Harcownik Harcownik
689
BLOG

Opis przypadku: RRK a Lech Wałęsa i „Bolek” Kaczyński

Harcownik Harcownik Polityka Obserwuj notkę 21
Wczoraj blogerce RRK po raz kolejny pękł woreczek żółciowy. Gorzka i cuchnąca zawartość wylała się na białe strony bloga zanieczyszczając salon24.  
Mógłbym jeszcze dodać kilka pikantnych przymiotników, ale postanowiłem zrobić coś odwrotnego. Mianowicie postanowiłem pominąć wszystkie te opisy i skupić się wyłącznie na treści przekazu blogerki z Krakowa. Może uda mi się znaleźć ten samorodek, za pomocą którego niemal zawsze jej teksty lądują na stronie głównej. Oddzielmy zatem piach i muł od tego, co się świeci, choć nie zawsze jest złotem.
 
Tematem notki było świństwo wyrządzone Wałęsie.  Świństwo, z którego nic nie wynika poza świństwem.
 
Blogerka stwierdza że:
- sądy wielokrotnie badały sprawę rzekomej współpracy Lecha Wałęsy z SB.
- wyroki oczyszczają go.
- uzyskał statusowi pokrzywdzonego.
 
Tu niby wszystko gra i jest sensowne, ale potem następuje dramat poznawczy blogerki, zdaniem której wolimy wierzyć SBkom i ich fałszywkom, niż przyzwoitym ludziom, niż sądom badającym sprawy wnikliwie w oparciu o dokumenty, dokumenty, których my nie widzieliśmy na własne oczy, a znamy cząstkowo z publikacji tendencyjnych, pisanych na zamówienie polityczne.
 
Mamy, więc dwa rodzaje dokumentów: Jedne to fałszywki podrobione, lub przerobione dokumenty i fałszywe zeznania byłych pracowników Służby Bezpieczeństwa, którzy zazwyczaj w procesach lustracyjnych zeznawali na korzyść oskarżonego, albo zasłaniali się niepamięcią. Drugi rodzaj dokumentów, to nieznane nam dokumenty w oparciu o które wyrokował sąd. Te dokumenty są nam znane jedynie częściowo z tendencyjnych publikacji pisanych na zamówienie polityczne. Zatem de facto ich status jest podobny do dokumentów pierwszego rodzaju.
 
Widać już gołym okiem manipulacje blogerki, która niema pojęcia o procedurach lustracyjnych oraz o dokumentach, na podstawie których zapadł wyrok. Sprawy te były publikowane i znane są uzasadnienia wyroków. Nie jest to żadna tajemnica chyba, że dla osób świadomie i celowo niedopuszczających do swojej ciasnej mózgownicy niewygodnych faktów.
Z notki blogerki wynika zatem, że wszystkie dokumenty i opracowania, które zostały przekazane opinii publicznej są zmanipulowane niewiarygodne i pisane na zamówienie polityczne.
 
Polemika z RRK trochę przypomina rozmowę ze świadkami Jehowy, lub podobnymi sektami wierzącymi na przykład, że wybrańców zabiorą kosmici statkiem, lub poprzez samobójstwo popełnione w odpowiedniej dacie trafi się do lepszego świata.
 
W komentarzach pod tekstem RRK czytamy dalsze fantastyczne projekcje autorki (pisownia blogerki oryginalna) Cyt.: „ A kto, do diaska, może powiedzieć, że Bolkiem nie byli ludzie z otoczenia Wałęsy? Przecież wielkorotnei mówiono, że "Bolków" było KILKU!!!!
A kto MI zaręczy, ze dokumnetów Wałęsy nie uszkodzili CELOWO ludzie z jego najbliższego otoczenia, właśnie po to, by mieć na niego haka?
Czyż nie mógł tym kimś być nawet którys z Kaczyńskich? Gdzie dowody, ze tak NIE BYŁO? Skoro dowodów, ze tak BYŁO nie ma?”.
Dalej Blogerka rozwija swoją myśl cyt.: „Bolek - czyli KTO? Kaczyński czy Wałęsa? Po obaj byli prezydentami i obaj mogli być Bolkiem. Ma Pan jakieś dowody na to kto Bolkiem był?”
 
Mamy, zatem alternatywę i rzucone oskarżenie: Bolek to Kaczyński (lub Kaczyńscy, bo mówiono, ze Bolków było kilku) albo Wałęsa. Dalej w duchu domniemania niewinności blogerka stwierdza, że nie ma dowodów, że to ludzie z najbliższego otoczenia Wałęsy celowo uszkodzili dokumentację, aby mieć na niego haka.
 
