Właśnie przechodziłem koło wielkiej wyrwy w ścianie dworcowej poczekalni na dworcu kolejowym Stazione Centrale w Bolonii. Neofaszyści, niezadowoleni z panującego w tym mieście socjaldemokratycznego i socjalistycznego klimatu, dokonali zamachu. Stało się to w sierpniu 1980 roku, 30 lat temu. Zginęło 85 osób, przypadkowych klientów kolei.
cc wikimedia.org
Klientów których pełno na tym dworcu. Kolej we Włoszech jest chyba nawet tańsza niż koleje w Polsce, a na pewno bez porównania szybsza. I w Polsce (PKP Intercity) i we Włoszech kolej jest państwową spółką tkwiącą w absurdzie gospodarki planowej, ale we Włoszech jest to sensowniej zrobione. Pociągi gnają jak szalone, jadąc pociągiem odpowiadającym polskiemu osobowemu grzeje się ze 140- 160 na godzinę, i to na bocznej linii. Na głównych te najszybsze gnają chyba około 200 km/godzinę. Jadę akuratnie z Bolonii do Ferrary. Żadna specjalnie główna linia, ale ruch co 20- 30 minut. Z Bolonii do Modeny było tak samo- pociągi co kilkanaście minut. Pełne. I bez porównania tańsze niż ta sama jakość w Polsce (czyli mniej więcej polskie Intercity).
Dziś w Polsce czytam o starciach antyfaszystów z faszystami. Jeśliby wierzyć „mediom komercyjnym”, to nikt się nie bije na ulicach, nie ma standardowych zamieszek i walk ulicznych. Akty napaści na uczestników demonstracji , i to po obu stronach barykady, niemal nie zdarzały się.
Śledzę tego typu manifestacje od paru lat. To są normalne bardzo brutalne walki oponentów, przeciwników politycznych. Zwykła brutalna przemoc polityczna. Tego dnia walka ma się świetnie odkąd mogę sięgnąć pamięcią. Nikt nikomu tak bez powodu nie wycina przecież swastyki na twarzy, nikt nikogo nie bije tak po prostu, tylko z powodu „zbyt kosmopolitycznego” ubioru.
Kompletnie zakłamane, obłudne polskie media polityczne zechciały znów dziś „wypaczać” nasze widzenie świata, cedząc docierające do nas informacje. Nie odwiedzając takich zdarzeń osobiście, nie dowiemy się prawdy. Nie dowiemy się o ulicznych walkach z policją, która zupełnie bez sensu i chyba tylko dla zadymy atakowała w zeszłym roku antyfaszystowską, lub, w języku skrajnych konserwatystów- lewacką, blokadę ulicy. W tym roku zresztą, jak wynika z tego co czytam, również, chyba dla kolejnej draki, policja zaatakowała te blokady.
W mediach uliczne walki i zamieszki zmarginalizowano, nazywając je „przepychankami”. Co to jest „przepychanka”? Brzmi- dość pokojowo. Chodźcie, poprzepychamy się. Z mediów nie dowiemy się haseł skandowanych czy to przez „lewaków”/ „antyfaszystów”, czy to przez „prawdziwych patriotów”, tudzież „faszystów”, cytując terminologię obu dyskursów.
W Polsce nie ma zamachów politycznych? To nieprawda- po prostu o nich się nie dowiadujemy, z powodu fałszywego obrazu jakiego dostarczają upolitycznione media. Co roku w Polsce stowarzyszenie „Nigdy Więcej” wydaje książkę ze spisem aktów przemocy na takim tle. Podobna przemoc odbywa się w drugą stronę- ofiary mają własne kontrbojówki antyfaszystowskie. O toczącej się walce politycznej można poczytać ma murach. „Naziści” i „lewacy” są autorami znacznego odsetka wszelkich murali.
W Polsce toczy się walka polityczna bez demokracji. De facto w wielu regionach Polski demokracji nie ma, bowiem jedna z definicji tego modelu uprawiania polityki definiuje demokrację jako zastępującą siłowe rozwiązania w przejmowaniu władzy. Tajemnicą poliszynela jest fakt kontrolowania polskich miast przez rozmaite bojówki. Antyfaszyści z kretesem polegli na wielu dzielnicach Łodzi, w Gorzowie czy Zielonej Górze, by nazwać tylko te miasta o których wiem do kogo należą. Dziś te miasta są w częściach lub całości kontrolowane przez neofaszystów. Nawet jeśli formalnie władzę sprawuje kto inny, to przecież liczy się kto kontroluje aparat przemocy. Policja? Litości.
