przecisnąć, producent złych rękawiczek po dwóch, góra trzech sezonach jest w tym światku skończony, sprzeda jedynie dzieciom i rodzicom.
To dzieci, nastolatki, oraz ich rodzice popełniają najczęściej błędy przy kupnie roweru, nawet jak chca mieć rowery sportowe. Sam tak zrobiłem jako nastolatek- poszedłem do sklepu w którym marża na rower to 100 %, sprzedają tanie marki po drogich cenach. Za te same pieniądze- wówczas 2,5 tysiąca- miałbym dobrej klasy używany rower do freeride’u wyszperany w Internecie. A tak miałem chałę z tanimi pseudo- amortyzatorami, mającymi skok taki jak jedna piąta skoku mojego amora dziś. Ale kiedyś nie było Internetu.
Downhill to sport który sprawia sporo przyjemności, i pochłania mnóstwo energii. Kilka godzin, i jest się wypompowanym… Skoki sprawiają sporo przyjemności, zwłaszcza jeśli ma się ekipę dobrych znajomych. Sport zbliża ludzi, codziennie poznaje się kogoś nowego. Szkoda że to wszystko jest tak drogie, i amatorzy downhillu mający zwykłe rowery do domu wracają z jajowatymi kołami.
Ja się cieszę że mam szansę jeszcze się załapać na przyjemności jakie do polski przyniósł kapitalizm. Za moich czasów problemy sprzętowe rozwiązywało się spawarką. Dziś nawet jak komuś pęknie rama, to są z takich stopów, ze trzeba szukać specjalistycznych zakładów. Wszystko staje się tak skomplikowane że niepodobna naprawić samemu. U mojego kolegi wąż ciśnieniowy łączy tylny damper z wahaczem, to on przenosi do dampera całą siłę skoku. Bawiąc się w ten sport trzeba w domu mieć warsztat, ja już korzystałem z usług zaprzyjaźnionego tokarza. Rower pochłania w sezonie sporo części.
Ale ja tym sportem zajmuję się nieco pobocznie, pobieżnie, mam na to jedynie kilkanaście dni w roku. Mimo to mój rower już skrzypi i woła o reakcję, dobiła go wyprawa w Tatry i szaleństwa w dolinie Białego Potoku. Aj, znów dzień albo dwa dni grzebania. Pamiętam jak raz niedbale dokręciłem zatrzask na przednim kole, spiesząc się na spotkanie z kumplem. Koło odpadło w trakcie skoku, mnie uratowały pady wyćwiczone w parkurze. Tak się kończy nie dbanie o sprzęt… Ja już aż się boję skakać na moim rowerze...
Kilka filmów na Youtube:
http://www.youtube.com/watch?v=jGdXcitOUzY
http://www.youtube.com/watch?v=DDaqcEkQRnM&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=Sx_bO30xyOU
Inne tematy w dziale Kultura