Pojawia się pytanie, o jakiej dokumentacji blogerka mówi: o tej na podstawie, której orzekał sąd, czy o tej, która później została opisana skrupulatnie przez historyków z IPN? Historyków, którzy stwierdzili, że Wałęsa wybrakował dokumenty Bolka. Potwierdził to również były prezydent Aleksander Kwaśniewski.
Historycy są jednak niewiarygodni dla RRK, bo zdaniem blogerki Cenckiewicz to wnuczek SBka, który nigdy nie powinien przekroczyć progu IPN. To taka lustracja ala RRK do trzeciego pokolenia włacznie.
 
Skoro Wałęsa nie był Bolkiem to, jaki sens był w brakowaniu i przerabianiu dokumentacji obcej osoby. Tak, czy siak, było to przestępstwo, gdyż chodziło o dokumenty i jakoś mnie nie przekonuje historyjka, że zrobili to ludzie z najbliższego otoczenia, którzy posłużyli się jego pieczęcią i dokonali notatki zakazującej otwierania w celu sprawdzenia zawartości. Nota bene ci, którzy dostarczyli mu tę dokumentację osobiście, na osobiste życzenie/polecenie Wałęsy, również popełnili przestępstwo.
Może byli z tej samej sekty wyznaniowej, co blogerka RRK, ale to i tak w niczym ich nie usprawiedliwia. Cała podmianka i brakowanie dokumentów odbywać się musiała, co najmniej za wiedzą Wałęsy. Nie ma też znaczenia, czy zrobił to własnymi rekami, czy za pomocą swojego pomagiera pomocnika.
 
Cyt.: „A to, ze Wałesę otoczono ludźmi SB, to, że kiedy stawał się popularnym przywódcą, kiedy zaczęto mówić o Noblu Pokojowym, - zaczęto produkowac fałśzywki, preparować "materiały", którymi miano Wałęsę zdyskredytować - to wiedzieliśmy już wtedy.
I nie tylko na Wałęsę produkowano fałszywki.
Nie wolno o tym zapominać.
I nei wolno rzucać w ludzi kamieniem, jeśli samemu nie ma się czystego i jasnego konta. A bracia Kaczyńscy nie mają, bo ich teczki sa niepełne, usunięto z nich materiały, i dokumenty. Więc jak można pluć na człowieka nie znająć prawdy?”.
 
Biblijne słowa o rzucaniu kamieniem w ustach RRK są tak samo wiarygodne, jak przysięgi Tuska składane publicznie o wyrzuceniu z rządu każdego, kto zaproponuje podwyższenie podatków.
Zdaniem blogerki na Wałęsę nie ma nic, więc nie wolno rzucać w niego kamieniem, a Kaczyńscy nie mają czystego i jasnego konta, bo ich teczki są niepełne, usunięto z nich materiały i dokumenty. Jeszcze to retoryczne pytanie jak można pluć na człowieka nie znając prawdy?
 
Pytam, więc: Jaka jest prawda o teczkach braci Kaczyńskich? Skąd blogerka wie, że usunięto z nich materiały, skąd wie, jaka była ich treść skoro twierdzi, że nie mają czystego i jasnego konta? Dlaczego pluje na tych ludzi nie znając prawdy?
Widać tu moralność Kalego, którą blogerka RRK pokazuje pełnej krasie.
 
RRK tworzy odjechaną na maksa historie fantazy o Bolkach Kaczyńskich, których destrukcyjną rolę powinni zbadać historycy. Wobec Wałęsy jednak jest  bardzo wyrozumiała, żeby nie powiedzieć całkiem ślepa cyt.: „Rzecz nie jest w tym, jaka jest prawda - bo nikt tej prawdy udowodnic nie potrafi.” „Po tylu latach sprawa jest nie do zbadania.”
 
Zatem blogerka zaprzecza sama sobie, bowiem skoro nikt nie potrafi udowodnić prawdy, to na jakiej podstawie  Wałęsa uzyskał status pokrzywdzonego i jaką wartość ma orzeczenie sadu w jego sprawie?
 
Wydaje mi się, że w tym przypadku hipoteza zamówienia politycznego jest wyjątkowo pasująca dla wyjaśnienia całej sytuacji. Ten, kto rzetelnie zapoznał się z ówczesnymi procedurami lustracyjnymi, nie ma co do tego najmniejszej wątpliwości.
 
