Popularne powiedzenie głosi, że nie ma brzydkich kobiet, tylko czasem wina brak. Muszę powiedzieć, że nie jest to do końca prawdą. Dobre wina mają to do siebie, że człowiek nie upija się tak szybko. Można je dość długo smakować, a nie starać się jak najszybciej przełknąć z nadzieją, aby nie pozostawiły po sobie niemiłego smaku.
Wina można klasyfikować tak, jak kobiety. Dobre wino ma swoją duszę.
Oczywiście kobiety mogą się oburzać na tę klasyfikację, że jest np. subiektywna, a nawet nieprawdziwa. Jeżeli jednak w winie pływają fusy i jest strasznie cierpkie, to na niewiele zdadzą się takie protesty. Nie pomoże tu żadna reklama, czy autoreklama.
Często słyszę argumenty, że to wino nie jest złe, bo inne wina są jeszcze gorsze. Sorry, ale nie mam zamiaru sprawdzać innych gorszych win. Wole się skupić na tych, które są mi aktualnie serwowane.
Zwłaszcza, w polityce używa się takich argumentów – politycy z twojej partii też są wyrokowcami. Jest jednak zasadnicza różnica - oni aktualnie nie są u władzy i w majestacie prawa mnie nie reprezentują.
Może, dlatego żaden przyzwoity kelner, w przyzwoitym lokalu, kiedy widzi kobietę i mężczyznę nigdy nie naleje wina najpierw kobiecie. Takie są zasady. Co innego wieczór panieński. O tym jednak napisze innym razem.
Zasada jest taka, że najpierw wino degustuje mężczyzna i on decyduje, czy to wino może być podane do posiłku. Wiedza kobiety i szerokie doświadczenie w degustacji zarówno tych dobrych i tych tanich win jest tu zupełnie bez znaczenia. Jej protesty mogą wywołać w lokalu jedynie boski fun z całej sytuacji. Damie po prostu to nie przystoi.
Czy zdarza się wam słyszeć po przebudzeniu słowa: nie patrz na mnie, bo nie jestem umalowana?
I koto to mówi? Kobieta, która chwile przedtem wręcz ekshibicjonistycznie pokazywała publicznie najintymniejsze elementy swojego ciała i duszy.
Zawsze mnie to fascynowało. Ta maska skromności w świetle słonecznego dnia. Ten swoisty parawan, który nie wyszedł jeszcze z użytku.
Czy ja się na to oburzam? Ależ skąd. Zwracam czasem jedynie uwagę, kiedy kamuflaż jest zbyt naciągany. Czyli popełniam niewybaczalny błąd, bo powinienem przytakiwać. Przytakiwać, ale też nie ostentacyjnie, bo gotowa się obrazić. O nie, komplementy nie wchodzą w grę. Najlepiej, gdy rzuci się od niechcenia jakąś uwagę o jej inteligencji, wtedy jej próżność jest zaspokojona w każdym aspekcie. O tak, takich subtelnych klakierów lubi i toleruje.
Trzeba uważać, co się mówi, bo nie jest ważne, co się powiedziało. Ważne jest to jak zostało to przez nią zrozumiane. Tryb przypuszczający może być odebrany, jako jednoznaczna krytyka a nawet atak.
Kobieca logika jest zawiła i wielu filozofów poległo na tym, aby ją zgłębić. Tym bardziej ja sobie odpuszczam. Co najwyżej można usłyszeć, że jest się fałszywym dogmatykiem? Od biedy można przyjąć metodę behawioralną, ale wtedy narażasz się na zarzuty o bezduszność. Pytanie z natury neutralne, okazuje się być obraźliwe. Tak źle i tak nie dobrze.
Prowokacje, to oddzielny temat. Bywa, że kobieta zdradza cię, aby sprawdzić, czy jesteś tym jedynym, a potem w jej oczach jesteś draniem, w dodatku jednym z wielu. Oczywiście jest to wyłącznie twoja wina. Zachowuje się tak, jakbyś kupił czekoladki, akurat wtedy, kiedy ona postanowiła być na diecie. Albo, gdy włożysz koszulkę, która akurat nie pasuje do jej bucików, czy torebki. Po prostu dramat jak w greckiej tragedii. Brakuje tylko chóru koleżanek. Moje uwagi, jej ego odbiera, jako drwinę. Może tak jest faktycznie?
Oczywiście ona ma swój świat, do którego jej zdaniem całkowicie nie pasuje. Zatem mówię pass.
