Czytając historię niezrealizowanego filmu o Paktofonice, ogarnia mnie wściekłość. Scenariusza, który opublikowała "Krytyka Polityczna", nie czytałem, ale jestem przerażony tym że nawet robiąc najlepszy scenariusz "jaki pojawił sie w kraju w ciągu ostatnich lat", można na taki film nie znaleźć środków. Ja, jak i miliony Polaków wychowaliśmy się na Paktofonice. A jednocześnie po latach dowiaduję się że największy nawijacz, Magik, zabija się równo 8 lat temu bo nie ma na prezent dla dziecka. Okazuje się w Polsce za sławą niekoniecznie idą pieniądze. Że będąc u szczytu sławy można być przeraźliwie biednym."Jestem Bogiem" - utwór Paktofonikihttp://pl.youtube.com/watch?v=wkMBOAtboN8&feature=relatedNiestety, w Polsce nie ma rynku niezależnych producentów filmowych. Państwo jest tu słoniem w składzie porcelany, realizuje swoje filmy propagandowe i polityczno-historyczne. Gdyby nie owe sute rządowe dotacje, być może producenci zajęliby się robieniem filmów dla publicznośc, ale na razie- nie muszą, mają mnóstwo roboty przy martyrologicznej czy religijnej szmirze na którą zapędza się całe szkoły i jednostki wojskowe jak za niedawno minionego totalitaryzmu.Czesi potrafią- mają swoje kultowe filmy młodego pokolenia, jak np. "Samotari" (Samotni), powstałe już wtedy gdy Magik skakał z okna, zresztą finansowane niezależnie. My mamy tylko scenariusz o największych gwiazdach naszego pokolenia, który zresztą przez wiele lat leżał w szufladzie. Może młodzi ludzie w tym kraju powinni zrobić wielką gigantyczną zrzutę aby zrobić film o swoich? A może- wzorem Greków, wyjść na ulice i obrzucić rozmaite instytucje mające to pokolenie w dupie koktajlami Mołotowa? I żądać by rząd wycofał się z rynku filmowego? A wręcz wymusić to siłą?Sądzę że pozbawienie tego sektora rządowej kurateli czy też środków jakie na propagandowe filmy przeznaczają różne państwowe czebole, uratuje polską kinematografię, dziś niemal zupełnie podporządkowaną rządowowi, tak jak w krajach totalitarnych. Film o "Paktofonice" nie powstał, ponieważ wciąż żyjemy w państwie zniewolonym, gdzie nie w pełni działają mechanizmy podaży i popytu, i gdzie kluczem do zrealizowania filmu jest państwowa protekcja.Rynek filmowy to największe bagno- to z niego wywodzi się największa afera polityczna ostatnich lat. To tu "płoną kosztorysy", a na kadr "Quo vadis" znienacka wpada mikrofon, co sam widziałem gdy nad ranem przed laty włączyłem telewizor. Można było się jedynie śmiać z niestaranności z jaka ta mafia zrealizowała film za pieniądze podatników. Filmy wyglądają jakby realizowano je tylko po to by przeżreć i wydać państwowe środki. To operetka pompatycznego aktorstwa, płytkich postaci, tematów dobranych politycznie.Mój przyjaciel aktor od miesięcy rozbawia mnie odgrywając martyrologiczne, sztampowe scenki z "Katynia", wg niego niezwykłej kino-tandety. Wyskakuje zza węgła i wygłasza nadęte dialogi. Tu oczywiście nie ma miejsca na nic normalnego, ten świat żyje życiem państwowych dotacji, znajomości, powiązań, autocenzury pod polityków. To mafia. Dowody są na celluloidowej taśmie. Dlatego miło jest widzieć że u naszych południowych sąsiadów panuje w tej dziedzinie względna wolność, i kręci się filmy które w Polsce by w 90 % ocenzurowano. W Polsce totalitaryzm w branży kinematografii jest wciąż możliwy- przecież uśrednione podatki są bardzo wysokie (48 %), o 4 % wyższe niż w Czechach i o 17 % wyższe niż w Estonii. Wolność ludzi jest więc mniejsza, a władza rządu- większa. U nas przecież nie było rewolucji...Literatura:"Bohaterowie naszych czasów" na stronie Krytyki Politycznej: http://www.krytykapolityczna.pl/Przewodniki-Krytyki-Politycznej/Bohaterowie-naszych-czasow/menu-id-104.htmlDane o opodatkowaniu: http://pl.wikipedia.org/wiki/Dzie%C5%84_Wolno%C5%9Bci_Podatkowej
Inne tematy w dziale Kultura