Blogerka stwierdza dalej: cyt.: „Nie ma żadnych dowodów na wspópracę Wałęsy z SB. Wyroki sądów obowiązuja w Rzeczypospolitej Polskiej - a nie czyjaś chęć zemsty i czyjeś "chcenie".
Bronię prawdy. I człowieka, na którego nie mają NIC!!!”.
 
Przypomnę, że ten człowiek na którego niema nic. Wybrakował dokumenty Bolka, przyznał się, że coś tam podpisywał, i zdjęty strachem zablokował lustrację, bowiem był na liście  konfidentów.
Vaclav Havel załatwił sprawę przyzwoicie. Tymczasem Wałęsa wycofał prasową informację, w której przyznawał się do współpracy, potem zaś twierdził, że coś tam podpisywał, ale sam nie wie co.
Może kwity na dzież roboczą, albo środki czystości?
Blogerka tłumaczy to bardzo prosto:
Cyt.: „ Wałesą mówi o podpisaniu lojalki. Mówi, ze "wszyscy" podpisywali" - i tak było, nawet jeśli znajdowali sie pojedynczy, odmawiający podpisania - to jednak większośc podpisywałą. Co absolutnie nie oznacza wspólpracy z SB.
Wałęsa mówi też, że prowadziuł z SB rozmowy - i to też jest prawda, bo chojraków, którzy nie przyszliby na wezwanie do SB - nie było w tym czasie wielu. Ludzie szli, odpowiadali na pytania kombinując jakby nikomu nie zaszkodzić, siebie ocalić i facetowi z SB dać szansę napisania raportu. Podpisywali protokoły i do nastepnego razu...
I co w tym dziwnego? W tamtych czasach nic.
To w żadnym przypadku nie była wspólpraca z SB . I sami SBcy takich przesłuchań współpracą nie nazywali.”
 
Otóż nie wszyscy podpisywali lojalki. Nie wszyscy zobowiązywali się do współpracy. Nie wszyscy składali meldunki. Nie wszyscy pobierali z tego tytuły wynagrodzenie, lub inne korzyści majątkowe, choćby tylko w postaci koniaczku albo innego alkoholu wypitego w towarzystwie SBeka.
Nie wszyscy w końcu trafili do kazamatów, w których przebywał Wałęsa na internowaniu. Niektórzy nawet działacze PZPR w nagrodę nie mogli liczyć na tak wysoki standard ośrodka wypoczynkowego. A że rozłąka z żona i dziećmi. No cóż niektórzy poczytaliby sobie to za dodatkowy bonus, bo na przykład żona im nie odpowiada.
 
Dziwne, ale gdy oglądam zdjęcia Wałęsy z bonzami PZPR, to niemal zawsze ma spuszczoną głowę jak posłuszny kundel, albo radosny uśmiech, często z kieliszkiem alkoholu w reku wzniesionym do toastu. To niezbyt standardowe zachowanie, jak na bohatera narodowego, który sam obalił komunę.
 
Dla mnie świństwem było zablokowanie lustracji i obalenie rządu Olszewskiego.
Główny lustrator w Niemczech został wybrany kanclerzem. Wiele krajów dawno zakończyło te przykre sprawy odsuwając od władzy ludzi skompromitowanych współpraca z poprzednim reżimem. Dzięki temu mogli skupić się na budowaniu zdrowych struktur społecznych i zdrowych mechanizmów władzy. Straciliśmy szansę oczyszczenia Polski z ludzi skmpromitowanych i amoralnych. Długo jeszcze będziemy ponosic konsekwencje zaniechania prawdziwej lustracji.
 