Będąc z wizytą u znajomych wpadła mi do ręki jakieś kobiece pismo – Gala, Twój Styl, czy coś podobnego. Przeglądałem je i zauważyłem tę rzucająca się w oczy sztuczność, której nawet Photoshop nie potrafił ukryć. Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej ją uwypuklał i robił z niej karykaturę. Nowoczesna sztuka kamuflażu zwana wizażem jest w dzisiaj wspomagana Photoshopem, wiedzą techniczną, bogatym oprogramowaniem i doświadczeniem grafików komputerowych. Efekt jest taki, że niema twarzy … są tylko maski.
Mam swoje wady i słucham innych. Głosy uzasadnionej krytyki traktuję poważnie nawet, kiedy w pierwszym odruchu staram się zaprzeczać. Jest to chwilowe. Ale nie lubię napastliwych i nieusprawiedliwionych ataków od osób zapatrzonych w siebie, które próbują nagiąć mnie „naprostować’, a kiedy im się to nie udaje, to wyszydzić. Od osób, które aby usprawiedliwić swoją agresję malują mój fałszywy obraz, robiąc ze mnie karykaturę, bo tak jest łatwiej się pastwić. To już wykracza poza odruch obronny.
Nie jestem święty. Bywałem w różnych miejscach i przebywałem w różnym towarzystwie. Nie zawsze podobało mi się zachowanie pewnych kobiet, ale uwagę zwracałem tylko tym, które sądziłem, że potrafią moje uwagi zrozumieć. Zawsze robiłem to z szacunku dla nich, a nie ze złej woli. Na fanaberie innych tzw. panienek, jestem obojętny. Nauczyłem się tego po jednym incydencie, kiedy stojąc na przystanku wraz z kolegą zobaczyliśmy, jak jakiś pijany typ okłada kobietę pięściami. Postanowiliśmy zareagować. Facet dostał parę klapsów (takich ostrzegawczych) i szybko się uspokoił. W przeciwieństwie do jego ofiary. Kobieta skoczyła koledze na plecy okładając pięściami i ciągnąc za włosy jego i mnie. Krzyczała i naubliżała nam takimi wulgarnymi wiązankami, że uszy więdły. Zrobiło się niemałe zbiegowisko i widowisko. Bezskutecznie próbowaliśmy najpierw ją uspokoić, potem się wytłumaczyć, a na końcu po prostu odejść. W tym czasie ten drab, który wcześniej okładał pięściami kobietę (całkiem zdrowo, bo krwawiła), tylko stał i się śmiał.
To była dla mnie nauczka. Ona miała swoje racje i swój świat i nie istotne już było, że jej 'men' okładał ją pięściami. Postanowiłem od tamtej pory nie pakować się w takie sytuacje.
Wracając do masek, kiedy mówię, że kogoś lubię, to tak jest naprawdę. Mogę czasem się podroczyć, czy powiedzieć coś z przekąsem, ale bez złych intencji. Trudno jest zapomnieć kogoś, kogo się lubi. Można starać się znielubić, albo się z tym pogodzić. Wybieram raczej to drugie wyjście. Nie zapominam, ale od dziś będę starał się być obojętny. Tracę zainteresowanie tak, jak kiedyś straciłem zainteresowanie jedną koleżanką, gdy okazało się, że na imprezach, piła więcej piwa ode mnie. Do dziś dnia wydaje jej się, że unikam jej z powodu urażonej ambicji.
A pro po kamuflażu. Czy ja używam kamuflażu? Odpowiadam: Od czasu do czasu - tak. Właśnie nadarza się okazja. Znajomy namówił mnie na jakiś pokaz dla dzieci. Będę w kamuflażu. Pokaz za darmo.
Kończąc te przydługie luźne rozważania powiem tylko, że nie ma brzydkich kobiet, tylko czasem są źle umalowane i ciężko to znoszą wyżywając się na kim popadnie. Im większe ego, tym bardziej się wyżywają. Uważajcie naiwniacy, bo kiedy nieopatrznie pogłaszczecie ją pod włos, ani się obejrzycie a kocica skoczy wam na plecy z pazurkami. Kocica, to chyba lepsze określenie, niż nazwanie kogoś klaczą. Nie sprowadza tej osoby do poziomu stajni. Nie niesie ze sobą takiego poziomu pogardy.
A teraz kilka przykładów kamuflażu kobiecego. Czy kobiety malują się, aby zrobić przyjemność innym? Nie, one przede wszystkim malują się, aby zrobić przyjemność sobie. Aby ukryć swe niedoskonałości.
Za to, też je lubię.



















Inne tematy w dziale Rozmaitości