Tak jak można było się spodziewać: jednego niekompetentnego trutnia zastąpi drugi. Próżno czekać na jakieś sensowne zmiany, bowiem jedyną racjonalna zmianą byłaby natychmiastowa dymisja całego gabinetu z arcy cynicznym kłamcą Tuskiem na czele.
Nic takiego jednak nie nastąpi. Pora spojrzeć prawdzie w oczy.
Wszystkich odwołanych premier Tusk pożegna dobrym słowem. Wysoko oceni ich poświęcenie. Będą wygłoszone peany na temat ich wiedzy fachowej, uczciwości i pracowitości. Tylko z uwagi na ograniczony czas szef Platformy O. nie wymieni żadnej z wielu setek zasług dla Polski. Na otarcie łez przyznane zostaną wysokie gratyfikacje finansowe i odprawy. Znowu pęknie kilka baniek, w przenośni i dosłownie. Wymiana kadr - wiadomo jak to się świętuje w PRL-bis.
Może nawet jowialny hrabia Bronek uściska rękę odwołanym z frontu walki z prawicowym ekstremizmem. Takie mamy czasy, że teraz Bronki pełnią funkcje prezydentów. Nadal jednak puszą się i nadymają jak balony chwaląc się, jakie zagraniczne prezydenty jego rękę ściskały. Bronki to teraz elita, która kiedyś grała w salonowca, a teraz zabawia się na salonach w nowe wymyślne zabawy: w trzy krzesła - kto szybciej usiądzie, w jeden parasol oraz w zabawę, kto szybciej wyrwie kobiecie kieliszek do toastu.
Na miejsce odwołanych przyjdą kolejni „fachowcy o wysokich standardach moralnych”, nowocześni patrioci, którzy bezinteresownie wezmą odpowiedzialność za Polskę.
Widza kosztuje, a za tę naukę zapłacimy my wszyscy - co najmniej podwójnie.
Pozostaje mieć tylko nadzieję, że nowym ministrem nie będzie Klich przebrany w damską kieckę, lub jakiś inny Miro czy Zbycho z upudrowaną i uszminkowaną mordą.
Inne tematy w dziale Polityka