Do mediów przedostają się takie sprawy tylko czasem. Gdy ktoś kogoś zabije, lub usiłuje zamordować. Nadal w Internecie są spisy „wrogów rasy”, nadal toczą się różnorakie polowania. Sam miałem podobne przygody, tylko dlatego że będąc ongiś burakofilem o jednym z takich akurat narastających konfliktów poinformowałem buraczany tabloid. Ów tabloid wierzął zapewne naiwnie w to, że polska policja jest w stanie rozwiązywać tego typu konflikty i uratować miasta od politycznej przemocy. Nie tylko nie jest w stanie, ale jeszcze w dodatku jest to formacja kompletnie dziurawa, wyciekają z niej wszelkie informacje. Znajomi mogą sobie sprawdzić w policyjnej bazie danych personalia i adres rozmaitych osób, kolejni zamieszani w sprawę neofaszyści mają wgląd we wszelkie dokumenty.
Policja jako instytucja jest wręcz do zaorania, jako źródło wycieku i wypływu informacji potencjalnie niebezpiecznych. Powiązania są w różne strony, także z obozem neonazistowskim- orientacja polityczna znacznej części personelu policji przecież jest tajemnicą poliszynela. Nie tylko zresztą w Polsce policja ma takie afiljacje polityczne. Swego czasu podobne powiązania tamtejszej policji przytaczano w Wielkiej Brytanii.
Dziwne jest też polskie sądownictwo- swego czasu w zachodniej Polsce były dwa przypadki zamieszania dzieci sędziów w bojówki i przemoc na tle neofaszystowskim. Śmierci nastolatka z dolnośląskiego Bolesławca, czarnoskórego didżeja radia Ulicznik.net znalezionego z powyrywanymi dreadami, do dziś nie wyjaśniono. W sprawę zamieszane było nazizujące dziecko jakichś tamtejszych sędziów.
Dzień Niepodległości? Jakiej Niepodległości? W Polsce rozmaite mniejszości muszą albo przemieszczać się w wielu miejscach zorganizowanymi grupami, albo- najlepiej się tamże nie udawać. Znajomy z Łodzi ma 2 metry wzrostu, dready, oraz pręty w kościach ręki. Musi się na swoim osiedlu często bić, i czasem przegrywa. W Zielonej Górze po emigracji całej niemal młodej bohemy kulturalnej miasto przejęli we władanie neonaziści. Podobnie jest, z tego co słyszałem, w Głogowie, Nowej Soli i rozlicznych miastach Dolnego Śląska. Zielona Góra czy Legnica to dziś najniebezpieczniejsze z polskich miast.
Polska już jest w części brunatna, tylko niektórzy carowie mediów lubią twierdzić że jest inaczej.
Inni decydenci- idioci : ci chełpią się władzą na papierze. Realną ma już często kto inny. W Polsce nie ma nawet demokracji, nie ma więc pokoju. W krajach demokratycznych, na przykład w Niemczech, zarówno faszyści jak i antyfaszyści są na scenie politycznej. System polityczny pozwala grupom skrajnym na głoszenie swoich tez. Pozwala na dyskusję bez użycia przemocy. Wiele dałbym za taką możliwość w Polsce, niestety, mamy ersatz takiego systemu. Zamiast dyskursu na słowa następuje więc dyskurs oparty na przemocy.
W całych regionach Polski zaś grupy dyskursu przemocy mają władzę, realną władzę, mają cały aparat przemocy. I sprawują tą władzę bez słów. A może zresztą słowa są zbyteczne. O tym co się dzieje w lokalnej radzie miejskiej i gdzie są obszary korupcji, dowiaduję się poprzez znajomego zwolennika Hitlera. To on jest najlepiej poinformowany, jego kryptonazistowscy przyjaciele rządzą polskimi miastami, i są na tyle sprytni by trzymać język za zębami. To nie jest polityka. Milczeniem nic nie zmienimy. Jeśli mogę mieć życzenie, to wolałbym abyśmy mówili o brunatnej Polsce. Z tego co osobiście widzę mieszkając latami we wschodnich Niemczech, czy pisząc te słowa z Włoch, Polski dużo bardziej faszystowskiej i brunatnej niż Włochy czy wschodnie Niemcy.
Mieszkam w Polsce w której, gdy idę do centrum mniejszego miasta, to znajomi znajomych witają się neonazistowskimi pozdrowieniami o jakiejś Wielkiej Polsce. Mieszkam w Polsce w której z mniejszych miast uciekli wszyscy inaczej myślący zostawiając tych myślących neofaszystowsko. Mieszkam w Polsce z której części i regionów także my woleliśmy uciec, zostawiając je z ich problemami. Mieszkam w Polsce w której ci inaczej wyglądający i myślący są bici na ulicach, w której regularne są napady na mniejszości. W której napada się także drugą stronę konfliktu- owych wrogów mniejszości. Mieszkam w Polsce w której o władzę walczy się za pomocą bojówek, a nie żadnymi demokratycznymi, cywilizowanymi mechanizmami.
Inne tematy w dziale Polityka