Podróże po świecie potrafią zasmucić. Oto Włochy okazują się krajem wyznaniowym, katolickim. Jakże podobnym do Polski. Obawiam się że są krajem nieinteresującym dla kogoś złaknionego nowości, wielokulturowości. Już w odrodzeniu centrum Europy przeniosło się na północ. Dziś Włochy są coraz bardziej chorym koniem kontynentu, zaliczane są do grupy PIGS, krajów „gorszej Europy”.
Polska to zaś slamsy. Kraj slamsów, miejscami gorszych niż fawele w Brazylii. Gorszych, bo rozpadających się dowodów minionego dostatku. Całe miasta obrócone w slamsowiska. Zawiercie: dworzec kolei przeraża, dworcowe toalety mają ze 40 lat i antyczne spłuczki w przedwojennej chyba technologii. Wszedłem nawet na dworzec PKS: takiego bajzlu, budelu, upadku nie widziałem nawet w Paragwaju, kraju który jest niedemokratycznym reżimem. Ściany wysmarowane, szyby pobite, ornamenty dawnej secesyjnej architektury- porozbijane.
Są takie miasta jak Zawiercie. Gdzie dzieci żebrzą o jedzenie. Gdzie, gdy rok później wszedłem do tego samego baru co uprzednio, sałatek w barze sałatkowym było już tylko 30 % poprzedniego stanu. A woda w kiosku kosztowała równowartość jednego reala, 4-rokrotnie taniej niż taka sama butelka kupiona na fawelach w Rio de Janeiro. Cena jest też wyznacznikiem siły nabywczej, na tych slamsach chyba sporo niższej.
W mojej opinii żyjemy w reżimie, a większość ludności o tym nie wie, bo pro-reżimowi dziennikarze skutecznie zamydlają im oczy. Nie pokazują wad systemu, skupiając się na konkretnych przygodach osób ze świata polityki. Tymczasem ani w wyborach parlamentarnych, ani samorządowych, kandydaci partii nowych czy pozaparlamentarnych nie mają prawie szans w starciu z dotowanymi setkami milionów kampaniami kandydatów 4 największych partii.
W ogóle mając wiedzę n/t tych dysproporcji, aż nie chce się zgłębiać dalej tego światka. Wystarczy zerknąć na bardzo prywatne notatki wydawałoby się najbardziej światłego polityka z obecnie znajdujących się w Sejmie, nigdy nie kojarzonego z antysemityzmem. Zerknąć, by przekonać się że niechętnego mu publicystę opisał jako „żydowskie toczenie piany”, dodając „żyd niszczący prawdziwą Polskę” i podkreślając później: „niszczący żyd” (pisownia oryginalna).
Nie wiedzieć czy to żart? A jeśli nawet, to wyjątkowo chamski. Nie donoszę, nie wsypuję osób które zechcą się ze mną podzielić swoimi prywatnymi poglądami, jakiekolwiek by nie były. Ale niemniej elity mamy iście godne. Godne widoków na slamsy rozpościerające się z okna pociągu przemierzającego Polskę. Godne slamsów Zawiercia, Wałbrzycha, Legnicy. Godne fawelo-bloku na głównej ulicy Wrocławia, łączącej centrum miasta z dworcem kolejowym. Mój znajomy dostrzegł ten wielki slamsoblok dopiero gdy mu go wskazałem, choć często tamtędy przechodził.
Są w tym kraju mądre osoby, ale nie są one tak próżne by wydać na kampanię wyborczą kilkaset tysięcy złotych. I tyle. W „tele-dyktatorskich” Włoszech choć o nich usłyszymy- nawet ci „niekatoliccy” kandydaci udzielają wywiadów dla stacji telewizyjnych, podczas gdy w Polsce pokazuje się „kandydatów słusznych”, a za darmo można jedynie dostać kilkadziesiąt sekund, i to poza prime-time. Ta polityczna stronniczosc o chyba są braki tradycji demokratycznych, albo łamliwe dziennikarskie karki.
W uszach brzmią mi słowa mojej kumpeli, która po powrocie z Brazylii stwierdziła że „w Polsce ktoś wmówił ludziom, że tak jest normalnie”. Co wmówiono tym ludziom? Wg mnie pro-reżimowi dziennikarze wmówili ludziom że normalna jest absurdalna centralizacja kraju (podczas gdy tak duże terytorialnie kraje zwykle mają autonomię regionów), że normalna jest monokulturowość. Polska pod względem etnocentryzmu kulturowego jest niespotykaną w Europie wyspą. Dziennikarze wmówili Polakom że nie istnieją mniejszości wyznaniowe. Bo tych w Polsce nie widać, jeśliby wierzyć polskim dziennikarzom, ale sam znam tylko kilku katolików, reszta to "ci inni".
Dziennikarze wmówili, że nie mamy slamsów. A czym są polskie blokowiska, te z chwastowiskami zamiast trawników, z zabazgranymi sprayem ścianami, balkonami w ferii barw, obudowanymi na kształt fawelo-bloków? Czymże są skomunalizowane centra wielu polskich miast, gdzie grzybem czuć aż na ulicach? A przeciekających dachów nie przekładano od stu lat? Polska to getta i slamsy bardziej niż miasta i osiedla.
Infrastruktura? Koleje, z których został ogarek tego co przed wojną, nędzna resztka tego co jeździło za komuny? Koleje którymi Polacy jeżdżą kilkakrotnie rzadziej od Czechów czy Niemców, licząc liczbę podróży przypadająca na mieszkańca? Porty lotnicze- nawet w największej polskiej 3-milionowej aglomeracji nie było długi czas zainstalowanego systemu naprowadzania (ILS), a gdy tam wylądujemy, to w porcie zobaczymy tylko jeden samolot, a nie kilkadziesiąt, jak w europejskim mieście podobnej wielkości z którego wyruszyliśmy. Drogi? Niebezpieczne skrzyżowania jednopoziomowe na głównej drodze kraju, gierkówce, ociekającej zresztą krwią jej ofiar. Chodniki- zastawione samochodami, rzecz niespotykana na Zachodzie, w Polsce- dopuszczona.
A nauka? Praktycznie jej nie ma, czego dowodzą rankingi uczelni. A ustrój? Demokracja- czy aby, przy takich „ordynacjach wyborczych” i takimż finansowaniu polityki, ale „tej właściwej”? Niestety- takie, inne, są kraje katolickie, a inne- wielowyznaniowe. Polska nie jest wyjątkiem, choć jest mocno inna, in minus. Mamy sądownictwo godne kraju totalitarnego, a nawet niespecjalnie demokratycznym krajom katolickim zdarza się mieć sądy broniące praw człowieka czy innowiercy. Polska bardziej niż inne kraje przoduje w liczbie spraw przegranych w Sztrasburgu, nawet sprawa mojego kolegi pobitego dekadę temu na legalnej demonstracji przez policję tam trafiła.
Wydaje się że jedyne co można robić to promować ideę emigracji z Polski wśród młodych pokoleń. Bo tego kraju raczej się nie zmieni, zaś los jednostek- ależ owszem.
Inne tematy w dziale Polityka
