„A państwo? Daje sobie radę. I całe szczęście.”
Tak brzmi puenta w dzisiejszym odcinku opery mydlanej, jaką codziennie aplikuje Stary swoim lemingom, czasem nawet dwa razy dziennie. Dawka Prozac - tabletki szczęścia, ma spowodować, że typowy leming poczuje się optymistą.
Obawiam się, że dawkowanie przed wyborami trzeba będzie jeszcze bardziej zwielokrotnić, w dodatku muszę ostrzec, że lek jest refundowany z kieszeni leczonych.
Dzisiaj Stary napisał, że co prawda inflacja jest wysoka i wynosi 5%, ale zarobki w przemyśle wzrosły o 5,8%. Mam nadzieję, że nie wliczał w to przemysłu stoczniowego, który tak bardzo leży na sercu Donalda co się nie kłaniał, a nawet osobiście poszukiwał inwestora w Katarze.
Leming otrzymuje od Starego jasną sugestię, że jednak ciągle się bogaci.
Ale czy na pewno?
Pierwszy dowód to zeznanie podatkowe. Leming myśli sobie:
- Zapłaciłem mniej niż w poprzednim roku, więc zostało mi więcej kasy. Co prawda na koncie mam mniej, ale chyba musiałem wydać na przyjemności - czego oczywiście nie pamięta, bo leming charakteryzuje się krótką pamięcią. Już od podstawówki wdrażany jest w systemie 3 x „Z” – czyli zapamiętać, zaliczyć, zapomnieć.
Otóż drogie lemingi. Stawki podatku dochodowego nie zmieniły się a więc skoro zapłaciliście mniej to znaczy, że mniej zarobiliście.
Kasy na koncie coraz mniej, bo wzrósł podatek VAT o 1 punkt procentowy, co oznacza nominalny matematyczny wzrost stawki podstawowej o około 4, 55%. To wszystko przenosi się na ceny towarów i usług (energia, paliwa, czynsze i inne opłaty).
W kieszeni leminga jest coraz mniej, w dodatku to co zostaje dzięki inflacji traci swoją siłę nabywczą.
Zapomnijcie drogie lemingi także o poprawie w przyszłym roku. Optymizm rządu, powielany w mediach przez etatowych starych manipulatorów niestety nie sprawdza się.
Kilka przykładów:
Założenia do budżetu na 2011 r. przygotowane przez Ministerstwo Finansów a przyjęte przez Radę Ministrów: Wzrost PKB na poziomie 3,5% inflacja średnioroczna - 2,3%, spadek bezrobocia do 9,9%, zamrożenie płacy minimalnej i płac w budżetówce oraz ograniczenie pomocy socjalnej. Ustawa budżetowa na rok 2011 miała być poddana rygorom "reguły wydatkowej", która ogranicza maksymalny wzrost wydatków elastycznych budżetu do 1 punktu procentowego powyżej inflacji.
Prof. Andrzej Kaźmierczak, członek RPP. Zauważył, że "zamrożenie płac" przy 2,3% inflacji oznacza de facto "spadek wynagrodzeń". Jeśli mniej zarobimy - mniej będziemy mogli wydać. Zamrożeniu płac w sferze budżetowej przy nadal wysokim bezrobociu towarzyszyć będzie presja na płace w sektorze prywatnym w kierunku ograniczenia ich wysokości. Zamrożenie płac budżetówki będzie zatem silnie oddziaływać na ogólny spadek konsumpcji.
Przypomnijmy dane z ostatniej chwili:
Bezrobocie ponad 12% a inflacja 5% !!!
Astronomiczny zrost biurokracji w ostatnim roku, oznacza to, że nawet zachowując zeszłoroczne płace trzeba wypłacić wynagrodzenie wielu tysiącom nowych urzędasów.
Donald marzy dalej:
Stały Komitet Rady Ministrów przyjął założenia do budżetu państwa na 2012 roku: Założono prognozę wzrostu PKB na poziomie 4% i inflację średnioroczną w wysokości 2,8% - poinformował wiceminister finansów Ludwik Kotecki.
We wcześniejszej rozmowie Kotecki poinformował, że resort finansów będzie proponował do konstrukcji budżetu na 2012 rok wskaźniki makroekonomiczne zawarte w Wieloletnim Planie Finansowym Państwa 2011-14, który zakłada m.in. że przyszłoroczny deficyt budżetowy nie będzie wyższy niż 37 mld zł.
A oto kilka danych z rządowego programu reform, konwergencji i paktu euro plus przedstawionych Komisji Europejskiej w związku z wdrożeniem procedur nadmiernego deficytu.
PKB realny:
Rok 2010 - 3.8
Rok 2011 - 4.0
Rok 2012 - 3.7
Trzeba wziąć pod uwagę, że jest to PKB realny, a więc uwzględniający inflację. Jednak dzisiaj trzeba wziąć poprawkę na to, że podane dane uwzględniają niższą inflacją niż faktycznie ona obecnie wynosi. Tak więc konieczna będzie waloryzacja PKB, która niestety obniży przewidywany wzrost.
„Piękne” prognozy na przyszły rok, zważywszy, że rząd nieudaczników nie osiąga przewidywanych optymistycznie wskaźników. Nawet dane przedstawione polskiemu społeczeństwu 2,8%, co do wskaźnika inflacji w 2011r. różnią się od tych, jakie podane zostały Komisji Europejskiej 3,8%, nie mówiąc już o tym, że jak się okazało w praktyce są o wiele gorsze, bo inflacja de facto wynosi 5%.
Od 2008 roku jakość portfeli kredytowych stale się pogarsza we wszystkich segmentach klientów a w szczególności segmencie konsumenckim, gdzie wartość niespłaconych kredytów przekroczyła 17%.
Perspektywy więc są daleko mniej optymistyczne jak przewiduje rząd.
Trzeba powiedzieć wprost: Kolejne 4 lata rządu PO oznacza stagnację! Nawet gdyby udało się zrealizować obietnice, jakie rząd Tuska złożył wobec Komisji Europejskiej, to i tak wskaźniki ekonomiczne będą na poziomie tych z ubiegłego i obecnego roku.
Zważywszy jednak, że dotychczasowa realizacja obietnic PO jest niebywale nieefektywna i bardzo kosztowna, człowiek rozsądny nie może być optymistą.
Poniżej tabelka pochodząca z dokumentu roboczego służb Komisji Europejskiej zawierający ocenę z czerwca 2011 r. krajowego programu reform oraz programu konwergencji. Dane mówią same za siebie. Wbrew temu, co mówią optymiści, że jesteśmy na dobrym kursie i na właściwej ścieżce. Niestety gołym okiem widać, że Polska jest w dryfie, a kapitan nie umie odczytać i osiągnąć własnych wskaźników.
Inne tematy w dziale Gospodarka