Tymczasem RRK tak ocenia zablokowanie lustracji:
Cyt.: „Rząd Olszewskiego był próbą przejęcia władzy przez Kaczyńskich a sam Olszewski był Kaziem Marcinkiewiczem tamtych lat.
Dbry Bóg czuwał nad Polską i nadal czuwa. Dzięki przytomności Wałęsy - nie doszło do nieszczęścia i poststalinowcy nie dorwali się do władzy.
Tusk stanął wtedy po stronie swojego i milionów Polaków prezydenta.
I dzięki mu za to. Bo dziś bylibyśmy Białorusią.   Powtarzam SBka i ludzi skompromitowanych reżimem, beneficjentów stalinowców i PRLowcow ma w rodzinie Kaczyński - i jeśli ktoś komuchow chronił i ich pieniędzy - to właśnie Kaczyńscy starannie dbając , by żadne ustawy komunie nie zaszkodziły.
Donald Tusk i pozostali z "nocnej zmiany" (a wie pan, że Kurski, jako pracownik TVP filmował na polecenie Wałęsy?) zachowali się wspaniale. Dzięki im za to!
Też pamiętamy i będziemy pamiętać.
Polska patriotyczna, ta która rozpoznała dobrze kto mówi co innego a po cichu sprzyja Rosji, kto kłamie a kto mówi prawdę. I mówi Kaczyńskim swoje: NIE!"
2010-07-28 21:48
 

Tak się składa, że po Wałesie byli działacze PZPR obsadzili niemal wszystkie najwyższe stanowiska państwowe, ze stanowiskiem Prezydenta RP włacznie.
Historia alternatywna, to mały pikuś w porównaniu do opowieści fantazy blogerki RRK. Nie wiem jakie proszki trzeba zażywać, aby snuć podobne opowiadania.
Wszystko układa się w pewną chorobliwa całość w której bracia Kaczyńscy odgrywają rolę demonów piekieł.
 
Według RRK świństwo wyrządzają Wałęsie zwolennicy braci Kaczyńskich, i zwolennicy zwolenników braci Kaczyńskich i Polski opresyjnej, zapluwającej się nienawiścią, histerycznej i zakłamanej, którzy skrzyknęli się, by w imię zagrożenia zrobić po raz kolejny świństwo człowiekowi, któremu zawdzięczają pieniądze, zarobki, kariery.
 
Potem jest coś interesującego – twierdzenie, że w Kraju i na Zachodzie, „Valesa” otwierał wszystkie drzwi. Być może blogerka ma rację nazywając Wałęsę wytrychem, kluczem, ale ten wytrych obracał Kiszczak i jego kolesie. Robili to we własnym interesie uwłaszczeniowym i uwiarygodniającym komuszy system, który doznał zapaści i przestał się rozwijać. Musiał szybko ewoluować, aby nie skończyć na śmietniku, jak dyktator Rumuni. Taki wytrych na salony europejskie i światowe był niezwykle użyteczny.
 
Kontynuujmy rozważania RRK: Świństwo wyrządzają obcinacze kuponów z czasów, gdy bez większego ryzyka roznosili ulotki, lub nawet ich nie roznosili w ogóle, gdy robili swoje doktoraty, kariery komusze, dostawali od komuny mieszkania i talony dla młodych małżeństw, gdy korzystali na dwie strony, z czego się dało a dzisiaj plują na Wałęsę, którego nazwisko otwierało wszystkie drzwi i worek z pieniędzmi.
 
O tych pieniądzach to bym nie wspominał, sporo jest niejasności także podatkowych od miliona dolarów i innych wpłat na Solidarność. Mogłoby się okazać, że świństwo miało miejsce, ale daleko wcześniej i w dodatku na prawdę trudno doszukać się różnić między świnią a bohaterem.
 
Blogerka zdaje się zapominać, że kariery komusze robili także ci, którzy obecnie na koszt państwa obchodzą huczne benefisy na Zamku Królewskim w Warszawie. Medialne wzorce przyzwoitości. Kariery komusze rozwijały się dzięki wspieraniu lewej nogi także po 1989 roku. Siekierka tnąca grubą kreskę okazała się jedynie durnym klipem dla naiwnych, jak powiedziałby dziś jeden z komisarzy unijnych. W realu Wałęsa zablokował lustracje i obalił rząd Olszewskiego. Bohaterami negatywnym byli Tusk, Niesiołowski, Pawlak plus kilku innych związanych z komunistyczną lub postkomunistyczną bezpieką.
 
Zdaniem RRK wolimy wierzyć SBkom i ich fałszywkom, niż przyzwoitym ludziom. („Ludziom honoru” chciałoby się dodać). Życie w kłamstwie cenimy bardziej niż przykrą dla nas prawdę. Chcemy wierzyć w spreparowane oskarżenia przeciwko człowiekowi, który nas nieustannie zawstydza.   Oj zawstydza i to jeszcze jak! Ostatnio, gdy Wałęsa chciał pałować związkowców czułem się autentycznie zawstydzony i zażenowany. Nigdy bym nie przewidywał, aż takiej degrengolady moralnej.
 

Cyt. : „Wałęsa mówi prawdy dla nas, dla naszych stanowisk, karier, kieszeni bolesne.”
 
Ba, chciałoby się powiedzieć. Naprawdę uszy bolą od słuchania tego co ma do powiedzenia mędrzec europy. To, co spontanicznie mówi i jak mówi jest nie lada bolesna torturą, ale większą jest przelanie tych słów na papier i czytanie tego bełkotu, spokojnie i bez emocji.
 
RRK w końcu berze nas na litość, gdyż jak twierdzi: Krytykując Wałęsę uderzymy w starego, chorego człowieka, któremu z całej naszej przepełnionej nienawiścią duszy życzymy jak najgorzej”.
 
Niemal świeczki stanęły mi w oczach i prawie ujrzałem schorowanego Jaruzelskiego (tego bezkarnego sowieckiego kolaboranta). Zawsze wydawało mi się, że choremu należy mówić prawdę, a nie okłamywać go. Zwłaszcza, gdy chodzi o takie dolegliwości jak megalomania, analfabetyzm, niekompetencja, brak umiaru i inne przypadłości w sferze psychiki.
 
Dlaczego blogerka RRK opowiada nam te historie fantazy o wąsatym aniele i demonach?
Oto wytłumaczenie: Cyt. : „Kiedy lubię mieć poczucie dobrze wyświadczonej przysługi. I mam nadzieję, że paru ... hm.... pisowców wychowam i nauczę właściwego sposobu rozmawiania.Po polsku. Nie po kaczyńskiemu, jak za Uralem, lub gdzies pod Odessą.”
 
Piękne zakończenie, nic tylko płakać ze wzruszenia, nad życzliwą troską nauczycielki życia i altruizmem blogerki RRK.
 
Spróbujmy puścić wodze fantazji i podążyć drogą RRK. Oto historia sklecona na szybko, która niewątpliwie wpisuje się w poetykę i narrację blogerki. Taka moja mała próba fantazy:
Bolków było dwóch, jak w sławnym odcinku Kapitana Klossa pt. Genialny plan Pułkownika Krafta. Ten pierwszy zły mały hitlerowiec Eryk Getting, który wydał i zdradził swoich kolegów szkolnych i wsypał tajną organizację, oraz drugi drugi bliźniak - ten dobry Wacek Słowikowski, który chciał mieć święty spokój. Potem się wszystko pokićkało, i jeden został zastąpiony drugim, tylko teraz nikt już nie wie, który jest, który. Który został dowieziony na strajk w stoczni motorówką, a który skakał przez trzymetrowy płot. Nie wiadomo, który podpisywał protesty przeciwko pałowaniu, a który pałowałby bez litości. Jeden siekierą ciął układy, drugi blokował lustrację. Jeden wspierał się na lewej nodze, drugi na prawej. Jeden uczestniczył w mszach za ojczyznę śpiewając: Ojczyznę wolną racz nam zwrócić Panie, a drugi pił alkohol i fraternizował się z kolaborantami i osobami odpowiedzialnymi za śmierć kapłana, który te msze prowadził. Który z nich podpisywał kwity, potem je nieudolnie usuwając, a który nic nie podpisywał. Który jest profesorem i mędrcem europy, a który zwykłym niepotrafiącym poprawnie wysłowić się robolem, Który Bolek Kwaśniewskiemu nie podałby nawet nogi, a który zapraszał go na imieniny i częstował tortem.
Nawet własna żona już się pogubiła w tym korowodzie.
 
Sprawa tylko pozornie wydaje się nierealna zwłaszcza, gdy przypomnimy sobie jak to jeden kierowca wysoko awansował na ministra, osobistego przyjaciela i powiernika, po czym okazało się, że był szkolonym agentem bezpieki. Zaraz jednak znalazł się sobowtór, który rozpoznał się na feralnym zdjęciu, lecz niedługo potem mu się zmarło. Co za pech.
Przypadek osobistego kierowcy, który wysoko awansuje w strukturach państwa nie jest odosobniony. Niektórzy nawet zostają generałami. I wcale nie jest to opowieść fantazy.

 

Harcownik
O mnie Harcownik

Grafika z akcji #GermanDeathCamps. fot. Tomasz Przechlewski / CC 2.0 Akcja SEAWOLF - konkretny wymiar pamięci.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (21)

Inne tematy w dziale Polityka